zjazd klasowy

38
Miałem w weekend zjazd klasowy z podstawówki, po 25 latach. Traumatyczne przeżycie. Chodziliśmy w sumie 8 lat do jednej klasy, więc chęc spotkania była dość duża. Przyjechało 17 na 25 osób, część zjechała specjalnie z Francji, Niemiec - więc fajny wynik. Wychowawczyni już gryzie glebę, więc nie dostała zaproszenia. Spotkanie ludzi po 25 latach może być zaskakujące. Co robią moi koledzy, koleżanki? Na oko - połowa to zaawansowani alkoholicy, jeden dla śmiechu wyjebał na hejnał na wstępie 0.7 johnego walkera i popił browarem. Najebany był, ale daleko mu było do gleby. Chlał równo z innymi dalej, widocznie dużo ćwiczy. Reszta waliła wódkę na szklanki bez zażenowania, popijanie wódki browarem to był standard. (najczęściej za popitę robiła czarna perła). Babki to w ogóle jakaś porażka, kurwa mać, same jakieś sklepowe, nauczycielki. Grube i brzydkie. Kilka było w miarę, ale to była mniejszość. Większość z nich, tych ciut rozsądnych, spierdoliło po godzinie, kilka pasztetów zostało i po zmierzchu zaczęły się czary. Serio, widzieliście kiedyś najebaną grubą babę z biedronki (3 dzieci i mąż) , która klęka przy blasku ogniska do pały typowi, który ledwo na nogach stoi.. komediodramat. Było jaranie, amfetamina.. i zaczęło się ruchańsko po całości. Impreza była w lesie, na odludziu, był domek - w nim stoły na dole, na górze jakieś sienniki, czy chuj wie.. Alkoholu opór, ćpania opór.. Wchodzę do tego domku, a tam kumpel rucha grubą koleżankę na stole.. Zero kibla, wody.. Spierdoliłem kolo 23 ej, żona odebrała. Historia prawdziwa.
0.042670011520386