Rok 1984

61
Dzidki skończyłem czytać "Rok 1984" Orwella, kupiony zaledwie wczoraj. Bardzo szybko go pochłonąłem bo byłem potwornie ciekaw losu bohaterów, ale była to lektóra kurewsko gorzka. Jak narkotyk. Chciałem koniecznie wiedzieć jaki będzie koniec tej historii ale musiałem się przedzierać przez kilkaset stron wyzierającego zewsząd smutku. Czytanie tej książki jest jak ćpanie. Leżysz osrany i zarzygany w kałuży moczu ale chcesz kolejną dawkę.
Stwierdzam, że lektura jest czymś fenomenalnym w literaturze i dobrze że po ten klasyk sięgnąłem w wieku 24 lat. Nie nadaje się dla gimbusów i licbusów. Nie polecam nastolatkom, bo zryje im beret. Chyba że są psychopatami, to wtedy nie.
Ostatnie kilkanaście stron czytałem płacząc i łzy ciekły mi po policzkach jak ostatniej piździe, bo takiego nihilizmu, utraty nadziei, braku perspektyw na przyszłość i podważenia sensu teraźniejszości nie doświadczyłem nigdy z żadną twórczością, czy to filmem czy książką.
Nie będę spojlerował co się w niej konkretnie wydarza, przeczytajcie sami.
Zostawiam Was z tą recenzją i kładę się spać z wyrazem twarzy tego Pepe na dole. I już wiem, że nie będzie to noc dobrze przespana, a kac moralny pozostanie jeszzcze przez kilka dni, niemniej było warto. Przeżyłem katharsis czytając tę książkę.
Markerem pozakreślałem najważniejsze moim zdaniem fragmenty, które dały mi do myślenia i zauważyłem przerażająco dużo analogii do obecnej sytuacji na świecie. Wrzucę te cytaty w jakiejś dzidce.

Smacznej kawusi Orwell mnie dusi
Rok 1984
0.04224681854248