Januszex 9000 pro

19
Dzidki, obczajcie co się odjebało w Januszexie, w którym pracuję. Abstrakcje i inne matematyczne aberracje, to przy tym ciota i chuj.
Ale do rzeczy.
Dwa słowa o właścicielu  Januszexu, żebyście wiedzieli z kim mam do czynienia.
Otóż jest to typ, który potrafi wysłać do kontrahenta maila o treści (pisownia oryginalna): "proszę dać mi szanse, 
a tym razem napewno nie zawiode (...)".
Jak się domyślacie, Janusz pisze takie bzdury, kiedy któryś wkurwiony dostawca zaczyna żadać zapłaty z góry.  A to dlatego, że kiedy Janusz dostaje fakturę na przelew, powiedzmy 14 dni, to najczęściej ma to w chuju i płaci po 
2 - 3 miesiącach.
Ogólnie "piniądze", to sens jego gównianego żywota.

No i tak się któregoś razu zdarzyło, 
że Janusz wyłapał zamówienie (właściwie to na gębę, bo creme de la creme polskiej przedsiębiorczości nie zawiera umów na papierze. Wystawia ludziom najczęściej jakieś świstki, 
na których wpisuje tylko, co klient kupuje i za ile. Swoją drogą, to dziwię się ludziom, że się godzą na taką prowizorkę, ale chuj tam, nie w tym rzecz).

Tak czy owak, Janusz niczym Sapkowski wziął "piniądze" z góry, a dokładnie, była to zaliczka w wysokości 50% wartości zamówienia.
Oczywiście realizacja odbyła się 2 miesiące po terminie, więc klient wkurwiony na maxa, ale że nie ma umowy, to mógł Janusza w pompkę cmoknąć, wiadomo.
W każdym razie, wpada gość do biura, żeby się rozliczyć. Janusz oczywiście już czeka i widać, że w myślach  przepierdala tę kasę na bzdury, typu odzież marki Vesracze, czy np. wyjazd 
z sobie podobnymi jełopami na galę KSW.
Przedstawienie czas zacząć.
K - klient.
J - Janusz.

K: to ile mi tam jeszcze zostało do dopłaty?

J: eee, ten, no, chwileczkie... to pan nie wie, ile ma pan zapłacić?

(Tak, zgadliście. Ten debil nigdzie nie zapisał jaka jest wartość zamówienia 
i ile gość wpłacił zaliczki!!!).

K: pan sobie jaja robi, czy ki chuj??
J: eee, chwileczkie, zaraz się wszystko wyjaśni...

(Chuj tam się wyjaśnił, ale po kilku minutach rozmowy Janusz ustalił 
z klientem, że ten miał do zapłaty za całe zamówienie 9000 zł).
A teraz kwestia wpłaconej zaliczki:

J: eee, to pamięta pan ile wpłacał zaliczki?
K: nie pamiętam. A pan tego nie zapisał?
J: no, nie. Ale z reguły pobieram 50%. 
K: ok, to ustalmy, że wpłaciłem panu 4500 zł zaliczki. Chociaż zastrzegam, że nie pamiętam, czy to na pewno była taka kwota...
J: OK, hehe, tak musiało być, hehe. 

I tu zaczyna się moja rola. Bo już nie mogłem tej farsy dłużej słuchać. 
I mówię tak: szefie, ale słyszymy, że pan nie jest tak na 100% pewien, że to FAKTYCZNIE było 4500 zaliczki. 
Może w tej sytuacji warto umówić się 
z panem, że pojedziecie do niego, 
do domu, żeby pan spokojnie poszukał pokwitowania wpłaty zaliczki, które mu wypisałeś?

J: Co? Chyba żartujesz. Ustaliliśmy już wszystko. Co ty myślisz, że pan chce nas oszukać? Jest OK, hehe. 

Pamiętam, że wtedy pomyślałem: 
Jezu, co za, kurwa, kretyn. 
Ale chuj, niech tak będzie. Wysrałem się na to. W końcu to nie moja firma. 
Pan klient zapłacił te 4,5 k. i czym prędzej wyszedł zmieszany tym, co się właśnie w Januszexie odjebało. 

A teraz najlepsze. 
Jak się okazało, to klient wpłacił Januszowi nie 4500, tylko 3000 zł zaliczki. Skąd wiem? 
Bo gość był na tyle w porządku, że po powrocie do domu znalazł pokwitowanie od Janusza i zadzwonił do nas, do biura, żeby sprawę wyjaśnić. Szanuję go za to. 
Jak się domyślacie, Janusz prawie umarł, kiedy mu powiedziałem, 
jak pięknie sam siebie zrobił w chuja. Dawno się tak nie uśmiałem z tego kretyna xD 
Dodam, że klient na drugi dzień przyniósł brakujące 1,5 k. 

A morał z tej historii jest taki, że kiedy jest Wam, Dzidki, źle i żyć się odechciewa, to pomyślcie sobie, jakie macie, kurwa, szczęście, że nie urodziliście się takimi Januszami XD 

Dzięki za czas poświęcony na czytanie moich wypocin i już wypierdalam.
0.046432018280029