Tinder cz.17
2 l
12
Dobra, rozpędziłem się, możemy jechać dalej z tymi, kurwa, wypocinami.
Wróciłem z Asią do środka, do domu, można powiedzieć że już weszliśmy tam razem, a nie osobno. Nie powiem, fajnie było, bałem się tylko jednej rzeczy. Że wrócę do domu, wytrzeźwieję, i wszystko zniknie jak sen złoty, zresztą nie pierwszy raz. No ale chuj, narazie byłem tam, i było fajnie. Piliśmy nadal, śmialiśmy się i te tematy. Nie ogarniałem do końca co tam się dzieje, i o czym toczy się rozmowa, wychwyciłem tylko moment jak krysia kazała michałowi zamawiać ubera. O chuj chodzi? Co się kurwa odpierdala? Po jakieś chwili padła komenda "wychodzimy, uber przyjechał". No rzeczywiście jest, klasyczny uber, niebieska szkoda że fabia. Wsiadamy, w cztery osoby przypominam i to wcale nie najmniejsze!
Po chwili wszystko stało się jasne. Jedziemy do miejscowego klubu. O kurwa, przecież ja najebany jestem. Przecież ja tańczyć kurwa nie umiem. W ogóle byłem w szoku że w mieścinie gdzie jestem są jakieś kluby, w takiej kurwa mieścinie? Dechami zabitej? Przecież kilkanaście kilometrów dalej jest wielkie miasto. Ale wyobrażając sobie klub to nie myślcie o jakimś kurwa rasowym nocnym klubie, z bramkarzami, profesjonalnym DJ, i drinkami z palemkami. Bardziej na myśl przychodzi mi "speluno" z blok ekipy. Lokal mieścił się na piętrze takiego "pasażu", przynajmniej tak się to u mnie na osiedlu nazywa. Takiego pasażu z lat późniego gierka. Obok wejścia do klubu rzecz jasna monopolowy. Chujowe disco polo słyszalne było jakieś sto metrów dalej od klubu, gdzie wysiedliśmy z ubera. Po drodze do pasażu kilku najebanych mineliśmy. W dresach rzecz jasna. Byłem w szoku. Nie oceniajcie mnie źle, po prostu pochodzę z dużego miasta, i pewne rzeczy które występują tylko w mniejszych miejscowościach mogą mnie zaszokować.
Weszliśmy do tej kurwa speluny, pamiętam że dym trzeba było ręką odgarnąć żeby cokolwiek widzieć. Przypomniały mi się wtedy lata jak byłem w technikum, zamknęli nam palarnię, i wszyscy jarali w szatni, siekierę można było kurwa powiesić. Weszliśmy do lokalu i co, znowu pijemy, laski zamówiły jakieś modżajto, ja z tym michałem normalnie jakąś wódę, czy coś, już dokładnie nie pamiętam. I pojawił się problem. Asia chce tańczyć. Ja ni chuja nie umiem. Niby się mówi że co można tańczyć w klubie, w dodatku najebanym, ja natomiast uważam że nic nie jest takie łatwe jak się wydaje. Skakać i łapać za dupę umiem ale no co z tego.
Po jakimś czasie tego pseudo-tańca usiedliśmy, i znowu polecieliśmy w ślinę. A nikt mi nie mówił że to kurwa niebezpieczne. I kosztowne. Jakoś tak Asia chciała mnie pocałować z zaskoczenia, a ja byłem w złej pozycji, i przywaliła swoim zębem w mój. Kurwa, ukruszył się pierdolony. Nie miał kurwa kiedy. Nie bolało, może wskutek dawki alkoholu, a może czegoś innego, ale spowodowało jakiś tam dyskomfort. I pojawił się następny problem. Ostatni pociąg z tej kurwa mieściny wyjeżdzał koło 22:50, a Asia nie była skora mnie nocować, teraz jednak myślę że gdybym go przegapił to nie byłoby problemu. Nalegałem więc na zakończenie spotkania. Wstaliśmy, Asia odprowadziła mnie na dworzec, pożegnaliśmy się i każdy poszedł w swoją stronę. Tyle z zabawy tego dnia. Ale nie był to koniec przygody z Asią ani koniec tego dnia.
Dworzec o tej porze może być śmiertelnie niebezpiecznym miejscem, zwłaszcza dla samotnego, najebanego, i pochodzącego z innego miasta. Poza mną siedziało tam jeszcze ze dwóch ludzi, a na drugim peronie widzę jak kilku pijanych typów rzuca kurwami, i szuka zaczepki. Jak nic przyjdą do mnie. Co wtedy? Na szczęście jakoś mnie ominęli, nawet nie podchodzili. Pociąg 22:50, w domu byłem grubo po 24. Ale był to fajny dzień. Popiłem, polizałem, kawałek zęba straciłem, ogólnie wychodziło na plus, oczywiście nie finansowy. A w dodatku Asia była chętna na następne spotkania. Wszystko szło dobrze. Może w końcu porucham? Zakutaszę? Tak wtedy myślałem. Trzymajcie się.
Wróciłem z Asią do środka, do domu, można powiedzieć że już weszliśmy tam razem, a nie osobno. Nie powiem, fajnie było, bałem się tylko jednej rzeczy. Że wrócę do domu, wytrzeźwieję, i wszystko zniknie jak sen złoty, zresztą nie pierwszy raz. No ale chuj, narazie byłem tam, i było fajnie. Piliśmy nadal, śmialiśmy się i te tematy. Nie ogarniałem do końca co tam się dzieje, i o czym toczy się rozmowa, wychwyciłem tylko moment jak krysia kazała michałowi zamawiać ubera. O chuj chodzi? Co się kurwa odpierdala? Po jakieś chwili padła komenda "wychodzimy, uber przyjechał". No rzeczywiście jest, klasyczny uber, niebieska szkoda że fabia. Wsiadamy, w cztery osoby przypominam i to wcale nie najmniejsze!
Po chwili wszystko stało się jasne. Jedziemy do miejscowego klubu. O kurwa, przecież ja najebany jestem. Przecież ja tańczyć kurwa nie umiem. W ogóle byłem w szoku że w mieścinie gdzie jestem są jakieś kluby, w takiej kurwa mieścinie? Dechami zabitej? Przecież kilkanaście kilometrów dalej jest wielkie miasto. Ale wyobrażając sobie klub to nie myślcie o jakimś kurwa rasowym nocnym klubie, z bramkarzami, profesjonalnym DJ, i drinkami z palemkami. Bardziej na myśl przychodzi mi "speluno" z blok ekipy. Lokal mieścił się na piętrze takiego "pasażu", przynajmniej tak się to u mnie na osiedlu nazywa. Takiego pasażu z lat późniego gierka. Obok wejścia do klubu rzecz jasna monopolowy. Chujowe disco polo słyszalne było jakieś sto metrów dalej od klubu, gdzie wysiedliśmy z ubera. Po drodze do pasażu kilku najebanych mineliśmy. W dresach rzecz jasna. Byłem w szoku. Nie oceniajcie mnie źle, po prostu pochodzę z dużego miasta, i pewne rzeczy które występują tylko w mniejszych miejscowościach mogą mnie zaszokować.
Weszliśmy do tej kurwa speluny, pamiętam że dym trzeba było ręką odgarnąć żeby cokolwiek widzieć. Przypomniały mi się wtedy lata jak byłem w technikum, zamknęli nam palarnię, i wszyscy jarali w szatni, siekierę można było kurwa powiesić. Weszliśmy do lokalu i co, znowu pijemy, laski zamówiły jakieś modżajto, ja z tym michałem normalnie jakąś wódę, czy coś, już dokładnie nie pamiętam. I pojawił się problem. Asia chce tańczyć. Ja ni chuja nie umiem. Niby się mówi że co można tańczyć w klubie, w dodatku najebanym, ja natomiast uważam że nic nie jest takie łatwe jak się wydaje. Skakać i łapać za dupę umiem ale no co z tego.
Po jakimś czasie tego pseudo-tańca usiedliśmy, i znowu polecieliśmy w ślinę. A nikt mi nie mówił że to kurwa niebezpieczne. I kosztowne. Jakoś tak Asia chciała mnie pocałować z zaskoczenia, a ja byłem w złej pozycji, i przywaliła swoim zębem w mój. Kurwa, ukruszył się pierdolony. Nie miał kurwa kiedy. Nie bolało, może wskutek dawki alkoholu, a może czegoś innego, ale spowodowało jakiś tam dyskomfort. I pojawił się następny problem. Ostatni pociąg z tej kurwa mieściny wyjeżdzał koło 22:50, a Asia nie była skora mnie nocować, teraz jednak myślę że gdybym go przegapił to nie byłoby problemu. Nalegałem więc na zakończenie spotkania. Wstaliśmy, Asia odprowadziła mnie na dworzec, pożegnaliśmy się i każdy poszedł w swoją stronę. Tyle z zabawy tego dnia. Ale nie był to koniec przygody z Asią ani koniec tego dnia.
Dworzec o tej porze może być śmiertelnie niebezpiecznym miejscem, zwłaszcza dla samotnego, najebanego, i pochodzącego z innego miasta. Poza mną siedziało tam jeszcze ze dwóch ludzi, a na drugim peronie widzę jak kilku pijanych typów rzuca kurwami, i szuka zaczepki. Jak nic przyjdą do mnie. Co wtedy? Na szczęście jakoś mnie ominęli, nawet nie podchodzili. Pociąg 22:50, w domu byłem grubo po 24. Ale był to fajny dzień. Popiłem, polizałem, kawałek zęba straciłem, ogólnie wychodziło na plus, oczywiście nie finansowy. A w dodatku Asia była chętna na następne spotkania. Wszystko szło dobrze. Może w końcu porucham? Zakutaszę? Tak wtedy myślałem. Trzymajcie się.