Zupa

11
Mój stary to potrafi dopierdolić naprawdę niesamowity posiłek.
Dam taki uśredniony przepis, bo wariantów jest wiele.
Tata bierze zupę - ale nie odgrzewa - to nie w jego stylu. Bierze tę zupę, wpierdala ją na patelnię i zaczyna smażyć. Dodaje do tego hurtowe ilości cebuli, czosnku, pieprzu, trochę mąki żeby zagęścić, a na wierzch koncentrat pomidorowy. Smaży to wszystko aż nie zacznie się dymić. Potem zdejmuje z ognia i daje na balkon, żeby wystudzić. Przynosi z powrotem, obficie podlewa majonezem i zaczyna jeść. Przy czym je prosto z patelni, skrobiąc po niej łyżką. Je tylko i gada do siebie półszeptem "Ło kurwa", a pot występuje mu na czoło.
Czasami tate proponuje mi te swoje pyszności, ale zawsze odmawiam. Nie muszę chyba mówić, jakie koszmarne pierdy ma potem? Smród taki, że tapeta schodzi ze ścian.
0.043594121932983