Tinder cz.4

20
Kolejna część pięćdziesięciu twarzy piwniczaka jak to ktoś fajnie ujął w komentarzu, zaczynamy.
Od ostatniego, niezbyt udanego dla mnie spotkania minęło trochę czasu, dwa-trzy tygodnie. Jak mówiłem z liczbą par nigdy nie miałem problemu, co 24 godziny (chyba tyle czasu zajmowało odnawianie się tych swapów czy jak to gówno się nazywało) parowało mnie z conajmniej kilkoma laskami. I jak mówiłem, nie myślcie o mnie jak o jakimś chadzie z kwadratową szczeną, ten wątpliwy sukces zawdzięczałem tylko i wyłącznie zdjęciami zrobionymi w odpowiednich miejscach, z odpowiedniej perspektywy, i co najważniejsze robionymi przez odpowiednią osobę. I bynajmniej miejsca w których robione były foty nie były jakimiś hotelami ze złotymi klamkami, tudzież nie były na nich pokazane mercedesy S klasy w AMG, były to miejsca do których każdy może się dostać, ale nie każdemu starczy na to cierpliwości. Dobra, kończy temat moich zdjęć, przejdźmy do rzeczy.
Przed spotkaniem z laską o której wspomniałem pod koniec poprzedniej części udało mi się umówić z jeszcze jedną niewiastą, ale nie będę się mocno rozpisywał na temat tamtego spokania, ot, zjedliśmy pizzę, trochę pogadaliśmy, ale jeszcze więcej pomilczeliśmy, tyle. Jedyny plus tego spotkania to przytulas na pożegnanie, ale nie wiem czy jest się czym chwalić, ani czym podniecać. Do niczego więcej nie doszło, a nasz ostatni kontakt to wiadomość na messengerze o treści coś w stylu "no, dzięki za pizzę, było fajnie, nara".
Opiszę teraz spotkanie które powinno być główną treścią tej części.
Laska z którą udało mi się umówić ciężko nazwać "laską" w klasycznym znaczeniu tego słowa. Przypominała dziewczynę którą większość z was wyobrazi sobie gdy pomyśli słowo "feministka". Rozmiar co najmniej 4XL, jak to mówią w mojej pracy "130+VAT". Morda szpetna, co najmniej tyle kolczyków ile nowych podatków dojebał nam vateusz. Znaczy przepraszam, "danin". Włosy co ciekawe nie były różowe, ale ich blond kolor budził wątpliwości co do ich naturalności. Owa dziewczyna w trakcie spotkania wspomniała że lubi nie tylko facetów, ale zgrabną dupką młodej laski nie pogardzi (serio, może nie słowo w słowo, ale mniej więcej tak powiedziała xd). Było to dla mnie o tyle szokujące że nigdy wcześniej nie miałem bezpośrednio doczynienia z jakąś "osobą" LGBTQWETY+ a tu takie zaskoczenie. Piszę o tym żebyście mieli świadomość jaki przekrój osób można na owym portalu randkowym spotkać. Była też starsza odemnie a przynajmniej tak mówiła. I co najbardziej było w tym wszystkim zaskakujące na wstępie zaznaczyła że za siebie zapłaci.
W swoim umyśle pomyślałem wtedy że skoro jest skora (?) za siebie zapłacić, to te owe spotkanie ze mną ma cele wyłącznie towarzystkie, a nie jak w dwóch poprzednich przypadkach można było wysnuć przypuszczenie że jestem obiektem którego jedynym celem jest płacenie za żarcie i spierdolenie. Także snułem już wizje jak to ciągnie mi lachę gdzieś w ciemnym pokoju, w jakimś wynajętnym przez nią mieszkaniu, bo wspomniała że mieszka sama, co jak na jej wiek, i miasto w którym mieszkam jest dość nietypowe. Nie oceniajcie mnie surowo, że "uuu, posuwał by jakąś jebniętą, paskudną szlorę, co z niego za chłop!". Nie będę udawał przed wami porządnego, jak to duża część przegrywów ma w zwyczaju że co to nie oni, ich trzeba zdobywać xd. Ni chuja, jak pojawia się cień szansy na ruchanie, to się bierze co jest, a nie szuka chuja do dupy. Ale jak możecie się domyśleć tak pięknie to to nie ma.
Wpierdalamy tą pizzę, a głównym tematem rozmowy była dyskryminacja kobiet na rynku pracy (mówiła że pracuje gdzieś w biurze, i facet co robi to samo bierze o połowę więcej niż ona, chuj że mówiła że pracuje conajmniej 10 lat dłużej), albo w telewizji w lokalu leciał jakiś teledysk z p!nk (chyba tak to się pisze), i gadamy od kiedy jej "wspaniałych" utworów możemy słuchać, od 95 czy może 98? Nie wiem czy kiedyś czułem się tak niekomfortowo jak wtedy, z tą pizdą. Na dziś to tyle.
0.043776988983154