Walentynki

41
Kurwa, walentynki to pojebane święto. 
Zabierasz kobietę gdzieś do restauracji (bo ona ci truje dupe, że nigdzie nie wychodzicie). Nie ma mowy o kebabie w budzie, więc idziecie do jakiegoś lokalu, gdzie za obiad dla dwóch osób płacisz (tak, przecież nie myślisz chyba, że ona dołoży się do rachunku) ze 150 zł. Do tego musisz kupic jej jakiś prezent, a byle tandetne gówno z serduszkiem to kolejne 100. Oczywiście nie myśl, że ona ci coś kupi, bo niby z czego, skoro ostatnie pieniądze, (które dostała od ciebie) wydała na fryzjera. Do tego jakieś winko na wieczór, więc kolejne 50 zł mniej.
Po winie cimcirimci. Całe półtora minuty posuwania kłody (bo ona jest już zmęczona i musi rano wstać). A po wszystkim, gdy chcesz iść spać ona marudzi ci, jaki to z ciebie sknera, bo ty ja zabrałes tylko do restauracji, a facet Asi to zabrał ja na romantyczny wyjazd w góry. Krótko mówiąc wydajesz 300 zł dla 90sekundowego jebania i słuchania jaki to z ciebie cham.
Mnie dziś Czeka romantyczny wieczór: 6pak Łomzy, duże Lays strong  i obie części Kilera.
Bawcie się dziś dobrze, panowie. 
Walentynki
0.039122104644775