Tinder cz.13
2 l
55
Witam ze szczęśliwą częścią trzynastą. Wiem że pisałem że niby wrzucę coś dopiero jutro, ale życie jest zaskakujące i znalazłem czas dzisiaj. Bez przedłużania kontynuujmy kinową przygodę.
Jak mówiłem udało mi się zaprosić do kina jedną z tinderowych lasek. Na wstępie żeby rozwiać wszelkie wątpliwości muszę poruszyć jedną kwestię. Można powiedzieć że erosomańską xd. Lubię grube laski. I nie zrozumcie mnie źle. Nie chodzi mi o jakieś ulane grubasy, jeżdzące na wózkach, i wpierdalające big maca z colą light bo są na diecie. Co to to nie. Chodzi mi o dziewczyny z nadwagą, nie małą ale też nie dużą. Nie wiem skąd ten fetysz no ale już tak mam, że lubię wielkie cycuchy, i dużą dupę. Kobitę musi być za co złapać, jak to powiedział jeden z patologicznych bohaterów polskiego serialu przełomu stuleci. smakosz wolskiego kafara. No ale przejdźmy dalej.
Pojawił się problem na co taką dziewczynę zabrać? Nocny maraton władcy pierścieni w wersji reżyserskiej odpadał, nie wiem czy bym tyle wytrzymał, chociaż kiedyś chciałbym pójść. Jakiś horror też nie był dobrym pomysłem, na pierwszy rzut oka niby dobry pomysł, bo wiadomo, potfury, i tak dalej, ale wstyd by był gdyby się okazało że boję się bardziej od owej dziewczyny. Został mi zatem najbardziej uniwersalny wybór. Komedia. Ale nie jakaś romantyczna, polska super-duper-produkcja, wiejąca chujem na kilometr, z karolakiem w roli głównej. Chodzi mi o zwykłą komedię.
Wybrałem jeden film, ale spojrzałem tylko na plakat co okazało się być ryzykownym posunięciem, ale niechcący trafiłem w dziesiątkę. Zaproponowałem owy film, dziewczyna się zgodziła, wszystko było dogadane. Tytułu filmu nie pamiętam, była to jakaś amerykańska komedia, o grubej lasce, co ma kompleksy i tak dalej, postanawia schudnąć, idzie na siłownię, coś tam kurwa, czary mary, hop siup, zmiana dup, jakaś maszyna wciągła jej włosy, i w magiczny sposób zmienia się w chudą laskę. Ale coś tam dalej wynika, że znowu jest gruba. Morał tej historii był ogólnie taki że czy gruba czy chuda, to ją wszyscy lubią, znajduje sobie faceta, i takie pierdolenie. Nie pamiętam nawet czy to było śmieszne czy nie, to już mniej istotne.
Spotkaliśmy się w tym kinie, dziewczyna doskonale odpowiadała moim preferencjom o których wspomniałem wcześniej, tą laskę nazwiemy "Joanna". Była nieco niższa ode mnie, czyli dosyć wysoka, tak jak mówiłem, byłoby za co złapać i czym się pobawić, poduszka też nie byłaby potrzebna, pamiętam też że była wtedy bardzo uśmiechnięta, i bardzo kaszląca, ale to akurat od fajków, sam palę, i paliłem, także nie był to żaden problem. Przyszła do tego kina, gadamy, wzieliśmy po browarze, wypiliśmy, wchodzimy na salę, już na filmie za bardzo żadnej bajery nie było. Pamiętam jedynie że byłem bardzo zestresowany czy mojej, można powiedzieć, "wybrance" film się spodoba. Jak się okazało był to strzał w dziesiątkę. Asia na punkcie swojej tuszy miała pewne kompleksy, a ten film był w przypadku jej "problemu" bardzo pozytywny, co przełożyło się niewątpliwie na to że udało mi się tego dnia osiągnąc sukces. A raczej był to początek sukcesu.
Odprowadziłem ją na autobus, mój jechał w przeciwną stronę. I co odkryłem. Wiadomość na tinderze, a tam link do jej facebooka. Wiedziałem wtedy że nie skończy się to na tradycyjnym "fajnie było, ale to nie to", tylko że znajomość przechodzi na wyższy etap. Już nie chciała być dla mnie randomem z tindera, z dwoma zdjęciami i lewym wiekiem. Mogłem poznać ją "dogłębniej". Jeszcze jak wracałem do domu to sporo pisaliśmy, ale przez następne kilka dni nastąpił jakiś odlot z tym pisaniem, nawet zauważyłem u siebie jakieś symptomy uzależnienia. Rano messenger, w pracy, po pracy, w autobusie, przed snem nawet kurwa. Szybko umówiliśmy się na następne spotkanie, tym razem był to wypad do kina w plenerze, organizowanym przez kilka dzielnic mojego miasta. Ale o tym następnym razem. Pozdro, trzymajcie się.
Jak mówiłem udało mi się zaprosić do kina jedną z tinderowych lasek. Na wstępie żeby rozwiać wszelkie wątpliwości muszę poruszyć jedną kwestię. Można powiedzieć że erosomańską xd. Lubię grube laski. I nie zrozumcie mnie źle. Nie chodzi mi o jakieś ulane grubasy, jeżdzące na wózkach, i wpierdalające big maca z colą light bo są na diecie. Co to to nie. Chodzi mi o dziewczyny z nadwagą, nie małą ale też nie dużą. Nie wiem skąd ten fetysz no ale już tak mam, że lubię wielkie cycuchy, i dużą dupę. Kobitę musi być za co złapać, jak to powiedział jeden z patologicznych bohaterów polskiego serialu przełomu stuleci. smakosz wolskiego kafara. No ale przejdźmy dalej.
Pojawił się problem na co taką dziewczynę zabrać? Nocny maraton władcy pierścieni w wersji reżyserskiej odpadał, nie wiem czy bym tyle wytrzymał, chociaż kiedyś chciałbym pójść. Jakiś horror też nie był dobrym pomysłem, na pierwszy rzut oka niby dobry pomysł, bo wiadomo, potfury, i tak dalej, ale wstyd by był gdyby się okazało że boję się bardziej od owej dziewczyny. Został mi zatem najbardziej uniwersalny wybór. Komedia. Ale nie jakaś romantyczna, polska super-duper-produkcja, wiejąca chujem na kilometr, z karolakiem w roli głównej. Chodzi mi o zwykłą komedię.
Wybrałem jeden film, ale spojrzałem tylko na plakat co okazało się być ryzykownym posunięciem, ale niechcący trafiłem w dziesiątkę. Zaproponowałem owy film, dziewczyna się zgodziła, wszystko było dogadane. Tytułu filmu nie pamiętam, była to jakaś amerykańska komedia, o grubej lasce, co ma kompleksy i tak dalej, postanawia schudnąć, idzie na siłownię, coś tam kurwa, czary mary, hop siup, zmiana dup, jakaś maszyna wciągła jej włosy, i w magiczny sposób zmienia się w chudą laskę. Ale coś tam dalej wynika, że znowu jest gruba. Morał tej historii był ogólnie taki że czy gruba czy chuda, to ją wszyscy lubią, znajduje sobie faceta, i takie pierdolenie. Nie pamiętam nawet czy to było śmieszne czy nie, to już mniej istotne.
Spotkaliśmy się w tym kinie, dziewczyna doskonale odpowiadała moim preferencjom o których wspomniałem wcześniej, tą laskę nazwiemy "Joanna". Była nieco niższa ode mnie, czyli dosyć wysoka, tak jak mówiłem, byłoby za co złapać i czym się pobawić, poduszka też nie byłaby potrzebna, pamiętam też że była wtedy bardzo uśmiechnięta, i bardzo kaszląca, ale to akurat od fajków, sam palę, i paliłem, także nie był to żaden problem. Przyszła do tego kina, gadamy, wzieliśmy po browarze, wypiliśmy, wchodzimy na salę, już na filmie za bardzo żadnej bajery nie było. Pamiętam jedynie że byłem bardzo zestresowany czy mojej, można powiedzieć, "wybrance" film się spodoba. Jak się okazało był to strzał w dziesiątkę. Asia na punkcie swojej tuszy miała pewne kompleksy, a ten film był w przypadku jej "problemu" bardzo pozytywny, co przełożyło się niewątpliwie na to że udało mi się tego dnia osiągnąc sukces. A raczej był to początek sukcesu.
Odprowadziłem ją na autobus, mój jechał w przeciwną stronę. I co odkryłem. Wiadomość na tinderze, a tam link do jej facebooka. Wiedziałem wtedy że nie skończy się to na tradycyjnym "fajnie było, ale to nie to", tylko że znajomość przechodzi na wyższy etap. Już nie chciała być dla mnie randomem z tindera, z dwoma zdjęciami i lewym wiekiem. Mogłem poznać ją "dogłębniej". Jeszcze jak wracałem do domu to sporo pisaliśmy, ale przez następne kilka dni nastąpił jakiś odlot z tym pisaniem, nawet zauważyłem u siebie jakieś symptomy uzależnienia. Rano messenger, w pracy, po pracy, w autobusie, przed snem nawet kurwa. Szybko umówiliśmy się na następne spotkanie, tym razem był to wypad do kina w plenerze, organizowanym przez kilka dzielnic mojego miasta. Ale o tym następnym razem. Pozdro, trzymajcie się.