Medycyna alternatywna, czyli żerowanie na chorych

38
Witajcie dzidowcy!

Przychodzę dziś do was z dzidą będącą swoistym przeglądem metod "medycyny alternatywnej", czyli niemedycznych, a najczęściej legalnych terapii, które jedyne co mają na celu, to was okraść.
Braliście kiedyś Oscillococcinum? Zapisaliście na biorezonans? A może łykacie Stodal, gdy macie kaszel? Jeśli tak, to daliście się oszukać.
Medycyna alternatywna, czyli żerowanie na chorych
Homeopatia

Homeopatia jest zdecydowanie najbardziej rozpowszechnioną metodą medycyny alternatywnej. Żaden inny medyczny wał nie przynosi tak grubych miliardów zysku, będąc przy tym całkiem legalnym.

Na czym jednak homeopatia polega?

Jest to opracowany w XVIII w. sposób leczenia, w którym jedynym kryterium uznawania leku za przydatny jest wywoływanie takich samych objawów jak właściwa choroba, w myśl zasady "podobne lecz podobnym". Na wymioty przyjmujemy coś co powoduje wymioty, na biegunkę, lek wywołujący biegunkę. Jak to ma prawo działać? Ano nie ma. Mogłoby co najwyżej zabić, bo substancje z których korzysta homeopatia nie muszą wcale być lekami. Na ratunek przychodzi 2 założenie homeopatii jakim jest rozcieńczanie, często nazywane "pamięcią wody". Powszechnie wiadomym jest fakt, że "dawka czyli truciznę". Substancja która leczy, może nas zabić w wyższych stężeniach. Homeopaci wykrzywili ten dogmat medycyny, biorąc szkodliwe w danej przypadłości leki, lub wręcz trucizny i rozcieńczając je poza granice rozsądku. Na litr wody dodajesz kroplę substancji aktywnej, a następnie wytrząsasz, wytrząsasz... jeszcze 10 tysięcy razy i woda magicznie stała się lekiem, będąc skażona tylko minimalną dawką trucizny. Bierzemy kroplę tego wywaru i dodajemy do kadzi wody a potem co? A potem wytrząsamy. Powtarzane dziesiątki razy cykle rozcieńczania i wytrząsania sprawiają, że w niektórych preparatach homeopatycznych bardziej prawdopodobne jest nieznalezienie jednego nawet atomu pochodzącego z substancji czynnej, niż że jakiś się tam zaplątał.

Oczywiście woda jest tu swoistym uproszczeniem - substancję czynną rozcieńcza się w substancjach pomocniczych takich, jakie miałby prawdziwy lek. Jedyne czego brakuje, to substancja czynna.

Jeśli zagłębicie się w skład, możecie znaleźć przekonujące dawki rzędu 0,9g substancji czynnej na 100g preparatu. Jest to pułapka na dociekliwych, którzy chcieliby wiedzieć, co zażywają. Substancje czynne mają jednak tajemniczo brzmiące dopiski np. Pulsatilla 6CH 0,95 g lub Rumex crispus 6CH 0,95 g. Co one oznaczają? Są to wskaźniki potencji homeopatycznej, czyli rozcieńczenia. W tym przypadku oznaczają one, że podane dawki sasanki i szczawiu są dla 60-krotnie rozcieńczonego roztworu. CH oznacza rozcieńczenia x10, C x100 a LM x50.000


Wady i zalety:

Działanie placebo - wierzysz, że leczy i czujesz się lepiej

Są sprzedawane w aptekach i przepisywane przez lekarzy zamiast leków. Sprawdźcie sobie strony internetowe z asortymentem dowolnej apteki, powinni mieć całą zakładkę z niedziałającymi preparatami.
Medycyna alternatywna, czyli żerowanie na chorych
Akupunktura

Akupunktura wywodzi się ze starożytnej medycyny Chińskiej. Narosło wokół niej wiele legend i kontrowersji, gdyż posiada ona pewne właściwości lecznicze, dodając do nich dziesiątki rzekomych korzyści wynikających z azjatyckiego mistycyzmu i wiary w krążące po ciele energie, których to regulacja jest głównym celem akupunktury.

Podstawowe założenie tej metody to odnalezienie punktów, gdzie przepływająca przez nas energia wszechświata oddziałuje na nasz organizm. Mapę tej odważnej teorii zamieszczam poniżej:
Medycyna alternatywna, czyli żerowanie na chorych
Oczywiście map jest wiele, często wzalejmnie sprzecznych, lokujących miejsce oddziałujące na wątrobę zarówno na dłoni, stopie jak i na plecach. Nierzadko uwzględniany jest też wpływ żywiołów. Wszystkie te mapy łączy jedno - są bezużyteczne a tak rozumiana akupunktura nie ma prawa działać.
Współcześnie bywa ona stosowana do wywoływania stanu zapalnego, celem lepszego ukrwienia, czy osłabiania napięcia mięśni. Jeśli chcecie korzystać z akupunktury, zabiegi są podobno bezbolesne, upewnijcie się jednak że gabinet który odwiedzacie nie wyznaje mistycznych bredni, gdyż tą dziedziną zajmują się zarówno faktycznie leczący rehabilitanci, jak i szarlatani.
Bardzo podobną funkcję do akupunktury spełnia akupresura, gdzie zamiast nakłuwania igłami mamy uciskanie miejsc na ciele. Posiada ona te same wady co akupunktura, zaś jej zalety są podobne co w normalnym masażu, choć często daje słabsze rezultaty.
Wady i zalety:

Najskuteczniejsza jest w przypadku leczenia przewlekłego bólu i stanów zapalnych, co przekłada się pośrednio na wspieranie terapii w wielu chorobach takich jak choroby układu krążenia, dróg oddechowych, czy bóli mięśniowych. Bywa także przydatna dla sportowców, gdyż rozluźnia mięśnie i lokalnie zwiększa ukrwienie.
Tradycyjna, licząca 5000 lat sztuka jest bezużyteczna, gdyż odwołuje się do pobudzania meridianów i opiera swoje działanie o funkcjonowanie nieistniejących kanałów energetycznych.
Medycyna alternatywna, czyli żerowanie na chorych
Biorezonans

Biorezonans jest metodą diagnostyczno-terapeutyczną, czyli udaje, że wykrywa  chorobę, a potem udaje, że ją leczy. Biorezonans opiera się na wierze, że organizm człowieka emituje bliżej niezidentyfikowane fale, których częstotliwość zmienia się w przypadku choroby. Urządzenia do biorezonansu mają rzekomo odbierać fale za pośrednictwem trzymanych w dłoniach elektrod i wykrywać odchylenia, by zlokalizować chorobę.
Kiedy bioenergoterapeuta "znajdzie" już chory narząd, nie kłopocze się z reguły rozpoznaniem, co z tym narządem jest nie tak. Fale mamy nieodpowiednie, więc trzeba nas dostroić... prądem. Te same elektrody, które wykrywały nieistniejące fale, przepuszczają teraz przez organizm słabe impulsy elektryczne, co ma rzekomo leczyć pacjenta. O tym, że leczenie różnych narządów przebiega dokładnie tak samo, co podważa celowość wcześniejszej diagnozy, pacjenci zazwyczaj nie pytają. Pewnie zmienia się częstotliwość prądu, co jak się domyślacie, wpływ ma żaden. Tutaj krótko, bo do prawdy nie ma wiele do omawiania.
Wady i zalety

Zalet nie ma. Przykro mi, ale placebo.
Prąd, choć dla przeciętnego człowieka nawet nieuodczuwalny, może zaszkodzić osobom z rozrusznikiem, metalowymi implantami, czy kobietom w ciąży oraz chorym na padaczkę.
Medycyna alternatywna, czyli żerowanie na chorych
Ajurweda

Ajurweda jest gałęzią medycyny alternatywnej wywodzącej się z indyjskich wierzeń.
Zakłada ona, że każdy zbudowany jest z 5 elementów wymienionych na obrazku powyżej. Żywioły ( i przestrzeń) pogrupowane są w 3 kategorie: Vatta, Pitta i Kapha. Są to tzw. dosze, czyli typy konstrukcji ciała i każdy z nas posiada 2 z nich, przy czym trzeci jest mniej znaczący.
Vatta posiadają osoby szczupłe, energiczne i o słabej odporności
Pitta to osoby z dużym apetytem, które dużo piją i obficie się pocą ( już nigdy nie spojrzysz tak samo na kebaba w picie)
Kapha to osoby leniwe i spokojne, najczęściej niskie i krępe
Istnieją quizy pozwalające określić, które dosze są u nas dominujące, "profesjonaliści" wykorzystujący tę metodę stawiają jednak na starą dobrą technikę "widzę, że gruby i powolny, więc Kapha".
Znając nasze dosze, przepisują nam dietę dostosowaną do naszego temperamentu. Nie są to profesjonalne plany dietetyczne, bardziej ogólne zalecenia, np. zimna woda dla Pitta i ciepłe posiłki dla Vatta, uwzględniające ponadto specjalne potrawy takie jak Złote mleko, czy Kitchari.
Wady i zalety

Jeśli z jakiegoś powodu zamiast u dietetyka wylądujemy u ajuwerdysty, dostaniemy spersonalizowaną dietę, której stosowanie może zachęcić nas do większej aktywności fizycznej, sama zaś dieta raczej nie zaszkodzi.

Po prostu idź do dietetyka zamiast pić mleko z miodem i masłem, bo ktoś ci powiedział, że składasz się z przestrzeni i powietrza.


To już wszystko na dziś. Metod jest jeszcze wiele, ale wydaje mi się, że omówiłem  najważniejsze. Trzymajcie się i nie dajcie oskubać w trosce o zdrowie.
0.088193893432617