Tinder cz.18
2 l
29
Witam panów w części osiemnastej. Ostatnie trzy części dotyczyły pierwszego dnia "związku" z Asią, dziś w końcu przejdziemy, że tak powiem, dalej.
Nasz związek można powiedzieć że rozwijał się. Co dwa-trzy dni jeździłem do tej jej pierdolonej mieściny, wiele kilometrów, i kilka godzin od mojego domu. Już zacząłem się przyzwyczajać. Dom w którym odbywała się impreza okazał się być domem jej rodziców, którym Asia zajmowała się pod ich nieobecność, oni pojechali na wakacje czy gdzieś. Sama Asia właściwe miejsce zamieszkania miała niedaleko od domu starych, co było nawet lepszą miejscówką bo bliżej dworca kolejowego. Mieszkanie w którym mieszkała mieściło się na piętrze starego warsztatu samochodowego, ojciec był mechanikiem, i jak zaczynał swoją karierę to właśnie tam gdzie mieszkała Asia. Całkiem fajne mieszkanko jak na taką przeróbkę. Duże pokoje, fajna kuchnia, gdyby mnie ktoś związał oczy, zaprowadził tam i spytał gdzie jesteśmy to powiedziałbym że w jakimś bloku z nowego budownictwa, a nie w takim syfie, na jaki z zewnątrz wyglądał.
I jak wyglądał taki zwykły dzień gdy u niej byłem? Oglądaliśmy jakiś chujowy film, zazwyczaj komedię romantyczną, było jakieś buzi-buzi, było w zasadzie wszystko poza ruchańskiem i obiadem. Tak panowe, zdolności Asi były dosyć rozległe ale gotować ni chuja, nie umiała. Doprosić się o kanapkę to za dużo. W sumie teraz pytanie mnie naszło co ta Asia wpierdalała z rana na przykład, albo po robocie? Chuj ją wie. Wszystko stawało się dosyć monotonne, ale do czasu.
Otóż skądś tam miała przyjechać jakaś koleżanka Asi, zza gramanicy, czy z wakacji, nie pamiętam, ale była to jakaś dobra przyjaciółka i w związku z tym u Asi miała się odbyć impreza, miała przyjechać właśnie ta koleżanka, z chłopakiem, i wspomniani już Krysia ze Michałem, którzy jak się później okazało często do Asi wpadali, nie mieli się gdzie ruchać więc ruchali się u niej. Sam nie wiem co o tym myśleć. Ale zdarzało się że Krysia wpadała sama, i często Asia raczyła mnie fotami jak to razem z Krysią przytulają się w łożku. No dziwne to było i stety, niestety żadnych cycków na wierzchu nie było, trzeba było działać wyobraźnią.
Zostałem mianowany naczelnym kuchmistrzem imprezy. Miałem zrobić coś szybkiego i sytego. Kurwa, to nie takie łatwe. Wybór padł na carbonarę. Jaka to filozowia usmażyć boczek, dorzucić żółtko, śmietanę, ser, zamieszać, i gitara. No otóż kurwa jest. Nigdy nie umiałem oddzielić żółtka od białka. Ale na szczęście Asia umiała, jako jedną z niewielu kuchennych umiejętności jaką zdążyła posiąść. No to taka mała dygresja z mojej strony. Przejdźmy dalej.
Przyjechałem tego dnia, a była to chyba sobota, trochę wcześniej niż zwykle, Asia ogarniała mieszkanie, ja odpierdalałem ten makaron. Wódka już się chłodziła, Asia i jej towarzystwo nie wylewali za kołnierz. Przyszli te znajome, siedzimy, pijemy, wpierdalamy, te laski cos gadają, ja z tymi chłopakami coś gadam, takie pierdzieluchy. Później oczywiście wypad do tego speluno pierdolonego, które chyba do końca mojego żałosnego życia zapamiętam, ten kurwa dym, i to towarzystwo, no patrząc na te mordy to wpierdol klasycznie za darmo można było dostać. Ale robiło się późno. Za późno na pociąg. A zawsze Asia pilnowała żebym na pociąg zdążył, żebym na noc nie musiał zostawać, mimo moich usilnych nalegań. Tego dnia było inaczej. Gdy wybiła koło 1-2 w nocy rozpoczeliśmy operację zmywania się z tego pierdolnika, oczywiście na chatę do Asi, poza tą koleżanką co skądś wróciła, ona wracała do miasta, mieszkała tam gdzieś z tym chłopakiem. Gdy już poszła, Asia zadała mi pytanie które kompletnie wytrąciło mnie z równowagi. Był to w zasadzie rozkaz wydany w formie pytania. A brzmiał: "kupisz gumy?". Usłyszeć to było dziwnym uczuciem, takie dziwne podniecenie, połączone ze stresem, i z niewiadomo czym, ale ciężko powiedzieć czy to uczucie niegatywne czy poztywne. Bałem się może jak wypadnę, albo że jestem najebany albo zmęczony? Miało się to wkrótce okazać. Na razie chłopaki.
Nasz związek można powiedzieć że rozwijał się. Co dwa-trzy dni jeździłem do tej jej pierdolonej mieściny, wiele kilometrów, i kilka godzin od mojego domu. Już zacząłem się przyzwyczajać. Dom w którym odbywała się impreza okazał się być domem jej rodziców, którym Asia zajmowała się pod ich nieobecność, oni pojechali na wakacje czy gdzieś. Sama Asia właściwe miejsce zamieszkania miała niedaleko od domu starych, co było nawet lepszą miejscówką bo bliżej dworca kolejowego. Mieszkanie w którym mieszkała mieściło się na piętrze starego warsztatu samochodowego, ojciec był mechanikiem, i jak zaczynał swoją karierę to właśnie tam gdzie mieszkała Asia. Całkiem fajne mieszkanko jak na taką przeróbkę. Duże pokoje, fajna kuchnia, gdyby mnie ktoś związał oczy, zaprowadził tam i spytał gdzie jesteśmy to powiedziałbym że w jakimś bloku z nowego budownictwa, a nie w takim syfie, na jaki z zewnątrz wyglądał.
I jak wyglądał taki zwykły dzień gdy u niej byłem? Oglądaliśmy jakiś chujowy film, zazwyczaj komedię romantyczną, było jakieś buzi-buzi, było w zasadzie wszystko poza ruchańskiem i obiadem. Tak panowe, zdolności Asi były dosyć rozległe ale gotować ni chuja, nie umiała. Doprosić się o kanapkę to za dużo. W sumie teraz pytanie mnie naszło co ta Asia wpierdalała z rana na przykład, albo po robocie? Chuj ją wie. Wszystko stawało się dosyć monotonne, ale do czasu.
Otóż skądś tam miała przyjechać jakaś koleżanka Asi, zza gramanicy, czy z wakacji, nie pamiętam, ale była to jakaś dobra przyjaciółka i w związku z tym u Asi miała się odbyć impreza, miała przyjechać właśnie ta koleżanka, z chłopakiem, i wspomniani już Krysia ze Michałem, którzy jak się później okazało często do Asi wpadali, nie mieli się gdzie ruchać więc ruchali się u niej. Sam nie wiem co o tym myśleć. Ale zdarzało się że Krysia wpadała sama, i często Asia raczyła mnie fotami jak to razem z Krysią przytulają się w łożku. No dziwne to było i stety, niestety żadnych cycków na wierzchu nie było, trzeba było działać wyobraźnią.
Zostałem mianowany naczelnym kuchmistrzem imprezy. Miałem zrobić coś szybkiego i sytego. Kurwa, to nie takie łatwe. Wybór padł na carbonarę. Jaka to filozowia usmażyć boczek, dorzucić żółtko, śmietanę, ser, zamieszać, i gitara. No otóż kurwa jest. Nigdy nie umiałem oddzielić żółtka od białka. Ale na szczęście Asia umiała, jako jedną z niewielu kuchennych umiejętności jaką zdążyła posiąść. No to taka mała dygresja z mojej strony. Przejdźmy dalej.
Przyjechałem tego dnia, a była to chyba sobota, trochę wcześniej niż zwykle, Asia ogarniała mieszkanie, ja odpierdalałem ten makaron. Wódka już się chłodziła, Asia i jej towarzystwo nie wylewali za kołnierz. Przyszli te znajome, siedzimy, pijemy, wpierdalamy, te laski cos gadają, ja z tymi chłopakami coś gadam, takie pierdzieluchy. Później oczywiście wypad do tego speluno pierdolonego, które chyba do końca mojego żałosnego życia zapamiętam, ten kurwa dym, i to towarzystwo, no patrząc na te mordy to wpierdol klasycznie za darmo można było dostać. Ale robiło się późno. Za późno na pociąg. A zawsze Asia pilnowała żebym na pociąg zdążył, żebym na noc nie musiał zostawać, mimo moich usilnych nalegań. Tego dnia było inaczej. Gdy wybiła koło 1-2 w nocy rozpoczeliśmy operację zmywania się z tego pierdolnika, oczywiście na chatę do Asi, poza tą koleżanką co skądś wróciła, ona wracała do miasta, mieszkała tam gdzieś z tym chłopakiem. Gdy już poszła, Asia zadała mi pytanie które kompletnie wytrąciło mnie z równowagi. Był to w zasadzie rozkaz wydany w formie pytania. A brzmiał: "kupisz gumy?". Usłyszeć to było dziwnym uczuciem, takie dziwne podniecenie, połączone ze stresem, i z niewiadomo czym, ale ciężko powiedzieć czy to uczucie niegatywne czy poztywne. Bałem się może jak wypadnę, albo że jestem najebany albo zmęczony? Miało się to wkrótce okazać. Na razie chłopaki.