Nocna masakra - halloweenowy slasher

0
...
Samochód był naprawdę blisko. Chłopaki znaleźli się już w zasięgu jego reflektorów. Ryk silnika narastał.
- Kurwa on nie zwalnia. – zaczął krzyczeć Maniek.
Faktycznie auto nie zwalniało. Wydawało się nawet, że kierowca dodał z premedytacją gazu tuż przed momentem, w którym uderzył w trzech młodzieńców. Głowa próbującego się podnieść Witka miała bardzo bliski kontakt ze zderzakiem samochodu w skutek czego trysnęła na wszystkie strony krwią jak dojrzały pomidor gdy się go mocno zgniecie. Stopy Mańka i Bola zostały dosłownie wyrwane z butów po uderzeniu. Ich bezwładne ciała zgięły się do przodu, a ich głowy uderzyły w przednią szybę łamiąc im natychmiast karki zanim jeszcze poczuli ból połamanych kości nóg. Ogromna siła uderzenia sprawiła, że wylecieli na kilka metrów w górę, a kiedy spadli już na asfalt turlali się jeszcze prze chwilę jak szmaciane lalki. Ekipa była w szoku. Nikt nie ruszył się z miejsca żeby pomóc kolegom. Auto z piskiem opon zatrzymało się po kilku sekundach by zaraz potem ruszyć na wstecznym. Kiedy znów stanęło w miejscu drzwi się otwarły i z jego wnętrza wyskoczyła wysoka postać w skórzanej kurtce. Nieznajomy zaczął świecić latarką po drodze najwyraźniej szukając swoich ofiar.
- Co … co … coś Ty zrobił cz … człowieku? – jąkał się Alojz.
Kierowca momentalnie poświecił w stronę, z której usłyszał głos. Gdy tylko dostrzegł chłopaków ruszył w ich kierunku. Pierwszy oberwał najbliżej stojący Młody. Napastnik miał w ręce stalowy klucz do kół, którym uderzył chłopaka w czoło. Kiedy ten upadł nieznajomy z dziką furią zaczął bić na oślep swoją bronią. Po kilku sekundach przestał. Poświecił na zmasakrowane ciało upewniając się, że wykonał swoją robotę. Alojz nie zrobił w tym momencie ani kroku. Stał jak sparaliżowany. Gruby za to puścił się pędem przez lasek. Biegł ile sił w nogach w potwornych ciemnościach potykając się co chwilę. W pewnym momencie zderzył się boleśnie z drzewem. Odbił się od niego i upadając poczuł, że coś przeskoczyło mu w kolanie. Zawył z bólu kiedy kości ułożyły się w nienaturalnej pozycji. Alojz w tym samym czasie czuł jak ciepła stróżka moczu spływa mu po nogach. Morderca jego kolegów zbliżał się do niego bardzo powoli. Chłopak nawet nie zasłonił się kiedy spadły na niego mordercze ciosy rozłupujące mu czaszkę. Gruby próbował się czołgać ale nie bardzo wiedział, w którą stronę powinien. Po upadku całkowicie stracił orientację w terenie i nie wiedział, z której strony uciekał. Nie chciał jednak zostać w miejscu. Wola przetrwania wygrywała z paniką. W pewnym momencie dostrzegł za krzakami światła. Zrozumiał, że zamiast oddalać się od drogi pechowo wracał w jej kierunku. Było już jednak za późno na zmianę kierunku ucieczki. Gruby usłyszał szelest kroków i pękające gałązki. Podkulił nogi i zamarł w pozycji embrionalnej. Nie mógł uspokoić oddechu. Dyszał jak stary parowóz. To niestety sprawiło, że po chwili został oświetlony przez latarkę. Szaleniec podbiegł do niego i skoczył mu ciężkimi buciorami prosto na pokiereszowane nogi. Gruby z bólu zamknął oczy i krzyknął przeraźliwie. Ten moment wykorzystał nieznajomy i wbił mu z całej siły w gardło swój klucz do kół przebijając nim na wylot kark. Chłopak zaczął rzęzić i pluć pieniącą się krwią. Mężczyzna mocno nadepnął na wystający pręt i przygwoździł nim swoją ofiarę do ziemi.
- Bartek zwijajmy się stąd. – Areczek ciągnął brata za ramię. – Widziałeś co tam się stało. Słyszałeś krzyki.
...

Sen na jawie - Nocna masakra
https://youtu.be/-sdtjDbLnn4
0.046948194503784