Dalsza część tekstu o SKOKach
Polityka
1 r
4
Część pierwsza: https://jbzd.com.pl/obr/3293712/jako-ze-jest-juz-po-wyborach-to-nikt-nie-bedzie-jeczal-ze-to-kampania-wyborcza
> W 2005 roku Partia zdobyła po raz pierwszy władzę. Prezydentem został Lech Kaczyński, czyli - przypomnijmy - jeden z założycieli SKOK-ów. Już w 2006 Partia przedstawiła projekt ustawy o SKOK-ach, który przygotowała... Kasa Krajowa. Czyli koledzy prezydenta napisali ustawę sami o sobie, a rządzący Polską z tylnego siedzenia brat prezydenta (który chwilę później zostal premierem) wepchnął ją do Sejmu. Projekt przewidywał danie Kasie Krajowej jeszcze większej swobody w zarządzaniu całym systemem jak własnym folwarkiem. Na przykład miał znieść konieczność istnienia więzi zawodowej między członkami Kas. Oraz umożliwić świadczenie usług jednych Kas innym Kasom, co oczywiście zmonopolizowałoby sieć pod kierownictwem kilku największych Kas, najbliżej związanych z Krajówką. Czyli z kolegami prezydenta, którzy napisali tę ustawę. Oprócz tego projekt przewidywał, że klientami Kas mogłyby zostać podmioty, które w ogóle nie są członkami SKOK. A jeszcze oprócz tego znacząco rozszerzał wachlarz ich usług z wystawianiem tytułów egzekucyjnych włącznie. Aha: i Kasa Krajowa miała mieć ułatwioną drogę do uzyskania licencji na prowadzenie banku, poprzez przekazanie środków z koniecznego do uzyskania takowej licencji funduszu stabilizacyjnego spod kurateli Kas lokalnych, do Kasy Krajowej, czyli do kolegów prezydenta. Aha: i jeszcze Kasy miały dostać możliwość sprzedawania wierzytelności swoich członków funduszom inwestycyjnym, co z pewnością nie tworzyło żadnego pola do nadużyć, wcale. Na mój prosty rozum, to ostatnie rozwiązanie de facto wyrzucałoby członków Kas poza system Kas, o czym zresztą pisała wtedy Polityka, ale ok. No i być może najważniejsze: ustawa wydłużała okres udzielania kredytów przez Kasy z 3 lat (normalne) lub 5 lat (na cele mieszkaniowe), do lat 30. To jest niezwykle ważne w kontekście ujawnionego lata później procederu dawania kredytów słupom.
> Krótko mówiąc: koledzy Lecha Kaczyńskiego z Kasy Krajowej napisali sobie ustawę, która miała dać im niemal nieograniczoną kontrolę nad Kasami, a brat prezydenta Jarosław chciał ją wprowadzić w życie. Cebulą na torcie niech będzie fakt, że również w 2006 roku powstała Komisja Nadzoru Finansowego (integrując kilka wcześniejszych instytucji), która z mocy ustawy nie objęła swoim nadzorem SKOK-ów, bo obaj Kaczyńscy nie uznali tego za stosowne. Poprawkę PO o takie objęcie odrzuciła większość sejmowa koalicji Partia-LPR-Samoobrona. Czyli Prezes, brat prezydenta. Jeśli szukacie mitycznego Układu, to tutaj macie jeden.
> Szczęśliwie, pisana w SKOK-ach ustawa o SKOK-ach nie zdążyła wejść w życie, bo jesienią 2007 roku Partia upadła i sobie swój głupi ryj rozwaliła. Ale prezydentem ciągle był Lech Kaczyński, jeden z założycieli SKOK-ów i wieloletni przyjaciel tercetu Bierecki-Bierecki-Jedliński, którzy ciągle niepodzielnie SKOK-ami rządzili. I stąd działy się cuda. Na przykład w kwietniu 2008, PO-PSL skierowały do prac sejmowych nowelizację ustawy z 1995 roku, obejmującą SKOK-i nadzorem KNF. W odpowiedzi Lech Kaczyński skierował do Sejmu swoją nowelizację, która była NIEMAL DOKŁADNIE IDENTYCZNA, jak ta pisana dwa lata wcześniej przez jego kolegów z Kasy Krajowej. Jedyną różnicą było, że Kaczyński również proponował objęcie SKOK-ów kontrolą KNF, ale w sposób bardzo ograniczony (powiedziałbym: wykastrowany), który zasadniczo sprowadzał się do tego, że KNF miała informować o nieprawidłowościach Kasę Krajową, a ta mogła, ale nie musiała, coś z tym zrobić. Warto dodać, że ustawa Kaczyńskiego nie tylko była praktycznie tą samą ustawą, którą jego koledzy ze SKOK-ów pisali dwa lata wcześniej, ale w jej opracowywanie w Kancelarii Prezydenta był zaangażowany... Adam Jedliński. Czyli kolega prezydenta ze SKOK-ów.
> W 2005 roku Partia zdobyła po raz pierwszy władzę. Prezydentem został Lech Kaczyński, czyli - przypomnijmy - jeden z założycieli SKOK-ów. Już w 2006 Partia przedstawiła projekt ustawy o SKOK-ach, który przygotowała... Kasa Krajowa. Czyli koledzy prezydenta napisali ustawę sami o sobie, a rządzący Polską z tylnego siedzenia brat prezydenta (który chwilę później zostal premierem) wepchnął ją do Sejmu. Projekt przewidywał danie Kasie Krajowej jeszcze większej swobody w zarządzaniu całym systemem jak własnym folwarkiem. Na przykład miał znieść konieczność istnienia więzi zawodowej między członkami Kas. Oraz umożliwić świadczenie usług jednych Kas innym Kasom, co oczywiście zmonopolizowałoby sieć pod kierownictwem kilku największych Kas, najbliżej związanych z Krajówką. Czyli z kolegami prezydenta, którzy napisali tę ustawę. Oprócz tego projekt przewidywał, że klientami Kas mogłyby zostać podmioty, które w ogóle nie są członkami SKOK. A jeszcze oprócz tego znacząco rozszerzał wachlarz ich usług z wystawianiem tytułów egzekucyjnych włącznie. Aha: i Kasa Krajowa miała mieć ułatwioną drogę do uzyskania licencji na prowadzenie banku, poprzez przekazanie środków z koniecznego do uzyskania takowej licencji funduszu stabilizacyjnego spod kurateli Kas lokalnych, do Kasy Krajowej, czyli do kolegów prezydenta. Aha: i jeszcze Kasy miały dostać możliwość sprzedawania wierzytelności swoich członków funduszom inwestycyjnym, co z pewnością nie tworzyło żadnego pola do nadużyć, wcale. Na mój prosty rozum, to ostatnie rozwiązanie de facto wyrzucałoby członków Kas poza system Kas, o czym zresztą pisała wtedy Polityka, ale ok. No i być może najważniejsze: ustawa wydłużała okres udzielania kredytów przez Kasy z 3 lat (normalne) lub 5 lat (na cele mieszkaniowe), do lat 30. To jest niezwykle ważne w kontekście ujawnionego lata później procederu dawania kredytów słupom.
> Krótko mówiąc: koledzy Lecha Kaczyńskiego z Kasy Krajowej napisali sobie ustawę, która miała dać im niemal nieograniczoną kontrolę nad Kasami, a brat prezydenta Jarosław chciał ją wprowadzić w życie. Cebulą na torcie niech będzie fakt, że również w 2006 roku powstała Komisja Nadzoru Finansowego (integrując kilka wcześniejszych instytucji), która z mocy ustawy nie objęła swoim nadzorem SKOK-ów, bo obaj Kaczyńscy nie uznali tego za stosowne. Poprawkę PO o takie objęcie odrzuciła większość sejmowa koalicji Partia-LPR-Samoobrona. Czyli Prezes, brat prezydenta. Jeśli szukacie mitycznego Układu, to tutaj macie jeden.
> Szczęśliwie, pisana w SKOK-ach ustawa o SKOK-ach nie zdążyła wejść w życie, bo jesienią 2007 roku Partia upadła i sobie swój głupi ryj rozwaliła. Ale prezydentem ciągle był Lech Kaczyński, jeden z założycieli SKOK-ów i wieloletni przyjaciel tercetu Bierecki-Bierecki-Jedliński, którzy ciągle niepodzielnie SKOK-ami rządzili. I stąd działy się cuda. Na przykład w kwietniu 2008, PO-PSL skierowały do prac sejmowych nowelizację ustawy z 1995 roku, obejmującą SKOK-i nadzorem KNF. W odpowiedzi Lech Kaczyński skierował do Sejmu swoją nowelizację, która była NIEMAL DOKŁADNIE IDENTYCZNA, jak ta pisana dwa lata wcześniej przez jego kolegów z Kasy Krajowej. Jedyną różnicą było, że Kaczyński również proponował objęcie SKOK-ów kontrolą KNF, ale w sposób bardzo ograniczony (powiedziałbym: wykastrowany), który zasadniczo sprowadzał się do tego, że KNF miała informować o nieprawidłowościach Kasę Krajową, a ta mogła, ale nie musiała, coś z tym zrobić. Warto dodać, że ustawa Kaczyńskiego nie tylko była praktycznie tą samą ustawą, którą jego koledzy ze SKOK-ów pisali dwa lata wcześniej, ale w jej opracowywanie w Kancelarii Prezydenta był zaangażowany... Adam Jedliński. Czyli kolega prezydenta ze SKOK-ów.