Pierdolony kult cierpienia

31
Nazwa która ukułem na własny użytek, a która określa pewne zjawisko powszechnie występujujące w naszym społeczeństwie. Na każdym możliwym szczeblu, w każdym wymiarze. Zjawisko które mnie wkurwia niemiłosiernie. Chodzi o przypisywania cierpieniu najwyższej wartości z możliwych.  Przejawia się to wszędzie: od tak niskich i prozaicznych kłótni między madkami o to że jedna jest lepsza od drugiej bo urodziła naturalnie, a nie przez cesarskie cięcie, aż po najwyższe szczeble państwowe – celebrowanie masakr i gigantycznych tragedii których jedynym wymiernym wynikiem była śmierć dziesiątek czy setek tysięcy, a z drugiej strony absolutne ignorowanie wydarzeń które faktycznie przyniosły zamierzony efekt. W życiu codziennym to samo: to że człowiek się nie urobi jak osioł w robocie nie dość ze nie jest doceniane, tylko wręcz ganione, traktowane jak ujma na honorze. Codziennie tylko licytacja kto ma gorzej. Kto się musi więcej urobić, ten powinien mieć większy szacunek i większa wypłatę. To czy ta robota ma jakikolwiek sens schodzi na dalszy plan. Najbardziej istotne jest że się człowiek zmęczył. Zaradność? Ambicja? Rozwój? Na co to komu? Cierpienie – to jest wartość!
0.041227102279663