Audiofilskie absurdy — czyli nabijanie pasjonatów w butelkę

53
Wydawać mogłoby się, że audio jest dziedziną racjonalną, poddaną twardym zasadom matematyki, fizyki i chemii, jednak choćby ze względu na to, że odbiór i interpretacja dźwięków jest procesem w znacznej mierze osobniczym, zawsze będziemy mieli do czynienia z marginesem zjawisk nie podlegającym ścisłym definicjom. I właśnie w tym błotku niedopowiedzeń, nieokreśloności, niejasności i subiektywnych preferencji poruszają się kłusownicy, którzy zastawiają wnyki na nieprzytomnie zdesperowanych audiofilów, którzy sprzedadzą własne nerki, żeby tylko obstawić jeszcze jeden gadżet o mętnej legendzie i niewiadomym pochodzeniu. Poniżej rzeczy, które noszą wszelkie znamiona audiofilskich amuletów. Jeśli się pomyliliśmy w ich wyborze, to tylko z powodu wrodzonego matołectwa.
Audiofilskie absurdy — czyli nabijanie pasjonatów w butelkę
Akiko Audio GEM 1. Holenderskie filtry do kabli głośnikowych, eliminujące wszelkie elektrośmieci. Tajemnicą ich działania jest mieszanka 7 minerałów i kamieni szlachetnych, a inspirację do stworzenia tego wynalazku dała konstatacją, iż medycyna naturalna już od dawna korzysta z dobrodziejstw różnego rodzaju skamielin. Ceny – od 90 euro.
Audiofilskie absurdy — czyli nabijanie pasjonatów w butelkę
Ballerina Sweetspot. Dzieło szwedzkiej firmy Klutz to specjalny fotel odsłuchowy, który można doregulować tak, by audiofil zajął optymalną pozycję podczas uprawiania swojego hobby. Fotel został wyceniony na 9 tys. euro, jednak mimo to nadal nie wiem na czym polega jego przewaga nad innymi meblami tego rodzaju, które są i ładniejsze, i wygodniejsze.
Audiofilskie absurdy — czyli nabijanie pasjonatów w butelkę
Musicmask. Specjalne czarne gogle, które wkłada się po to, żeby słuchać po ciemku. Bo podobno po ciemku jest lepiej. Aby się przekonać o tym, trzeba wydać 44,95 $. Dodajmy jeszcze, że Miles Davis i Herbert von Karajan prawdopodobnie byli idiotami, skoro zawsze grali w lepiej lub gorzej, ale zawsze oświetlonych salach.
Audiofilskie absurdy — czyli nabijanie pasjonatów w butelkę
Optimizer Zero Ω i 75 Ω. Zatyczki do terminali RCA, dzięki którym redukuje się szkodliwą energię wydobywającą się ze sprzętu w postaci wysokich częstotliwości oraz niepożądane odbicia w tym paśmie. A co z rozbłyskami na Słońcu? Cena za parę Zero 75 wynosi 159 euro, zaś za parę Zero – 130
Audiofilskie absurdy — czyli nabijanie pasjonatów w butelkę
Kontakt Furutech. Antymagnetyczny, rodowany, miedziany i wykończony włóknem węglowym. Cena – wynosząca ok. 600 złotych – skutecznie odciąga od myślenia, co z kilogramami podłych przewodów, którymi elektrownia doprowadza prąd do audiofilskiej świątynki.
Audiofilskie absurdy — czyli nabijanie pasjonatów w butelkę
TwisterStop 2D. Piramidki skuteczne horyzontalnie i wertykalnie w oczyszczaniu pomieszczeń z zanieczyszczeń elektromagnetycznych. Mają wymiary 30x30x30 cm, a zestaw 6 sztuk kosztuje 480 euro. Producent twierdzi, że tworzą o wiele milszą i zdrowszą atmosferę podczas słuchania muzyki, pomijając fakt, że wyraźnie poprawiają reprodukcję dźwięku.
Audiofilskie absurdy — czyli nabijanie pasjonatów w butelkę
Mini Tuning Chips. Plastry na różnego rodzaju sprzęt i
powierzchnie, oczyszczające klimat z elektrosmogu. Jak powszechnie wiadomo, jest on zmorą każdego audiofila, ale dzięki tym drobiazgom to już miniony koszmar. Pakiet 113 sztuk chipsów kosztuje 250 euro.
Audiofilskie absurdy — czyli nabijanie pasjonatów w butelkę
Cardas Clarifier. Nie myślałem, że sprawy posuną się tak daleko, a jednak! Oto kosztująca (tylko) 99 centów aplikacja demagnetyzująca na iPoda, iPada, iPhone’a i iToucha. Znakomity przykład audiofilskiego szamanizmu ze wszelkimi znamionami szacunku dla wiedzy, postępu, piękna, prawdy i sprawiedliwości.
Audiofilskie absurdy — czyli nabijanie pasjonatów w butelkę
Nordost Harmonizer Qv2. Filtr sieciowy, który kosztuje 350 dolarów i poprawia wszelkie aspekty brzmienia i obrazu. Aż strach pomyśleć, co będzie się działo z prądem, kiedy do jego porządkowania ten gadżet zostanie wykorzystany razem z gniazdkiem Furutecha.
Audiofilskie absurdy — czyli nabijanie pasjonatów w butelkę
Furutech DF2. Kobiety (i niektórzy mężczyźni) mają prostownice do włosów, a audiofile – prostownice do winyli. Normalny człowiek, gdy trafi mu się zwichrowany longplay – idzie do sklepu i wymienia go na prosty. Ale kto powiedział, że audiofil to normalny człowiek. Kto by zresztą w to uwierzył?
Audiofilskie absurdy — czyli nabijanie pasjonatów w butelkę
Golarka do CD – obcina płyty na wymiar i daje odpowiedni kąt. Najbardziej radykalne narzędzie poprawy płytek CD. Tym razem FREZUJE je na bardziej okrągły kształt. Ostrze nie tylko poprawia prawdziwość kształtu płytki ale zakańcza ją idealnym kątem 38° który najskuteczniej poprawia celność lasera. Operacja zakończona jest pomalowaniem krawędzi specjalnym czarnym flamastrem.

Skutek –mniejszy mechaniczny jitter, i lepsza dokładność lasera. Daje to łatwo słyszalną poprawę przejrzystości i więcej detali. Starcza na około 2000 płytek.
Audiofilskie absurdy — czyli nabijanie pasjonatów w butelkę
Tubeolator – maść na tranzystory, która daje brzmienie lampowe. Producent śmiało przyznaje się, że nie ma pojęcia jak to działa. Domyśla się jedynie, że energia sygnałów powodujących nieprzyjemny dźwięk zostaje w lakierze zamieniona w mikrodrgania i w efekcie na ciepło. Smaruj tranzystory, przetwornik, wzmacniacz jednoukładowy, odczekaj kilka dni i ciesz się lampowym brzmieniem swojego sprzętu.
Audiofilskie absurdy — czyli nabijanie pasjonatów w butelkę
Oczyszczacz kwantowy. Oczyszczacz kwantowy bybee, jego działanie jest oparte na niesamowicie logicznym wniosku: Jest tak transparentny dla wszelkich sygnałów elektrycznych, że dołożenie go w dowolnym miejscu poprawia jakość danego elementu.

Inżynierowie bybee opracowali specjalny spiek elementów ceramicznych i tlenków rzadkich metali, aby uzyskać niemal nadprzewodność. W tym urządzeniu prędkość prądu osiąga 92% prędkości światła.
Według producenta, daje olbrzymią poprawę zastosowany pomiędzy transformatorem a mostkiem prostowniczym.
Dodane w szereg z kablem głośnikowym odciążają wzmacniacz i poprawiają transfer sygnału.
Dodane w interkonekcie cyfrowym redukują szorstkość cyfrowego brzmienia.
Audiofilskie absurdy — czyli nabijanie pasjonatów w butelkę
Nordost, producent super-drogich kabli, ma w zanadrzu wspaniały wynalazek.

Urządzenie, które wygrzewa przez 60-70 godzin kable dowolnego rodzaju, specjalnym zestawem odpowiednich sygnałów.

Wygrzewanie elementów zestawu audio, głównie kolumn to fakt. Rozruszane zawieszenie membrany jest bardziej miękkie, bas staje się mniej przyduszony i o wiele niższy. Co tu zrobić kiedy ktoś kupi nasz kabel, docisk, podkładkę i nie zasugeruje się że wydał 1500pln i nie usłyszy nieistniejącej różnicy? Otóż producenci znaleźli na to rozwiązanie – element musi się „wygrzać” i obiecują ze już niedługo zaczniesz słyszeć różnicę. To oczywiście wierutna bzdura ale jaka wspaniała wymówka.

Oczywiście inni producenci nie próżnują i kombinują co tu sprzedać – wierzą w wygrzewanie, sprzedajmy im wygrzewacz!

Wygrzewanie kabli nie ma najmniejszego sensu. Miedź nie zmienia swoich parametrów elektrycznych po przejściu żadnego sygnału.
Audiofilskie absurdy — czyli nabijanie pasjonatów w butelkę
Złote bezpieczniki do urządzeń, jak i do tablicy bezpieczników sprawią, że nawet ten element systemu będzie naprawdę audiofilski. Tylko w ten sposób osiągniecie Państwo naprawdę dopracowany i detaliczny dźwięk.

Proszę pomyśleć, audiofilski odtwarzacz, audiofilski wzmacniacz, drogie kolumny oraz osobne zasilanie dla tego zestawu. Grube, drogie i pozłacane ze wszystkich stron przewody zasilające, a na koniec prąd przepływa przez cienki drucik wart 10 groszy. Teraz i ten element może być “na poziomie”. Niemiecki producent proponuje Państwu bezpieczniki o wszelkich rozmiarach i wartościach spotykanych na rynku. Czy to działa? Najwyższej jakości złote bezpieczniki zaskakują każdego, poprawa dźwięku jest niewiarygodna. A to wszystko za niewielką kwotę. Typowy bezpiecznik do odtwarzacza CD o wartości np. 315 mA kosztuje zaledwie 30 złotych…
Audiofilskie absurdy — czyli nabijanie pasjonatów w butelkę
Magiczne kamyki to kompleksowy system strojenia pokojowego i systemów audio w oparciu o specjalne właściwości fizyczne wysoko symetrycznych struktur krystalicznych. Brilliant Pebbles ewoluował od czasu jego wprowadzenia 6 lat temu w londyńskim Hi-Fi Show. Brilliant Pebbles dotyczy głównie rezonansu i RFI / EMI , z problemami absorpcyjnymi związane z audio, głośnikami i kablami, a także z problemami odbicia akustycznych fal w pomieszczeniu. Brilliant Pebbles składa się z wielu szlachetnych i półszlachetnych kryształów – wyselekcjonowanych dla jak najlepszej skuteczności.
W ofercie można rozróżnić wiele wymiarów kryształków (Duże, Mini i Micro ). Mają też różne zastosowanie… no i oczywiście cene:

Duże kamienie na podłodze w rogach pomieszczenia, duży rozmiar Brilliant Pebbles zmniejsza zawirowanie ciśnienia dźwięku w zakamarkach pomieszczeń. Również skuteczny na wzmacniaczach, na górze szafek głośnikowych. Cena 129 dolarów każdy.
Mini – Dostarczane w małych torebkach. Idealne zastosowanie na zestawie kina domowego w bliskim kontakcie CD,DVD a także gramofonu. 79 dolarów każdy.
Mikro – Również przechowywane w mały torebkach. Nadaje się do przyczepienia kabli RCA itp. 39 dolarów każdy.
Audiofilskie absurdy — czyli nabijanie pasjonatów w butelkę
Mata do przykrywania dysków CD podczas odtwarzania.
Wkłada się to cudo razem z płytką do odtwarzacza.
Niestety sposób działania owiany jest tajemnicą, wiadomo jedynie że mata jest antystatyczna i pochłania światło.
Efekty są jak zwykle oszałamiające, poprawa jakości wielka głównie w przestrzeni i detalach.

Filmy na DVD mają lepsze kolory i głębszą perspektywę .
cena złotej wersji „signature” : 199,- USD, zwykła wersja zielona to 95,- USD
Audiofilskie absurdy — czyli nabijanie pasjonatów w butelkę
ychodzi na to, że wystarczy znaleźć odpowiednią niszę i nawet największy absurd można sprzedać, jeśli dorobi się do tego odpowiednią ideologię.
0.097558975219727