Dzień Nauczyciela

33
Nauczyciele piszą list do Jarka – bo Mati jest tylko listonoszem - że chcą półtora tysiąca podwyżki.
Jarek oczywiście mówi: Nie.
Nauczyciele: Nie?
Jarek: Nie.
Nauczyciele: Okej.
I na pełnym kozaku zaczynają strajk, czyli od tego momentu
mają totalnie wywalone.
Wchodzą do klasy i rzucają do uczniów:
– Dwa plus dwa?
– Pięć!
– Dobrze! Kto da więcej?
– Siedem!
– Brawo!
Uczniowie się rozochocają.
– Trzynaście!
– Bang! A teraz wyciągamy karteczki!
– Nieee, prosimy!
Ale nauczyciel nie daje za wygraną.
– Wyciągamy karteczki!
– Ale proszę pana…
– Bez dyskusji! Wyciągamy karteczki i… rysujemy kutasa! Buhahahaha!
I dzieci szaleją.
I radość! I wariactwo!
I cały czas szóstki ze wszystkiego!
– Malinowski?
– Nie ma!
– I zajebiście! Szóstka!
– Mogę iść do toalety?
– Możesz! Szóstka!

Aż rodzice byliby lekko skonsternowani. Wiedzą przecież,
że ich syn Maciuś to debil do kwadratu (są jego rodzicami,
rodzic wie takie rzeczy, może się kłócić z innymi, że to nieprawda, a i tak w głębi duszy wie, że ma w domu cymbała),
ale ma same szóstki. Ze wszystkiego.
I Maciuś kończy szkołę z czerwonym paskiem. Średnia 6,0.
Oni w szoku, ale zaczynają wierzyć, że się zmienił. Że zstąpił
na niego Duch Święty albo ugryzł go radioaktywny pająk.
N i e s t e t y – cudów nie ma. Na studia Maciuś się nie dostaje.
Startował na trzy kierunki. Na żadnym nawet nie otarł się o listę przyjętych. Nie dostaje też roboty.
Próbuje znowu.
I znowu.
Raz mu się udaje gdzieś na moment zahaczyć, ale po chwili
go wypieprzają, bo w ciągu tygodnia omal nie doprowadził
do bankructwa firmy.
Poddaje się.
Nie stać go, żeby się wyprowadzić. Wpada w złe towarzystwo.
Ciągle mieszka z rodzicami. Podpierdala im pieniądze,
a kiedy chcą to ukrócić, wynosi co cenniejsze rzeczy z domu
i za to kupuje narkotyki.
Wpada w nałóg i depresję.
Próbuje odwyków, ale ucieka.
Wiesza się w swoje pięćdziesiąte urodziny.
W Wigilię.
Na jego pogrzebie są tylko rodzice i jakaś narkomanka, która
chce od nich pieniędzy, bo jest z Maćkiem w ciąży. Krzyczy,
że jak nie zapłacą, to rzuci się z mostu albo spali im mieszkanie.
Zabiera ją grabarz.
Pieprzą się za najbliższym pomnikiem.
Rodzice stoją nad grobem Maćka.
Są zniszczeni.
Nagle zamierają. Dopiero teraz łączą kropki.
– Kurwa, strajkowali…

Autor: Abelard Giza
0.045825958251953