Urzędnicy amerykańscy dowiedzieli się, że generał Walerij Gierasimow planuje wyjazd na linię frontu, ale ukryli tę informację przed Ukraińcami, obawiając się, że zamach na jego życie mógłby doprowadzić do wojny między USA a Rosją - pisze amerykański dziennik.
Jednak o wyjeździe dowiedziała się strona ukraińska. Po wewnętrznej debacie Waszyngton podjął nadzwyczajny krok, prosząc Ukrainę o wstrzymanie ataku.
- Powiedzieliśmy im, żeby tego nie robili - powiedział wysoki rangą urzędnik amerykański. Wiadomość przyszła za późno. Ukraińscy wojskowi powiedzieli Amerykanom, że przeprowadzili już atak na pozycję generała. W uderzeniu zginęły dziesiątki Rosjan - relacjonuje "NYT".
Wśród zabitych nie było jednak generała Gierasimowa.
Po tym fakcie rosyjscy dowódcy wojskowi ograniczyli swoje wizyty na froncie.
28 kwietnia ukraińscy dziennikarze podali ze swoich źródeł, że Gierasimow przybył do Izium, aby osobiście dowodzić wojskami okupacyjnymi.
Ukraińcy nieoficjalnie twierdzili, że ich wojska uderzyły w polową siedzibę dowództwa wojsk rosyjskich pod Izium, gdy przebywał tam Gierasimow. Szef rosyjskiego sztaby miał zostać poważnie ranny.