Mam takie osobiste marzenie, a może trochę ambicję. Otóż gdybym był człowiekiem mogącym decydować, kto pojedzie na Eurowizję, wybrałbym Braci Figo Fagot. Jeździliby tam co roku, dopóki by nie wygrali. A że na zachodzie nie poznaliby dobrej muzyki nawet gdyby polałaby im wódki, trochę by to potrwało. Po czasie jednak ktoś w końcu zainteresowałby się, co jest w tych piosenkach, że ci goje znad Wisły mają na ich punkcie takiego świra. Raczej nie przełknęliby tekstów o cyganach i tak piękna przygoda BFF na zachodzie dobiegłaby końca. Tylko że wtedy na scenę wkracza Cjalis. Go też odeślecie? Spokojnie. W odwodzie mamy jeszcze Orbitę Dupy!