Ile zarabiali polscy chłopi w średniowieczu?

16
Ile zarabiali polscy chłopi w średniowieczu?
Dla początków XV wieku – a więc czasów Władysława Jagiełły – oszacowano, że rodzina kmieca z Małopolski posiadająca duże, „pełnołanowe”, gospodarstwo mogła w okresie urodzaju liczyć, że na czysto zarobi rocznie nieco ponad sto groszy. W przeliczeniu na dzisiejsze pieniądze to 4000 złotych – choć szacunek jest oczywiście bardzo przybliżony.

Na taką kwotę pracowało przeciętnie czterech dorosłych w rodzinie mającej jeszcze dwójkę małych dzieci, też zaprzęganych do pomocy w miarę możliwości. Zarobki na osobę wynosiły niespełna półtora grosza na miesiąc (czyli około pięćdziesiąt dzisiejszych złotych). Nawet proste trzewiki kosztowały kilka razy więcej. Kożuch wymagał pracy jednego członka rodziny przez czternaście miesięcy. Za zarobki miesięczne można było natomiast kupić worek gwoździ.
Obrazek zwinięty kliknij aby rozwinąć ▼

Popieram

227
Marian Gut miał 17 lat, kiedy przywdział wojskowy płaszcz swojego ojca i dołączył do oddziału legendarnego Hubala, by bronić Polski za wszelką cenę.

Niemiecka kula trafiła go w pośladek, drasnęła krocze. Przesłuchiwano go, a następnego dnia wywleczono z mieszkania, rzucono na ziemię. Zbrodnią tego chłopca było męstwo i pragnienie przysłużenia się ojczyźnie zaatakowanej przez niemieckich bandytów. Karą za tę zbrodnię była jednak nie tylko kula w tył głowy, gdy Niemiec zastrzelił rannego polskiego nastolatka jak psa. To było za mało.

Niemcy pojechali do domu Mariana.

Zamordowali jego tatę, Józefa Guta.

Zamordowali jego mamę, Władysławę Gut.

Zamordowali jego 12-letniego brata, Bogusława.

I zamordowali jego 3-letnią siostrę, Zosię.

Nie ma takich pieniędzy, którymi dałoby się odkupić niemieckie zbrodnie na Polakach. Ale to nie powód by twierdzić - skoro nie da się tych win odkupić, to niech nie płacą nam nic.
Przeciwnie.

Sprawiedliwość woła z polskich grobów, by zapłacili nam bardzo, bardzo wiele. Nie tyle, ile mają na zbyciu, ale tyle, żeby to dotkliwie odczuli.

Mają fortunę na socjal dla tych, którym nie są nic winni, więc mają fundusze by zapłacić tym, którym są winni wszystko.

Naród potomków zbrodniarzy, morderców i podpalaczy świata jeździ najlepszymi autami po równiutkich autostradach, naród ich ofiar został rzucony z brudnych zakrwawionych łap nazizmu w jeszcze brudniejsze i jeszcze bardziej pokrwawione łapy komunizmu, i telepie się używanymi autami po dziurawych, wyboistych drogach. Naród Himmlera ma luksusową opiekę medyczną i najnowocześniejszy sprzęt w szpitalach, naród Mariana Guta i jego 3-letniej siostry Zosi zdycha w poczekalni do kardiologa lub sprząta kible w niemieckich klinikach.

To nie jest sprawiedliwość. To nie jest nawet jej namiastka. To jej bezczelna parodia.

Post od:
@Projekt_RazRaz
Raz prozą raz rymem- walczymy z propagandowym reżimem.
Popieram
Obrazek zwinięty kliknij aby rozwinąć ▼

Chwila bohaterom

5
Chwila bohaterom
Szarża pod Krojantami

2 września 1939 roku, drugi dzień niemieckiej inwazji na Polskę, stał się świadkiem jednego z najbardziej znanych, choć często błędnie interpretowanych, epizodów kampanii wrześniowej — szarży polskiej kawalerii pod Krojantami.

W tym dniu, 18. Pułk Ułanów Pomorskich, dowodzony przez pułkownika Kazimierza Mastalerza, otrzymał rozkaz opóźnienia natarcia niemieckiej 20. Dywizji Zmechanizowanej, która miała zamiar otoczyć polskie jednostki w rejonie Chojnic. Ułani, uzbrojeni głównie w karabiny, szable i lance, natrafili na zgrupowanie niemieckiej piechoty, która znajdowała się w niepełnej gotowości bojowej. Wykorzystując element zaskoczenia, pułk Mastalerza przeprowadził skuteczny atak, rozbijając oddziały niemieckie i zadając im poważne straty.

Jednakże, chwilę po tym sukcesie, polscy kawalerzyści zostali zaatakowani przez niemieckie wozy pancerne, które nadjechały na pole bitwy. Bez odpowiedniego wsparcia i uzbrojenia przeciwpancernego, ułani musieli wycofać się, ponosząc przy tym znaczne straty, w tym śmierć dowódcy, pułkownika Mastalerza.

Szarża pod Krojantami stała się szybko obiektem propagandy, zarówno po stronie niemieckiej, jak i w międzynarodowej prasie. Niemiecka propaganda przedstawiała ją jako dowód na rzekomą beznadziejność polskiego oporu i zacofanie polskiej armii, twierdząc, że polscy ułani atakowali czołgi szablami, co w rzeczywistości było nieprawdą. Prasa międzynarodowa podchwyciła tę narrację, co stworzyło mit o polskiej kawalerii walczącej z niemieckimi czołgami.

W rzeczywistości, szarża pod Krojantami była taktycznym manewrem wymierzonym w piechotę, który odniósł początkowy sukces, ale został przerwany przez pojawienie się niemieckich pojazdów pancernych. Mimo to, incydent ten stał się symbolem heroicznego, acz tragicznego, oporu polskich żołnierzy wobec przeważających sił niemieckich, a także przypomnieniem o brutalnej rzeczywistości współczesnej wojny, w której tradycyjne formy walki stawały się coraz mniej skuteczne w obliczu nowoczesnych technologii.
Obrazek zwinięty kliknij aby rozwinąć ▼
0.12337183952332