Część dzidki, powiem szczerze, wkurwia mnie już robota, wieczne nadgodziny itd.
Myślę nad rzuceniem tego w pizdu w trybie natychmiastowym za tydzień, gdy znowu nie będzie kaski na czas.
Do tego dochodzi brak jakichkolwiek szkoleń, brak badań wymaganych do prac niebezpiecznych, plus wspomniane wcześniej wieczne nadgodziny. Jak rozumiem, w myśl kodeksu pracy, są to argumenty wystarczające?
Plus, czy mogę wtedy wymagać od Janusza jeszcze coś za przepracowane 2 tygodnie w tym miesiącu?
To moja pierwsza praca na umowie, i jestem w tym całkowicie ciemny.
Ps; gdyby kogoś ciekawiło czemu dopiero za tydzień;
praca typowo jak to w januszexie, kawałek wypłaty na czysto, większość pod stołem, jak się dowiedziałem wszyscy ostatnio odchodzący mieli problem dostać nawet nie tylko "koperty", ale też to co zgodnie z umową im przysługiwało, więc myślę kminić co zrobić, żeby wyjść jak najlepiej na swoje, a Januszowi jak najwięcej krwi napsuć