Wojna po wojnie czyli o ataku UPA na wieś Cisna
11 stycznia 1946 roku wieś Cisna (województwo podkarpackie) została zaatakowana przez bandytów tzn. bojowników o wolność z UPA. A jeszcze przed rokiem 1946 dochodziło do konfliktów z Ukraińcami, a o tym wszystkim poniżej.
Zacznijmy od samej wsi, bo jest o czym pisać.
Cisna położona jest w malowniczych Bieszczach w dolinie Solinki, otoczona jest wysokimi szczytami górskimi, dziś jak i w czasach przedwojennych jest to miejscowość wypoczynkowa i posiada status uzdrowiska. W czasie międzywojennym Cisna była dobrze prosperującą i gęsto zaludnioną wsią, która przyciągała turystów. Niestety jak w przypadku wielu miejscowości, tak i ta padła ofiarą II wojny światowej, która wyniszczyła tę miejscowość, a wydarzenia powojenne można nazwać przysłowiowym gwoździem do trumny.
Pierwsza sotnia (kompania) UPA pojawił się latem 1944 roku i szybko pokazano mieszkańcom z czym będą mieli do czynienia, a to za sprawą zwykłego porwania dwóch gospodarzy, których nacjonaliści podejrzewali o niechęć do Ukraińców. Zaprowadzono ich do lasu, a potem słuch o nich zaginął, możnaby tak napisać, ale później ich zmasakrowane zwłoki zostały odnalezione w lesie. W październiku tego samego roku we wsi powstał posterunek MO, gdzie służyli partyzanci zaprawieni w walkach z UPA.
Pierwszym poważnym atakiem można nazwać zdarzenie z 24 lipca roku 1945, gdy wspomniany wyżej posterunek w niewyjaśnionych okolicznościach wyleciał w powietrze i zginęło wtedy 6 funkcjonariuszy MO, hipotez na temat wybuchi jest wiele, ale my wiemy kto to zrobił. Ale dzięki temu incydentowi na wzgórzu Kamionka (obecnie wzgórze Betlejemka) powstaje umocniony posterunek MO.
Pierwszym poważnym atakiem można nazwać zdarzenie z 24 lipca roku 1945, gdy wspomniany wyżej posterunek w niewyjaśnionych okolicznościach wyleciał w powietrze i zginęło wtedy 6 funkcjonariuszy MO, hipotez na temat wybuchi jest wiele, ale my wiemy kto to zrobił. Ale dzięki temu incydentowi na wzgórzu Kamionka (obecnie wzgórze Betlejemka) powstaje umocniony posterunek MO.
A teraz do sedna, czyli zajścia z 11 stycznia 1946 roku. Za atak odpowiedzialna była sotnia ,,Bira" i dwie czoty (plutony) z sotni ,,Chrina". Bandyci na początku podpalili szkołę i urząd gminy, a potem dwór i 8 polskich gospodarstw, w wyniku czego żywcem spłonęła 4-osobowa rodzina Macieszków, matka i jej dzieci: Zbyszek lat 10, Jadzie lat 16 i Ania lat 19. W kolejnym domu na skutek wrzucenia granatu do domostwa ginie rodzina Jędrzejczaków (matka z trójką dzieci, gdzie najstarsze z rodzeństwa miało 10 lat), klasycznie gieroje z UPA rozkradli dobytek z zniszczonych gospodarstw. Śmierć poniosło również 3 przedwojennych policjantów, których banderowcy bestialsko zamordowali ukochaną przez nich metodą znaną chociażby z Wołynia, czyli obdarli ich ze skóry, ucięli im języki, genitalia oraz uszy, a następnie wrzucili w ogień, zginęła również żona jednego z policjantów i funkcjonariusz MO przebywający wtedy w domu.
Następnie banderowcy próbowali zdobyć posterunek na wzgórzu, który to posterunek był broniony przez 9 milicjantów i 15 członków straży wiejskiej (późniejsze ORMO), a główną rolę w obronie odgrywały miny, które były detonowane za pomocą rozciągniętych drutów. Szturmy bandytów na posterunek były ponawiane przez całą noc z 11 na 12 stycznia, aż do poranka gdy Ukraińcy wycofali się do lasu, zabierający ze sobą swoich poległych towarzyszy (27 osób) i tutaj pojawia się zabawny plot twist, bo upowcy wycofując się nie wiedzieli, że załodze posterunku skończyła się amunicja, a posiłki z Baligrodu nie nadejdą w związku z czym obrona mogła się utrzymać jeszcze przez kilka godzin.
Aresztowani członkowie sotnia ,,Bria", jesień 1946 rok.
12 stycznia milicjanci opuścili posterunek w celu wycofnia się do Baligrodu, a w nocy banderowcy w związku z brakiem oporu zajęli posterunek, spalili go i zniszczyli umocnienia. Dodam tylko że na wzgórzu Betlejemka znajduje się pomnik oddający cześć obrońcom i są zrekonstruowane umocnienia. Następnego dnia do Cisny wysłano grupę bojową samodzielnego pododdziału Wojsk Ochrony Pogranicza 37. Komendy Odcinka Baligród. Grupa przeprowadziła atak na sotnie UPA w okolicach wsi Jabłonka, niestety był to atak nieudany i w jego wyniku szer. Jan Walawko i szer. Bernard Rytuba. Później Cisnę zajęły sotnie UPA i panoszyły się tam do końca stycznia, gdy grupa bojowa 8. Dywizji Piechoty odbiła wieś i następnie zostały w niej rozlokowane dwie strażnice, które zaczęły odbudowę mostów, dróg i linii telefonicznej Lesko-Baligród-Cisna.
Oczywiście do podobnych wydarzeń na ,,nowym pograniczu" dochodziło często i było ich gęsto chociażby w listopadzie 1945,
Gdy 16 listopada 4-osobowy patrol WOP (Wojska Ochrony Pogranicza) ze strażnicy Jaśliska napotkał oddział UPA i został otoczony. Ukraińcy grzecznie wytłumaczyli żołnierzom, że ,,znajdują się na Ukrainie" i nie mają prawda się panoszyć po ukraińskich wsiach i patrol został wypuszczony z tym że miesiąc później strażnica została ostrzelana. Można też przytoczyć sytuację z 20 marca 1946 roku, gdy strażnica w Jasielu została zaatakowana przez UPA. Dnia tego w strażnicy było 98 osób, około 70 żołnierzy WOP i milicjantów przybyło do wsi Jasiela, aby ewakuować 30-osobową załogę posterunku, gdy prawie grupa 100 osób opuściła wieś, została zaatakowana przez UPA. Walka trwała do momentu wyczerpania zapasów amunicji WOPu i milicji. Banderowcy wzięli do niewoli ponad 90 osób, a 20 wypuszczono, reszta nie przeżyła (podobno banderowcy wiązali ręce drutem i bestialsko mordowali).
Na koniec chcę napisać, że tekst ten nie ma na celu szerzenia jakiejś nienawiść, tylo ma na celu upamiętnienie, bo można wybaczyć itp..., itd..., ale należy pamiętać.
I jeszcze pomnik sprzed dekomunizacji:
I jeszcze pomnik sprzed dekomunizacji: