Tlenek tytułu

32
A teraz słów kilka o tym, czego absolutnie NIE robić.
W 2014 roku (jakoś na początku jesieni) zajeździłem się w pracy niemal na amen. Wieczorem wpadłem na bezczelny pomysł zjedzenia kolacji. Moją ofiarą miały paść parówki (pewnie jakieś najtańsze z biedry), jednak w międzyczasie zasnąłem. Obudził mnie pies liżący mnie po twarzy i piszczący. Jakieś 30-40 cm nade mną była ściana (a raczej sufit) czarnego dymu.
Dziś, po 8 latach niemal powtórzyłem ten wyczyn. Z tym, że nie było psa, który obudziłby mnie, a czarny dym wywiewały otwarte okna. Było "jedynie" siwo i mgliście. Pomijając swąd spalonego jedzenia, od którego gorzej pachną chyba tylko onuce Grzesia Brauna, przypominam, że tlenek węgla jest 1,5x cięższy od powietrza, a podtrucie się tym gównem do najprzyjemniejszych doznań nie należy (nawet ten post pisałem jakieś 20 minut, żeby poskładać sensowne zdania). Tak więc, drogie dzidki, uważajcie na takie pierdoły jak choćby gotowanie gęstych sosów, gdy padacie na twarz.


PS. Dla dociekliwych: jarając żarcie, doprowadzamy (w specyficznych warunkach) do spalania niecałkowitego - stąd tlenek węgla. A ile innych pojebanych gazów powstaje dodatkowo, to wie już chyba tylko Himmler ;)
Tlenek tytułu
0.040334939956665