Super historię znalazłem

2
Polak wygrywa kłótnię z żołnierzem Wehrmachtu

Czy Polak mógł wygrać kłótnię z żołnierzem Wehrmachtu podczas okupacji? Okazuje się, że tak – wystarczyło posiadanie odpowiednich papierów oraz dobra znajomość języka niemieckiego. Kazimierz Leski – należący do konspiracji Armii Krajowej – wgrał pewnego razu sprzeczkę z wartownikiem z Wehrmachtu, w dodatku w nasilonym okresie represji po upadku Powstania Warszawskiego z 1944 roku. Nawet więcej – kłótnia polegała głównie na tym, że Leski okrzyczał Niemca a ten ostatecznie przyznał mu rację. Takie „zwycięstwo” było możliwe z dwóch powodów: Leski posiadał idealnie podrobione papiery Reichsdeutscha (Niemca z terenu Rzeszy) oraz biegle władał językiem niemieckim. Tak pisał o tym wydarzeniu w swoich wspomnieniach „Życie niewłaściwie urozmaicone. Tom 2”:

„W związku z naszymi poszukiwaniami ludzi [walczących wcześniej w Powstaniu] wędrowaliśmy któregoś dnia z ‘Krzesławem’ gdzieś w terenie pomiędzy Podkową Leśną Wschodnią a Komorowem. Oczywiście piechotą, bo dojazdu nie było tam żadnego. Choć jesień, ale we wczesnych godzinach popołudniowych widoczność doskonała, pole otwarte, żadnej osłony. I tak idąc natknęliśmy się na roboty przy budowie zapór i rowów przeciwczołgowych, prowadzone przez Wehrmacht przy pomocy Polaków zagnanych tam prawdopodobnie w łapance. Gdyśmy to spostrzegli, za późno już było na wycofanie się. Szliśmy więc naprzód. 

Nadzorujący roboty Niemiec zatrzymał nas i zażądał dokumentów. ‘Krzesław’ pokazał mu swoje, a Niemiec od razu chwycił je i zabrał. Moich dokumentów Reichsdeutscha zabrać nie mógł, a ja od razu zacząłem ostrym tonem wymyślać mu, jakim prawem nas zatrzymuje. On znów starał się atakować tezą, że przecież to jest strefa przyfrontowa, w której poruszać się nie wolno. Wymiana zdań była dość ostra, ale stopniowo podnosiłem głos i starałem się go odpowiednio ‘ustawić’. […] I darłem się dalej coraz ostrzej. Niemiec wyraźnie się speszył. Korzystając z sytuacji, ‘Krzesław’ wyjął mu, rzeczywiście chyba trochę oszołomionemu, swoje dokumenty z ręki i powoli zaczął się wycofywać. Mieszanie z błotem Niemca kontynuowałem, dopóki ‘Krzesław’ nie zniknął z pola widzenia i coś nakrzyczawszy na zakończenie poszedłem w swoją stronę. Jak zauważyłem, korzystając z naszej ‘wymiany zdań’, z robót tych ulotniło się jeszcze sporo ludzi.”

Fotografia: żołnierze z 10 pułku SS Totenkopf (ubrani w kożuchy) podczas zmiany warty przy wejściu na Zamek Królewski w Krakowie w latach 1940-41. Spotkania z niemieckimi wartownikami – zarówno z Wehrmachtu jak i SS – nigdy nie były przyjemne dla Polaków, niemniej jednak sprawnie działająca konspiracja potrafiła zapewniać dokumenty tak dobre, że pozwalały przejść przez prawie każdą kontrolę prowadzoną przez niemieckich okupantów. Źródło: NAC.
Super historię znalazłem
0.043717861175537