Pijackie przemyślenia Vol. 7

28
Tak sobie siedzę i myślę:

Kiedyś, dawno, dawno temu, żyli sobie ludzie. Potem się rozwijali. Powoli. Wtedy znalazł się ktoś, kto pomyślał:
- A może zgromadzę wokół siebie więcej ludzi i razem będziemy żyć, dzięki pracy innych ludzi?

Jak pomyślał, tak zrobił.
Zaczął organizować ludzi wokół siebie, a tych którzy nie chcieli, zmuszał do posłuszeństwa.
Lata mijały.
Ludzie żyli w przekonaniu, że taki jest porządek - jeden rządzi, reszta służy.
Człowiek, który zniewolił wokoło siebie dość dużo ludzi pomyślał:
- Muszę być bezpieczny. Ludzie, którzy mi służą, też muszą czuć się bezpieczni, aby byli posłuszni.

Tak powstały wioski. Więc ludzie zaczęli się organizować w.g. miejsca pochodzenia. Rozwijali się dalej. Doskonalili się, tworzyli, żyli własnym życiem.
Istniała kasta, piramida - z jedną osobą na szczycie. Wtedy człowiek na szczycie tej piramidy pomyślał sobie:
- Otacza mnie zbyt dużo ludzi. Potrzebuję kogoś, kto będzie nimi rządził za mnie.

Tak powstały miasta. Ludzie wokół Pana, dalej żyli po swojemu. Mieli pomysły, idee... Chcieli by każdy miał łatwiej w tym krótkim życiu. Wtedy człowiek ma szczycie pomyślał:
- Skoro moi słudzy mają dobrze, to ja muszę mieć jeszcze lepiej. 

Tak powstało społeczeństwo...

A dziś jesteś ty. Zwykła szara komórka społeczeństwa. Prosty trybik - z zastępem kolejnych, którzy zastąpią cię w każdej chwili.
Dajmy na ten przykład, że jesteś hydraulikiem. Kładziesz i naprawiasz rury.
Po co?
By ludzie mieli bieżącą wodę.
Po co?
By mogli się umyć i napić.
Po co?
By mogli żyć.
Po co?
By mogli pracować.
Po co?
By istniało społeczeństwo.
Po co?
By ludzie na szczycie, mogli cieszyć się życiem...

Ja, ty, ten co przeczytał to przed tobą i ten po tobie... 
Nic nie znaczymy... Nasze życie i nasza śmierć nie znaczy nic. Nasze życie ma wartość tylko dla nas samych.

A to jest w chuj smutne...
0.32506704330444