Nowe karty i mechaniki do talismana

5
ze znajomymi czasami pogrywamy w papierowego i komputerowego talismana (tylko podstawki) jak razem pijemy. Ostatnio wpadliśmy na pomysł zrobienia sobie samemy kart specjalnych do wersji papierowej uruchamiane przez losowo ustawiony minutnik. Dodawałyby nowe mechaniki, opcje wyborów lub kompletnie by rozwalały i tworzyły na nowo mechaniki gry. Chętnie bym posilił waszą wyobraźnią i pomysłami

Jak na razie mamy:
-druga strona lustra: wszystkie mechaniki, oprócz celu gry są odwrócone o 180 stopni
-myszołap: na plansze dochodzi postać niezależna myszołapa(jego ruch losowany przed każdym cyklem rund, każdy jego ruch sprawia, że wszyscy gracze przesuwają się o jedno pole w kierunku myszołapa ), wszyscy gracze zostają zamienieni w myszy o takich samych statystykach, pierwszy który da się złapać traci 2 punkty życia i wszystkie karty, reszta zostaje odczarowana
-okuty w złoto: wszystkie statystyki (oprócz bazowych) losowego gracza zostają zamienione w złoto
-loteria mą matką jest: każdy rzut kostką przesuwa wszystkich graczy o daną ilość pól
-cyrograf: zabijesz innego gracza zanim on wstąpi do wewnętrzej krainy dostajesz bonus, nie dasz rady, trafiasz do piekła (oddzielna ) plansza, z której trzeba się wydostać
Obrazek zwinięty kliknij aby rozwinąć ▼

Pytanie o finanse, inwestycje i nieruchomość

77
Cześć Dzidowcy!
Od dobrych kilku lat jestem jednym z Was, natomiast z racji, że sprawa dotyczy finansów to postanowiłem napisać z konta kolegi ;).

Szukam kogoś z kim mógłbym sobie podyskutować o życiu. Niestety, w rodzinie usłyszę tylko "nie wiem, skąd mam wiedzieć?" lub "no nie wiem jak Ci pomóc" czy "no, słaba sprawa...".
Radzę sobie jakoś w życiu. Mam 26 lat, stałą pracę z dużymi perspektywami rozwoju i fajnymi zarobkami (20k brutto). Jestem ogarnięty finansowo- mając 1500zł stypendium byłem w stanie odłożyć około 30k z różnych dodatkowych robót. Jestem singlem, bez żadnych zobowiązań. Wynajmuję kawalerkę w jednym z większych miast w Polsce. Płacę za nią śmieszne 1300 (odstepne) + 300 zł (czynsz) więc bez problemu wychodzę po 10k na plus na miesiąc... Przerażająco zaczyna to przypominać ogłoszenie matrymonialne!

Wracając, niestety patrząc na te pieniądze widzę, że wręcz topnieją mi w rękach z powodu inflacji. Część mam zainwestowane długoterminowo w obligacje, kruszce... 

Aktualnie zastanawiam się nad kupnem mieszkania, głównie z powodu rządowego pomysłu z kredytem 2% (też nie jestem zwolennikiem rozdawnictwa. Wolałbym, żeby państwo mi nic nie dokładało, ale jednocześnie nie nakładało aż takich podatków).
Ale myśląc pojawiło się kilka pytań.
1. Czy zadłużenie się solo na mieszkanie w wieku 26 lat na 500k jest sensownym pomysłem? 
2. Czy nie lepiej aktualnych nadwyżek finansowych zainwestować w cokolwiek innego? 
3. Czy 60m2 (aktualnie mam 30) nie jest trochę zbyt dużym metrażem na kawalera? Z drugiej, jak brać kredyt to z myślą, że zamieszkam tam kiedyś z żoną i dzieckiem.
4. A może wynajmować nadal mieszkanie i za parę lat wrócić do domu rodzinnego, na wieś? Duży, dwupiętrowy, 7 pokoi. Mieszkałbym tam wtedy tylko ja i rodzice bo rodzeństwo pewnie by już opuścilo gniazdko bo dostali ziemię pod budowy swoich domów- niestety, dla mnie zabrakło :). Mi ciągle powtarzają "no wiesz, bo ktoś tu musi w tym domu mieszkać jak nas już nie będzie".

Zapraszam do dyskusji. Ewentualnie szukam kogoś z kim mógłbym porozmawiać na takie i inne tematy na priv. 
Obrazek zwinięty kliknij aby rozwinąć ▼

Wór wyłowiony, ćpun ocalony

77
Siema dzidkowie.
Zauważyłem, że spora część użytkowników jbzd ma problem z narkotykami.
Od ludzi, którzy po prostu ćpają - rzadko idzie ich w komentarzach znaleźć (i nie, nie mówię o tych co po prostu jarają na jakiś czas jointa i bronią swojej racji, że im to nie szkodzi) - mówię o prawdziwych ćpunach, którzy są wjebani w twarde dragi lub alkohol. Rzadko idzie ich w komentach znaleźć no bo wiadomo, kto by tu chciał na siłę szarakiem zostać. Ale jesteście tam, skurczybyki, już ja was nie raz widziałem, nie ukryjecie się.
Jest też druga część ludzi, którzy mają z narkotykami problem - ta część, która twierdzi, że każdy, kto chociaż raz dragu w życiu spróbował, jest ludzkim śmieciem i ścierwem i zasługuje na potępienie. Tak, wy - też jesteście śmieciami z takim podejściem.
Ale piszę ten post bo może uda mi się w jakiś sposób pomóc pierwszym i otworzyć oczy drugim.
Wór wyłowiony, ćpun ocalony
A kim ja jestem, żeby edukować społeczeństwo w tym temacie? Sam ćpałem, chlałem, jarałem? W monarze siedziałem? A może jestem psychiatrą, terapeutą i w monarze pracowałem?
We wszystkich pytaniach powyższych jest trochę prawdy i trochę nie, ale pozwólcie że dla własnej wygody nie będę rozwarstwiał się nad swoim życiem czy przeszłością w tej dzidce, bo po pierwsze - nie chcę - i nie muszę. Po drugie nie o moim życiu ta dzida ma być.
Ale powiem tyle, mam w temacie dużo wiedzy i doświadczenia, więc czuję że warto jest się tym podzielić.
Przejdźmy do meritum.
Wór wyłowiony, ćpun ocalony
Czym jest uzależnienie?
Uzależnienie to choroba. Istnieje duże spektrum poziomów jak i rodzajów uzależnienia - choć i tak zawsze sprowadza się to do jednego - niezależnie, czy jest się uzależnionym od grania w gry, palenia szlugów, walenia hery, czy bicia niemca po kasku.
Uzależnienie od substancji psychoaktywnych polega na tym, że człowiek potrzebuje regularnie przyjmować jej dawki. Dzieli się ono na dwa główne rodzaje: uzależnienie fizyczne i uzależnienie psychiczne. Rozwińmy temat.
1. Uzależnienie fizyczne - w jego przypadku to ciało człowieka głównie domaga się kolejnej dawki. Jeśli jej się w odpowiednim czasie nie dostarczy, człowiek chory dostaje tzw. zespołu abstynencyjnego - najczęściej są to drgawki, dreszcze, zimne poty, gorączka, halucynacje, ból. Ciało przyzwyczajone do działania substancji nie może sobie poradzić bez niej i wywiera wpływ na człowieku w ten sposób aby zmusić go do wzięcia.
W ekstremalnych przypadkach, człowiek może nie przeżyć zespołu abstynencyjnego. Przez nagłe odstawienie substancji może nawet umrzeć w męczarniach. Dlatego, często np. w przypadku uzależnienia od opioidów, przykładowo heroiny - osobom chcącym wyjść z uzależnienia, podaje się metadon - środek opioidowy o o wiele mniejszym potencjale uzależniającym i wyniszczającym, pomagającym zejść powoli z głodu opioidowego i wrócić do normalności. To jednak jest też, przynajmniej moim zdaniem - na ten moment - wcale nie tak dobre rozwiązanie. Chcąc nie chcąc zastępuje się narkotyk innym narkotykiem.
Fizycznie uzależniają takie narkotyki jak: alkohol, opioidy (heroina, morfina, fentanyl itp.), nikotyna, barbiturany, benzodiazepiny, prawdopodobnie także dopalacze/stymulanty takie jak beta-katynony (mefedron i jego pochodne) - prawdopodobnie, gdyż te substancje są na tyle nowe, że nie przeprowadzono na temat ich działania długotrwałego jeszcze aż tylu badań. Wszystko jednak wskazuje na to, że potrafią - zdarza się coraz więcej ludzi z zespołem abstynencyjnym w wyniku odstawienia katynonów.
2. Uzależnienie psychiczne - tutaj sprawa wygląda inaczej; uzależniony i chory staje się głównie umysł, nie ciało. Ciało samo w sobie nie daje bodźców świadczących o braku substancji i potrzebie jej zażycia, za to psychika działa w sposób nienaturalny i często wręcz wymusza na osobie chorej zażywanie. Tu też tak naprawdę działa to różnie - np. w przypadku alkoholu najczęstszy jest mechanizm wyparcia - człowiek uważa, że nie ma z tym problemu, że pije bo chce (ale przecież może zawsze skończyć! XD), że to inni widzą problem. Psychika staje się poszarpana i człowiek przestaje dostrzegać rzeczywistość normalnie. Oczywiście to nie znaczy, że człowiek jest nie do odratowania - zawsze w psychice mogą zajść znaczące zmiany, które sprawią, że człowiek się "obudzi" i zacznie walczyć z uzależnieniem. W innych przypadkach uzależnienia psychicznego człowiek często wpada w ciąg, w którym nie potrafi wyjrzeć poza ramy własnego, małego ćpuńskiego świata. Widzi tylko to, że ma substancję - lub dąży do niej - nic innego się nie liczy. To też efekt zmian powstałych przez zażywanie. Najgorzej, jeśli ktoś zaczął w młodym wieku, np. -nastu lat - wtedy wyjść z tego, jeśli się w tym siedzi długo - jest kilkukrotnie trudniej.
Psychicznie uzależnić może wszystko.

Tak naprawdę uzależnienie fizyczne nie istnieje bez psychicznego - czasem to drugie po prostu jest mniej lub bardziej widoczne. W drugą stronę, często też występuje tylko psychiczne, a fizyczne nie.
Najgorsze chyba pod tym względem są właśnie alkohol, nikotyna, opioidy (heroina, morfina) i stymulanty (amfetamina, beta-katynony czyli mefedron i jego kumple) oraz benzodiazepiny (xanax i jego koledzy). One powodują uzależnienia fizyczne i psychiczne w dużym stopniu jednocześnie. Dlatego wiele osób np. rzuciło marihuanę raz-dwa bez szwanku ale fajek czy alko nie potrafią.
Ale nie będę się rozwodził nad tym, co w jaki sposób uzależnia - mogę zrobić inne dzidki na takie tematy.
Wór wyłowiony, ćpun ocalony
Skąd się to bierze? Czy każdy może się uzależnić? Od wszystkiego?
Podłoży występowania uzależnień u ludzi jest ogrom. Zacznijmy od tego, że wszystko co żyje, lubi czuć się dobrze. Delfiny ćpają rozdymki. Renifery wpieprzają muchomory. Niektóre małpy fermentują owoce i se robią alkohol. Każdy organizm żywy dąży do tego, by czuć się dobrze. Lub przeżyć przygodę - to też druga sprawa. Odkrywać nowe rzeczy. Doświadczyć coś, czego nie każdy doświadczy.
W wielu przypadkach młodzi eksperymentują z dragami, bo są ich ciekawi. Bo chcą się przypodobać towarzystwu. Bo chcą być fajni.
Głupota, owszem, kuurwa jaka to jest ogromna głupota.
Ale niech pierwszy rzuci kryształ ten, kto nigdy błędów nie popełniał. No, to nie takie proste.
W większości tych przypadków są to też dzieci czy młodzież, która w życiu doświadczyła mniejszych lub większych problemów.
Powielane wzorce - alkoholizm w domu. Dziecko sądzi, że skoro ojciec się najebał po raz kolejny to przecież ja też mogę sobie posmakować. Błędy w wychowaniu - rodzice nie dali wystarczającej ilości miłości, zrozumienia, empatii i uwagi dzieciom. Te postanowiły więc uciec w inny świat.
No właśnie - uciec.
O ile eksperymentowanie, tzn. ktoś spróbował dragu raz/dwa/kilka w życiu i na tym zakończył, można uznać chęcią doświadczenia tych rzeczy i niczym więcej - gdy dragi stają się ucieczką od bólu, od problemów, od rzeczywistości - to zaczyna być to bardzo niezdrowe. Tak mimowolnie rodzi się uzależnienie.
Duży odsetek ćpunów (czytaj też 'alkoholików', bo to jedno i to samo, nie chce mi się tego rozdzielać pisząc bo to bez sensu) jest ludźmi głupimi, z niską inteligencją i nie wysnuwającą żadnych refleksji ze swoich postępowań. Tak samo debilni ludzie jak ci, którzy nie ćpają i i tak są kretynami.
Bardzo duży odsetek uzależnionych to ludzie, którzy uciekli od problemów w narkotyki. Zaczęli pić. Zaczęli brać. Ktoś im powiedział, że to pomoże - byli młodzi i głupi i uwierzyli. Owszem, taki człowiek, dziecko - popełniło błąd. Ale często przez taki błąd człowiek wpierdala się w problem, kosmiczny problem, na całe życie lub duużą jego część - i nie tak łatwo się z tego wydostać.
Taki człowiek potrzebuje pomocy a nie potępienia, a jednak często trudno takiej osobie - przez potarganą psychikę, którą dodatkowo zepsuły dragi - mieć na tyle odwagi i siły by iść po prostu po pomoc. Naprawdę niewielu z nich wszystkich na to się zdobywa.
Ludzie tacy jak ja, jak wy. Jak my. Nieistotne, czy są to dzieci z patologii, czy dzieci z bogatego domu. Coś w życiu gdzieś poszło nie tak, wdepły w bagno i ... i toną. I naprawdę bardzo ciężko z tego się wydostać.
Uzależnić może się każdy, bez wyjątku. Wystarczy do tego doprowadzić, wystarczy za późno otworzyć oczy, wystarczy nie zauważać tego że ma się problem - z każdą chwilą wyjść z niego coraz trudniej.
Wór wyłowiony, ćpun ocalony
Jak więc sobie z tym poradzić?
Spotkałem w życiu ogromną ilość ludzi z takimi problemami i powiem jedno.
Każdy z nich, który zdobył się na odwagę, powiedział sobie - "dość kurwa, to moje życie i chcę je przeżyć normalnie!" - jest jebanym bohaterem dla samego siebie i dla innych, którzy mogą z niego brać przykład. Każdy z nich jest wspaniałym człowiekiem i powinno się go darzyć ogromnym szacunkiem. A ktoś, kto w stronę takiej osoby rzuca "ćpuny do wora!" nie znając jej historii, nie wiedząc, jaką walkę musiała przejść, by wyjść na ludzi i ile czasu oraz życia temu poświęcić - sam niech w tym worku osiądzie na dnie.
Wojna z samym sobą, toczona wewnątrz, o której nie mówi się nikomu - to w życiu każdego człowieka chyba najtrudniejsza wojna do wygrania. Ale jesteśmy ludźmi, mamy ręce i nogi (chyba że ktoś nie ma, to ma jeszcze łeb i rozum), jesteśmy w stanie wygrać każdą z bitew.
Mega trudne w przypadku uzależnień jest uświadomienie sobie problemu. Tak samo trudne jest potem podjęcie kroku by z tym zacząć walczyć.
Jeśli jesteś w podobnej sytuacji i nie wiesz od czego zacząć, bo błądzisz i gubisz się, w swoich potrzebach, we własnym życiu - pomyśl. Jakie kiedyś miałeś cele. A jeśli nie miałeś lub nie pamiętasz - pomyśl, jakie możesz sobie postawić. Co chcesz osiągnąć, co może dać ci prawdziwe szczęście (bo w momencie uświadomienia sobie, że ma się problem - wiem, że już się to wie - twój drag szczęścia nie daje). To wszystko jest w zasięgu ręki.
A pójście po pomoc, nawet do lekarza pierwszego kontaktu - on już skieruje nas dalej -, albo do kogoś z rodziny czy przyjaciół, jeśli można na nich liczyć - nie jest wstydem. Nie jest czymś, czego powinieneś się wstydzić i bać. Jest to aktem odwagi i siły. Być może ten krok będzie dla ciebie przełomem.
Ja trzymam kciuki. I wielu innych też, naprawdę.
Tymczasem spadam, mam nadzieję, że taka dzidka na temat ćpania może się okazać w jakiś sposób wartościowa. Jakby co, to tam coś niecoś jeszcze wiem, mogę się wiedzą dzielić.
Do widzenia i powodzenia!
Obrazek zwinięty kliknij aby rozwinąć ▼
0.1117570400238