Sen po którym bałem się zasnąć. Makabra, nie dla atencji, ale serio ostrzegam. Nie wiem czy nie na harda.

14
Jest ciepły wiosenny dzień. Powietrze pachnie budzącym się życiem. Lekki wietrzyk jest już ciepły. Jestem niemieckim oficerem, ubranym w nienagannie uszyty mundur Hugo Bossa.
 Trzymam w ręku taką charakterystczną szpicrute/ biczyk czy jak to zwać, to takie skórzane. Podchodzę pod lekką górkę do budynku takiego jak spalony szpital w Górnej Grupie (patrz-wiki i piosenka wójcickiego). 
Jest mi dobrze, z jednej strony wiem, że to sen a tak na serio jestem 52 letnim gościem z żoną domkiem i dzieckiem, a z drugiej tym właśnie niemieckim oficerem, ot takie onioryczne rozdwojenie jaźni.
Nie mam wyrzutów sumienia, wiem, że jest wojna, ale ani ja, ani mój oddział nie zhańbił się zbrodniami. Walka owszem, ale nie zbrodnie. Więc taki cały szczęśliwy, wchodzę do budynku. 
Uderza mnie potworny odór krwi, spermy, odchodów, bólu i cierpienia. (ja śnię wszystkimi zmysłami smakiem, węchem, dotykiem...), slyszę jakąś kakafonię płaczu, zwierzęcego wycia cierpiących, pijackiego brutalnego smiechu.
Chce z tamtąd wyjść, uciec, ale wiem, że jako oficer muszę wykonać inspekcję.
Rozglądam się, jest to szpital dziecięcy prowadzony przez zakonnice.
Pierwsze co widzę to pobitą nastolarkę, nagą, skuloną na łóżku. Jest tak zmaltretowana, że nie ma na niej kawałka ciała, króry by nie był siniakiem. Zdejmuję czarną rękawiczkę, delikatnie dotykam ramienia, dziewczątko nieludzko wyjąc stara się odsunąć.

I ja obecny i ten oficer ze snu rozglądamy się co się dzieje. Ja patrzę oczami tego oficera, bo to przecież ja. Zdaję sobie sprawę, że ten 52 letni zakolak z 2023 roku i ten oficer z IIWW to ta sama osoba. Wiem, że muszę dokończyć inpekcję mojego oddziały z którego jestem tak dumny.

Widzę w oddali, że jeden rucha surowego kurczaka. Podchodzę bliżej, ale to nie kurczak a niemowle, dziewczynka. Widzę jak w okolicy klatki piersiowej niemowlęcia pojawia się i znika taki wzgórek. Nagle uświadamiam sobie, że jest to czubek penisa gwałcącego ją żołnierza,mojego żołnierza. Całym sobą czuję ból i agonię tego dziecka, ale nie mogę przerwać tego, kazać żołdakowi zaprzestać, bo bym okazał słabość.

Odwracam głowę a tam podobna scenka, tylko żołądź gwałciciela wychodzi przez usta niemowlaka. Żołnierz właśnie się spuszcza.

Teraz dla mnie najgorsze, wiem, że to sen, chcę się obudzić ale nie mam jak. Muszę iść dalej. widzę stos drgających zakrwawionych dzieciątek, pochyla się nad nimi zakonnica, taka w wielkim wykrochmalonym czepcu, i ze łzami w oczach, delikatnie przemawiając do nich po polsku dusi te, dla których nie ma szans, bo po gwałcie mają tak porozrywane jelita i pluca, że umierają w męczarniach.

Nie mogę tego przerwać, bo stanę się słabeuszem w oczach tej bandy skurwieli, których wcześniej nazywałem żołnierzami.

Stoję i rozglądam się, widzę jeszcze wiele przerażających działań żołnierzy, ale nie będę tego opisywał, bo nie chcę aby to stało się podnietą dla jakichś paskudnych zboczeńców.

W końcu budzę się, śmiertelnie wystraszony. Przełaże na połowę łóżka żony, właże pod jej kołdrę, przytulam się. Jestem tak przerażony i wystraszony jak nigdy w życiu. Zwłaszcza realizmem tego snu. Ja czułem na sobie ból tych dzieci, bezradność zakonnicy, smród otoczenia, przylepianie się butów do zakrwawionej podłogi.

 Nie śpię od 03:00 (godzina duchów) i analizuję ten sen. O co kurwa chodzi????? Nigdy nie miałem tendencji do brutalności, w życiu biłem się dwa razy w podstawówce, a raczej dostałem wpierdol. Kompletnie nie pociąga mnie pedofilia, ani gwałty (chociaż cholera wie, co siedzi w podświadomości). Jestem zakolakiem safandułą. Może za dużo sadistica i harda na JBZD?

Ale najgorsze jest to, że może to ja, w poprzednim wcieleniu, faktycznie byłem tym niemieckim oficerem... Daj Boże żeby NIE.

Opisałem ten sen, nie sen, jako przykład tego co może spotkać człowieka, nagle i niespodziewanie.

Moderacjo i dzidowcy, jeszcze raz podkreślam, jeśli uznacie, że ten tekst nie powinien tu zawitać, to wykasujcie prosze.
0.052187919616699