Wygrana na niedźwiedzia

5
Pewien dziany Amerykanin, chcąc zrobić coś nietuzinkowego w swoim życiu postanowił, że wybierze się na wyprawę, na której upoluje niedźwiedzia na Syberii. Znalazł odpowiednią oferte w internecie i juz niecały miesiąc później stoi przed chatka po środku niczego i puka do drzwi. 
Drzwi otwiera wielki napakowany rosjanin, istny człowiek góra o twarzy mordercy.
-Hello
-Zdraswuj
-Ja w sprawie niedźwiedzia
-Haraszo, no dobra, ale najpierw zapraszam do środka, musimy sie przygotować.
Weszli do środka, rosjanin zabrał ze sobą strzelbẹ i małego ratlerka na smyczy na którego wołał Pikuś i wyruszyli w tundrę.
Po paru godzinach poszukiwań rosjanin nagle się zatrzymuje, i mowi do Amerykanina
-niedźwiedź jest niedaleko...
(Amerykan podjarany jak szesnastka na dyskotece, serce wali mu jak oszalałe)
-niedźwiedź jest na drzewie. Zrobimy tak: masz tu strzelbę, ja wchodze na drzewo, zrzucam niedźwiedzia a Pikuś zarucha go na śmierć.
Amerykanina zdziwiony pyta
-to po co mi ta strzelbę?! 
Rosjanin z trwogą w głosie mówi:
-gdyby sie okazało, że jednak niedźwiedź zrzuci mnie, będziesz musiał odjebać Pikusia.
0.040613174438477