Hej, wiem, że dzida to nie grupa terapeutyczna, ale w związku z tym, że się lekko najebałem z tego wszystkiego, powiem wam co mnie boli. Dwa lata temu kupiłem z żoną mieszkanie, 50 m2, 3 pokoje w większym mieście. To miała być nasza inwestycja, po której myśleliśmy budować dom gdzieś pod miastem. Na początku mieliśmy ratę 1600 pln, żyło się fajnie, liczyłem, że rata może wzrosnąć, ale do kurwy nędzy, dziś mam rate 3400 (samych odsetek). Ja zarabiam ok 5 k miesięcznie, żona dorabiała ok 3 k, ale teraz jest w ciąży zagrożonej i nie może zarabiać. Wszystko na mojej głowie. Mamy już dziecko i to 500 plus ratuje nam dupe, bo byśmy żarli gruz. Na dojazdy do pracy wydaję 1k, kredyt 3400, rachunki już idą z oszczędności. Jedzenie to z 500 plus. Nie wyrabiam, nie jestem w stanie wyciągać więcej w robocie, czasem myślę pierdolnąć autem w drzewo. Coraz częściej. Mam wysokie ubezpieczenie na życie. Nie potrzebuję rad, chciałem się wygadać,