Jak tu być normalnym?

42
Jak tu być normalnym?
Ja pierdolę, kobiety nawet przepisu na zupę nie potrafią dobrze napisać...

Sytuacja z dzisiejszego dnia:
Ustaliliśmy, że ja zrobię zupę.

Ja: Ok, to daj mi przepis,
Ona: Weź z neta, aniagotuje albo kwestiasmaku
Ja: (już lekko zdenerowowany) ok.
Otwieram obie strony z przepisem na krem z dyni i pytam - no to który to ma być przepis, bo się różnią trochę...
Ona: patrzy, patrzy...nie to nie te, czekaj dam Ci mój.
Ja: już bardziej wnerwoiny myślę sobie: to nie dało się odrazu?
Dostałem zeszyt (przepiśnik) z przepisami na różne dania od żony.
Myślę: Dobra, chuj, jedziemy z tym.
Żona ogarnęła dwa dni temu zakupy na zupę - krem z dyni.
Pokroiłem dynię  (pierw na pół i potem na kawałki). Przychodzi, żona jak połowę mam nieobraną:
Ona: jak Ci się to obierało? Łatwo?
Ja: No łatwo.
Ona: To już tak zostaw, pokrój drugą połowę bez obierania i daj to jeszcze do piekarnika.
Ja: Nie ma tego w przepisie
Ona: jest kartkę wcześniej.
Ja nic nie mówię, przewracam kartkę - Sałatka z bobem, myślę- taa wcześniej, może się pomyliła to sprawdzę kartkę później, kurwa...zupa ogórkowa.
Ja: NIE MA NIC KARTKĘ WCZEŚNIEJ ANI PÓŹNIEJ!
Żona przychodzi do kuchni, przewraca KILKA kartek do tyłu (czujecie to?) - TU JEST.
Ja: (już wnerwiony całkiem) To czemu tego nie napiszesz tam skoro trzeba to zrobić?!
Ona: Bo tu już mam napisane.
Ja do niej: Zajebiście (z przekąsem - wiecie o co chodzi)
(dodaję już do siebie bo do niej brak sił - Tylko skąd ja mam to wiedzieć?)
Robię to co tam pisze. Okej- dynia w piekarniku 180 stopni, 30 minut luzik, zajebiście teraz już pójdzie z górki.
Taaa... pójdzie, ale jak woda pod górkę...

Obieram cebulę, czosnek, marche....kurwa nie ma marchewki.
No nic wleję bulion i skoczę po marchewkę.
Bulion...bulion...hmmm...
Ja: Masz bulion?
Ona: Wodę wystarczy
Ok, kończę kroić warzywa ona wraca:
Ona: To może skoczysz po marchewkę i rzeczy na bulion, czy ja mam iść?
Ja: Pójdę (chciałem po prostu wyjść, bo szkoda "szczempić" ryja)
Kupiłem, przyniosłem, dokroiłem marchewkę, postawiłem bulion.
Właśnie czekam aż się zrobi. Już nie powinno być niespodzianek, ale to utwierdza mnie dlaczego to faceci są mistrzami kuchni i jeszcze długo będą, skoro kobiety nie potrafią nawet przepisu dobrze napisać...
Jak ja sobie napiszę jakiś przepis, to robiąc go za pół roku się nie wkurwiam, bo wszystko jest jasne (a gotować nie lubię i nie polubię).

Czy to tylko ja tak mam, że mnie to wkurwia, czy wy (żonaci) też to znacie?

Pozdro i pamiętajcie - tylko spokój nas uratuje.
0.039602041244507