Tinder cz.15
2 l
34
Wybiła najwyższa godzina, i nastał czas na część piętnastą. Muszę was przeprosić za moją absencję, chwilę niedomagałem, później praca, później święta, i jakoś czasu nie było, no ale już jest, więc zaczynajmy.
Tak jak mówiłem, jechałem pociągiem, i zgodnie z poradą przekazaną mi przez Joannę wysiadłem na stacji o jednoczłonowej nazwie. Dopiero gdy wysiadłem to zdałem sobie sprawę w jakiej okolicy się znalazłem. Gdyby idąc przejściem podziemnym pod torami, drogę przestąpiło mi kilku chłopa i któryś powiedział "you came to the wrong neighborhood fool" to wcale bym się kurwa nie zdziwił. Oj nie. Serce biło szybciej. Już bardziej od możliwości obskoczenia wpierdolu niż od imprezy na którą zmierzałem. A przypominam że godzina była dość wczesna (koło 14-15), więc nadal było jasno. Co tam się kurwa dzieje po zmroku? Tego też się miałem niedługo dowiedzieć. Ale nie uprzedzajmy faktów.
Wpisałem sobie w nawigację adres dokąd zmierzałem. Kurwa, jakieś dwa kilometry, no ja pierdole. I jeszcze telefon każe mi iść jakimiś krzaczorami. No jak nic banda meneli wyrucha mnie w kolejarza, na ostro. Ale szedłem dalej. Ujrzałem wtedy sklep o którym istnieniu dawno już zapomniałem, nawet myślałem że już polikwidowali wszystkie w pizdu. Mianowicie "Społem". Ostatni w mojej okolicy zamkli z 10 lat wcześniej. No ale to nieistotne, przejdźmy dalej.
Doszedłem w końcu do małego skrzyżowania na którym miałem skręcić w uliczkę w lewo. Dotarło do mnie wtedy że w tak wysokich sferach jeszcze się nie obracałem. Nie były to może jakieś wille z basenem, ale napewno nie były to domy z lat 50. z grzybem na ścianie, grzane piecem kaflowym, o nie. Samochodu starszego niż 5-6 lat nie zobaczyłem (a trochę się znam). Jakieś osiedle dawnej mafii? Handlowców powiązanych z tym społemem? Domy księży z kościoła niedaleko? Tak wiele pytań.
Doszedłem w końcu pod wskazany adres. Dom swoją, powiedzmy, "jakością" pasował do reszty. Na podjeździe Skoda Superb, i audi A4 B9. Kurwa, gdzie ja taki prosty chłopak po technikum, bez prawa jazdy, i mieszkający z mamą do takich ludzi z wyższych sfer?
Stoję pod tą furtką, a tam cisza. Żadnych ludziów nie widać, żadnych dymów z grila. No tak, wydywali mnie. Tak podpowiadała mi moja przegrywiasta natura. Znów oszukany przez los. Ale umysł podpowiedział co innego: "Może byś kurwa zadzwonił, może siedzą z tyłu na jakimś tarasie?". I tak zrobiłem. Tak, tak M, już idę - powiedziała Asia przez telefon. Za chwilę przyszła, ubrana z tego co pamiętam, w jasną sukienkę w kwiatki. No fajnie wyglądała. Buzi na powitanie, i prowadzi mnie na tył domu, gdzie faktycznie znajdował się taras, a na nim grill. Obok grila stoi stół z jakimiś talerzami, i mięsem rzecz jasna. Żeby zbyt ekskluzywnie nie było to basenu brakowało. Obok stołu stoi koleżanka Asi - nazwijmy ją Krysia, a koło grilla jej chłopak - powiedzmy że Michał. Trafiłem do konserwatywnego grona gdzie każda płeć robi to co jej przypisano. Przywitałem się ze znajomymi Asi, i jak to zwykle bywa, dziewczyny poszły do domu robić jakieś sałatki pierdolone, a ja stałem z tym michałem, poczęstowany przez niego browarem. Taki w sumie spoko chłopak, ale dużo pierdolił o meczach, blantach, imprezach, i jakiś raperach zajebanych, nie moje klimaty, ale nie dla Michałowego towarzystwa tam przyszedłem (o dziwo!). Tak jest drodzy czytelnicy, okoliczności nie sprzyjały robieniu Michałowi lachy koło grilla na tarasie.
Dziewczyny wróciły, impreza się zaczeła, pijemy browary, ktoś tam jakąś wódę wyjął, to też pijemy, jedzenie się zrobiło, siedzimy, wpierdalamy, znowu pijemy, co jakiś czas palimy (zwykłe fajki oczywiście, jakieś zielsko to nie moje klimaty), za jakiś czas impreza przeniosła się jednak do środka. Robimy to samo co na zewnątrz, czyli pijemy i wpierdalamy, i tu dochodzimy do punktu kulminacyjnego, którego oczywiście dziś nie dokończę xd. Mianowicie w pewnym momencie Asia wyszła na zewnątrz, zapalić czy coś, a ja zostałem zapytany przez Krysię o jedną rzecz. I to tyle.
Tak jak mówiłem, jechałem pociągiem, i zgodnie z poradą przekazaną mi przez Joannę wysiadłem na stacji o jednoczłonowej nazwie. Dopiero gdy wysiadłem to zdałem sobie sprawę w jakiej okolicy się znalazłem. Gdyby idąc przejściem podziemnym pod torami, drogę przestąpiło mi kilku chłopa i któryś powiedział "you came to the wrong neighborhood fool" to wcale bym się kurwa nie zdziwił. Oj nie. Serce biło szybciej. Już bardziej od możliwości obskoczenia wpierdolu niż od imprezy na którą zmierzałem. A przypominam że godzina była dość wczesna (koło 14-15), więc nadal było jasno. Co tam się kurwa dzieje po zmroku? Tego też się miałem niedługo dowiedzieć. Ale nie uprzedzajmy faktów.
Wpisałem sobie w nawigację adres dokąd zmierzałem. Kurwa, jakieś dwa kilometry, no ja pierdole. I jeszcze telefon każe mi iść jakimiś krzaczorami. No jak nic banda meneli wyrucha mnie w kolejarza, na ostro. Ale szedłem dalej. Ujrzałem wtedy sklep o którym istnieniu dawno już zapomniałem, nawet myślałem że już polikwidowali wszystkie w pizdu. Mianowicie "Społem". Ostatni w mojej okolicy zamkli z 10 lat wcześniej. No ale to nieistotne, przejdźmy dalej.
Doszedłem w końcu do małego skrzyżowania na którym miałem skręcić w uliczkę w lewo. Dotarło do mnie wtedy że w tak wysokich sferach jeszcze się nie obracałem. Nie były to może jakieś wille z basenem, ale napewno nie były to domy z lat 50. z grzybem na ścianie, grzane piecem kaflowym, o nie. Samochodu starszego niż 5-6 lat nie zobaczyłem (a trochę się znam). Jakieś osiedle dawnej mafii? Handlowców powiązanych z tym społemem? Domy księży z kościoła niedaleko? Tak wiele pytań.
Doszedłem w końcu pod wskazany adres. Dom swoją, powiedzmy, "jakością" pasował do reszty. Na podjeździe Skoda Superb, i audi A4 B9. Kurwa, gdzie ja taki prosty chłopak po technikum, bez prawa jazdy, i mieszkający z mamą do takich ludzi z wyższych sfer?
Stoję pod tą furtką, a tam cisza. Żadnych ludziów nie widać, żadnych dymów z grila. No tak, wydywali mnie. Tak podpowiadała mi moja przegrywiasta natura. Znów oszukany przez los. Ale umysł podpowiedział co innego: "Może byś kurwa zadzwonił, może siedzą z tyłu na jakimś tarasie?". I tak zrobiłem. Tak, tak M, już idę - powiedziała Asia przez telefon. Za chwilę przyszła, ubrana z tego co pamiętam, w jasną sukienkę w kwiatki. No fajnie wyglądała. Buzi na powitanie, i prowadzi mnie na tył domu, gdzie faktycznie znajdował się taras, a na nim grill. Obok grila stoi stół z jakimiś talerzami, i mięsem rzecz jasna. Żeby zbyt ekskluzywnie nie było to basenu brakowało. Obok stołu stoi koleżanka Asi - nazwijmy ją Krysia, a koło grilla jej chłopak - powiedzmy że Michał. Trafiłem do konserwatywnego grona gdzie każda płeć robi to co jej przypisano. Przywitałem się ze znajomymi Asi, i jak to zwykle bywa, dziewczyny poszły do domu robić jakieś sałatki pierdolone, a ja stałem z tym michałem, poczęstowany przez niego browarem. Taki w sumie spoko chłopak, ale dużo pierdolił o meczach, blantach, imprezach, i jakiś raperach zajebanych, nie moje klimaty, ale nie dla Michałowego towarzystwa tam przyszedłem (o dziwo!). Tak jest drodzy czytelnicy, okoliczności nie sprzyjały robieniu Michałowi lachy koło grilla na tarasie.
Dziewczyny wróciły, impreza się zaczeła, pijemy browary, ktoś tam jakąś wódę wyjął, to też pijemy, jedzenie się zrobiło, siedzimy, wpierdalamy, znowu pijemy, co jakiś czas palimy (zwykłe fajki oczywiście, jakieś zielsko to nie moje klimaty), za jakiś czas impreza przeniosła się jednak do środka. Robimy to samo co na zewnątrz, czyli pijemy i wpierdalamy, i tu dochodzimy do punktu kulminacyjnego, którego oczywiście dziś nie dokończę xd. Mianowicie w pewnym momencie Asia wyszła na zewnątrz, zapalić czy coś, a ja zostałem zapytany przez Krysię o jedną rzecz. I to tyle.