W poszukiwaniu Boga

58
Dzidki, taka rozkmina życiowo-religijna.

Jestem niewierzący i często pisałem na dzidzie o tym, że chciałbym uwierzyć. Myśl o nieuchronnej śmierci, końcu egzystencji i nicości mnie przeraża, dlatego zazdroszczę wierzącym tego, że wierzą w życie pozagrobowe. Życie z wiarą w to, że po śmierci coś jest, musi być dużo lżejsze. Nie wiem, bo nie znam takiego życia, ale tak przypuszczam. Wiara nie jest czymś, czego można się nauczyć albo do czego można się zmusić. Albo się wierzy, albo nie. Tylko tyle i aż tyle. Dlatego, choćbym nawet nie wiem jak bardzo chciał uwierzyć, to nie mogę się do tego zmusić i nic na to nie poradzę.

Jak pisałem o tym na dzidzie, to niektórzy mi mówili, że być może nastąpi w moim życiu taki moment, że po prostu odnajdę Boga. Nie rozumiałem tego i nie rozumiem do teraz, ale...

Mam w okolicy taki basen letni na świeżym powietrzu. Ogólnie to są dwa duże baseny, z czego jeden głęboki (6 metrów w nagłębszym punkcie), do skoków z wieży. Ludzie często tam gubią różne rzeczy. Chodzę tam od dziecka i zawsze na dnie można było coś znaleźć. Zwykle jakieś gówno typu pojedynczy kolczyk, bezwartościowa bransoletka, gumka do włosów, okulary do pływania, albo coś takiego.

Byłem tam kilka dni temu i tym razem znalazłem coś innego... 

Zanurkowałem i zobaczyłem coś błyszczącego na dnie, na głębokości około czterech metrów. Zanurkowałem i wyłowiłem.
W poszukiwaniu Boga
Niby zwykłe, przypadkowe znalezisko. Ale zastanawiam się, czy to nie był przypadkiem znak od Boga. Ostatnio w moim życiu zachodzą duże zmiany i nie jest lekko. Podjąłem pewne wiążące decyzje i nie mam stuprocentowej pewności, czy były one słuszne. Biję się z myślami i nie mogę spać spokojnie.

Czy to możliwe, że Bóg daje mi jakiś znak? Czy to może być mój pierwszy krok na drodze do odnalezienia Boga?
0.043210029602051