Właściciel sklepu i serwisu z telefonami wywiesił na drzwiach regulamin w języku angielskim, skierowany do cudzoziemców. Już w drugiej linijce prześmiewczo zwraca się w nim do „imigrantów inżynierów”. Przypomina, że znajdują się w Polsce i muszą mówić po polsku.
„Nie marnujcie mojego czasu na Google Translator etc”. – zaznacza. Dalej pisze o braku możliwości targowania się, bo „to nie jest rynek albo bazar w Turcji”. Przypomina o konieczności stania w kolejce i podkreśla, że w Polsce panuje zwyczaj zamykania drzwi.
„Jeśli chcesz wprowadzić jakieś własne zasady, bo coś ci się nie podoba – wracaj do ojczyzny” – głosi „regulamin”. W ostatnim, siódmym punkcie, imigranci są wreszcie witani, o ile spełnili wszystkie wcześniejsze warunki.