Pomocy. Jestem w dupie i już się w niej urządziłem

105
Siema. Zwracam się do dzidków którzy chorowali lub chorują na kurwę depresje i udaje im się z nią walczyć. Chciałem poznać wasze sposoby, być może są jeszcze rzeczy których nie próbowałem.

Generalnie depresja trzyma mnie za jaja od 6 lat, mam nerwicę natręctw, lęki i jestem w chuj aspołeczny. W zasadzie cały czas jest tylko gorzej, mimo że wydaje mi się, że robię naprawdę sporo.

Przede wszystkim: nie biorę narkotyków, nie palę papierosów, ogaraniczam mocno alko, staram się nie oglądać pornoli i nie walić gruchy i całkiem nieźle mi to wychodzi. Ćwiczę nieprzerwanie od prawie 3 lat, nie na siłowni bo boję się obcych ludzi tylko w domu jakieś podstawowe ćwiczonka typu pomki, przysiady, rozciąganie i generalnie trening z hantelkami, czasami rower. Od roku napierdalam leki tylko sam już nie wiem czy ludzie którzy mówią, że pomagają, mówią prawdę czy lecą w chuja - praktycznie co miech, co 2 mam zmieniany lek, jedne sprawiają że mam troszkę więcej energii (czyli rozwiązują z 10% moich problemów), inne powodują przemęczenie i otępienie więc je odstawiam. Byłem chwilę na terapii ale czułem że to całe gadanie jest bez sensu i do niczego nie prowadzi i zrezygnowałem. Ale mam zamiar dać za kilka dni jeszcze jedną szansę. Staram się ogarnąć jakieś hobby, gra na jakimś instrumencie itd. Było też dużo problemów z pracą, byłem bezrobotny przez dość długi czas, byłem na kursie i stażu który był tak naprawdę bezcelowy. Zrobiłem kurs na widlaki jak każdy kto nie wie co robić w życiu ale czuję że to było w ogóle nietrafione - myślałem że ta praca zajmie moje myśli ale ciężko to zrobić jak jedyne co robisz to kurwa jedziesz pierdolnąć palete z jednego kąta w inny.

Generalnie mój problem polega na tym że dużo rozmyślam, analizuję, gadam ze sobą w głowie i tworzę jakieś pierdoły, jak rozmowa z kimś tam na przykład (xD). Do tego czuję tak kurwsko dużą pustkę i bezcelowość swojego życia, że to jest nie do opisania. Jak wracam z robo do domu to jest moment kiedy się cieszę a później myśl "i co ja będę robił w tym domu, po co ja tam wracam".  Jest też trochę tak, że właściwie nie mam powodu żeby żyć, nigdy nie miałem dziołchy, pochodzę z dosyć biednawej rodziny, jestem spłukany, na nic mnie nie stać, całe moje "przyjemności" ograniczają się do siedzenia przed kompem i czasami wyjdzie się ze znajomymi. Od 1,5 roku niemal codziennie myślę żeby jebnąc tego samobója. 

Jeśli ktoś z was doczytał ten wysryw do końca to chciałem zapytać, czy jest jeszcze coś co mogę zrobić? Jest pizda trochę bo kończą mi się pomysły, a męczyć się w niekończoność też nie ma to sensu. Z góry dzięki za wasz stracony czas, adios i Wypierdalam xD
0.051476001739502