True story
3 l
9
Sytuacja wczoraj przy carrefourze. Podjeżdżam żeby zakupić Monstera w ilości dwóch sztuk. Od dawna nie pierdole się z gotówką jeśli nie muszę, mam tylko kartę przy sobie.
No więc chcę zaparkować, podbija jakiś typ z dwoma psami na smyczy - jeden mały, drugi duży. Coś mi macha, to odsuwam szybę i pytam o co chodzi. I zaczyna się popis trzech strzałów w łeb z pistoletu na gwoździe.
1. Na wstępie trzeba zaznaczyć, że gościu seplenił jak jasna cholera, a napieprzał słowami jak ruska pepesza kulami w szwabów pod Stalingradem. Z tego bełkotu zrozumiałem jedynie "dwa psy mam", "...nogę..." - domyślam się po ekspresji, że chyba nie w pełni sprawną - "na działkach tam mieszkam". I najważniejsze: "czy pomoże mi Pan przetrwać sylwestra?". No to ja już widząc o co biega mówię: "Przepraszam, nie mam pieniędzy". A gościu wypala: "Chociaż 10 złotych".
- Kurwa, zazwyczaj proszą tam o złotówkę, dwa, a ten wypala mi tu od razu z 10zł ja pierdole, grubo, grubo.
2. Zasunąłem tę szybę i troszkę dalej pojechałem zaparkować. Wysiadam, gościu nie odpuszcza, podejście numer dwa. I na wstępie już spalony, bo wypala: "To jak to, jeździć Pan autem i nie ma Pan pieniędzy?"
- No myślę, grubo w chuj. Kiedy ci menele tak bezczelni się stali?
Odrzekłem, że mam na karcie tylko i nie mam jak dać na co zawiedziony odparł "aa, szkoda".
3. Zakupiwszy to co chciałem, wychodzę i kieruje się do auta. No typek dalej jest i nie odpuszcza. Tak, podejście numer 3: "Czyli nie poratuje mnie Pan?" No to lekko już poirytowany odpowiedziałem to co wcześniej tylko dosadniej. Wsiadam do auta, a ten jeszcze mnie zatrzymuje niespodziewanym pytaniem: "A sylwester i nowy rok to ile to dni?"
- Przyznam, że to było tak niespodziewane jak wygrana polaków z niemcami kilka lat temu.
Nie ogarnąłem za chuj o co mu chodziło, więc zdziwiony zapytałem: "że co?". Gdy ogarnąłem, jeszcze bardziej zdziwiony odparłem, że "no... dwa". A nie wiele mniej zdziwiony Pan menel z dwoma psami - jednym małym, drugim dużym - odparł: "A bo tu mi taki Pan mówił, że to do 3 króli trwa". W szoku zdążyłem odpowiedzieć jedynie: "Nie.. no jak?" Zamknąłem drzwi i pojechałem w pizdu.
Pragnę zapomnieć to co się tam stało...
No więc chcę zaparkować, podbija jakiś typ z dwoma psami na smyczy - jeden mały, drugi duży. Coś mi macha, to odsuwam szybę i pytam o co chodzi. I zaczyna się popis trzech strzałów w łeb z pistoletu na gwoździe.
1. Na wstępie trzeba zaznaczyć, że gościu seplenił jak jasna cholera, a napieprzał słowami jak ruska pepesza kulami w szwabów pod Stalingradem. Z tego bełkotu zrozumiałem jedynie "dwa psy mam", "...nogę..." - domyślam się po ekspresji, że chyba nie w pełni sprawną - "na działkach tam mieszkam". I najważniejsze: "czy pomoże mi Pan przetrwać sylwestra?". No to ja już widząc o co biega mówię: "Przepraszam, nie mam pieniędzy". A gościu wypala: "Chociaż 10 złotych".
- Kurwa, zazwyczaj proszą tam o złotówkę, dwa, a ten wypala mi tu od razu z 10zł ja pierdole, grubo, grubo.
2. Zasunąłem tę szybę i troszkę dalej pojechałem zaparkować. Wysiadam, gościu nie odpuszcza, podejście numer dwa. I na wstępie już spalony, bo wypala: "To jak to, jeździć Pan autem i nie ma Pan pieniędzy?"
- No myślę, grubo w chuj. Kiedy ci menele tak bezczelni się stali?
Odrzekłem, że mam na karcie tylko i nie mam jak dać na co zawiedziony odparł "aa, szkoda".
3. Zakupiwszy to co chciałem, wychodzę i kieruje się do auta. No typek dalej jest i nie odpuszcza. Tak, podejście numer 3: "Czyli nie poratuje mnie Pan?" No to lekko już poirytowany odpowiedziałem to co wcześniej tylko dosadniej. Wsiadam do auta, a ten jeszcze mnie zatrzymuje niespodziewanym pytaniem: "A sylwester i nowy rok to ile to dni?"
- Przyznam, że to było tak niespodziewane jak wygrana polaków z niemcami kilka lat temu.
Nie ogarnąłem za chuj o co mu chodziło, więc zdziwiony zapytałem: "że co?". Gdy ogarnąłem, jeszcze bardziej zdziwiony odparłem, że "no... dwa". A nie wiele mniej zdziwiony Pan menel z dwoma psami - jednym małym, drugim dużym - odparł: "A bo tu mi taki Pan mówił, że to do 3 króli trwa". W szoku zdążyłem odpowiedzieć jedynie: "Nie.. no jak?" Zamknąłem drzwi i pojechałem w pizdu.
Pragnę zapomnieć to co się tam stało...