DZIENNIK ZDRADZONEGO MĘŻCZYZNY - dzień 1 (historia do bólu prawdziwa)
Dyskusje ogólne
6 m
13
2/3
Okazuje się więc, że po 20 latach wspólnego życia, wspólnych radości, trosk, dziecka i tym podpobnych tematów nie jestem godny szacunku na tyle, żeby mi powiedzieć prawdę prosto w oczy. Bo chyba o jakiś szacunek tu chodzi. Chociaż teraz to chuj Ją tam wie… Kręci, kłamie, unika odpowiedzi i zachowuje się jak cygan złapany na targu, co to pierdoli, że to nie jego ręka, a nawet jak jego, to ta ręka go nie słuchała i sama cebulę kradnie. No kurwa…
Tu wyjaśnienie: piszę to nie dlatego, że chcę usłyszeć, że „to zła kobieta była” i długie blokczejny epitetów. Piszę, bo nie wiem jak poradzić sobie z bólem. Z lękiem. Z rozczarowaniem. Nawet nie tym, że mnie okłamywała, oszukała i zdradziła, ale tym, że nie potrafi mi tego powiedzieć wprost. Miłość nie znika tak od ręki, przeżyte lata nawet jeszcze nie rezonują, bo jeszcze to do mnie nie dotarło! Jeszcze jestem w jebanym szoku, jak prozaicznie, by nie rzec trywialnie 20 lat mojego życia właśnie idzie się jebać. No więc te popłuczyny prawdy mi się jednak chyba należą... No kurwa, kurwa, nie zniknie z mojego życia, gdyż, jak już pisałem, mamy Dziecko. Chcę dać Jej szansę na to, żeby nie brało mnie na wymioty jak Ją widzę. A może, żeby przynajmniej brało nieco krócej - jasne, że swoje i tak muszę wycierpieć...
Wiem, że jak dotarłeś aż tutaj, to pewnie nurtuje Cię pytanie: „ale o co tu kurwa chodzi? Co Ona Ci odjebała? Pisz ze szczegółami i najlepiej wstaw jakieś fotki. A w sumie to daj adres!”.
No właśnie. Jakbyście zobaczyli Jej fotki, to też byście chcieli Jej adres. Gwarantuję. Uroda zjawiskowa. Uśmiech i życzlliwość. Figura latynoska - takie lubie. Dobry przyjaciel. Dobra partnerka. Księgowa. Matka. Opiekunka. Przytulanka. Kochanka… I Księżniczka! (prawdziwe pochodzenie książęce, choć to historia na osobny wpis). Mógłbym tu pisać swoje zachwyty w nieskończoność, no ale ma ten jeden feler z powodu którego cała ta pisanina: zdradza, kłamie i oszukuje. Wyszło w sumie trzy, ale to zawsze idzie w promocji jak w Lidlu - 3 artykuły, kod kreskowy jeden: no kurwiszon, co tu dużo gadać…
Ogólnie Jej wersja jest taka, że: to były wspaniałe lata, ja jestem supcio i ogólnie, no ale… Dostała kryzysu, zagubiła się i coś się pojebało w główce. Wykryłem, przeprosiła, przebaczylem. Mieliśmy budować wszystko na nowo. Od początku. Lepiej. Na prawdzie, zaufaniu i miłości, kurwa! Ale okazało się, że jebło Ją nie tylko po główce, ale i po serduchu. Po tym samym z którego przezornie wypierdoliła: mnie, szacunek do mnie, godność i pokrewne. Po co? Żeby wpuścić tam swojego byłego kolesia sprzed 20 lat. Wspaniała historia. Łezka się w nosie kręci. A to dopiero początek.
Okazuje się więc, że po 20 latach wspólnego życia, wspólnych radości, trosk, dziecka i tym podpobnych tematów nie jestem godny szacunku na tyle, żeby mi powiedzieć prawdę prosto w oczy. Bo chyba o jakiś szacunek tu chodzi. Chociaż teraz to chuj Ją tam wie… Kręci, kłamie, unika odpowiedzi i zachowuje się jak cygan złapany na targu, co to pierdoli, że to nie jego ręka, a nawet jak jego, to ta ręka go nie słuchała i sama cebulę kradnie. No kurwa…
Tu wyjaśnienie: piszę to nie dlatego, że chcę usłyszeć, że „to zła kobieta była” i długie blokczejny epitetów. Piszę, bo nie wiem jak poradzić sobie z bólem. Z lękiem. Z rozczarowaniem. Nawet nie tym, że mnie okłamywała, oszukała i zdradziła, ale tym, że nie potrafi mi tego powiedzieć wprost. Miłość nie znika tak od ręki, przeżyte lata nawet jeszcze nie rezonują, bo jeszcze to do mnie nie dotarło! Jeszcze jestem w jebanym szoku, jak prozaicznie, by nie rzec trywialnie 20 lat mojego życia właśnie idzie się jebać. No więc te popłuczyny prawdy mi się jednak chyba należą... No kurwa, kurwa, nie zniknie z mojego życia, gdyż, jak już pisałem, mamy Dziecko. Chcę dać Jej szansę na to, żeby nie brało mnie na wymioty jak Ją widzę. A może, żeby przynajmniej brało nieco krócej - jasne, że swoje i tak muszę wycierpieć...
Wiem, że jak dotarłeś aż tutaj, to pewnie nurtuje Cię pytanie: „ale o co tu kurwa chodzi? Co Ona Ci odjebała? Pisz ze szczegółami i najlepiej wstaw jakieś fotki. A w sumie to daj adres!”.
No właśnie. Jakbyście zobaczyli Jej fotki, to też byście chcieli Jej adres. Gwarantuję. Uroda zjawiskowa. Uśmiech i życzlliwość. Figura latynoska - takie lubie. Dobry przyjaciel. Dobra partnerka. Księgowa. Matka. Opiekunka. Przytulanka. Kochanka… I Księżniczka! (prawdziwe pochodzenie książęce, choć to historia na osobny wpis). Mógłbym tu pisać swoje zachwyty w nieskończoność, no ale ma ten jeden feler z powodu którego cała ta pisanina: zdradza, kłamie i oszukuje. Wyszło w sumie trzy, ale to zawsze idzie w promocji jak w Lidlu - 3 artykuły, kod kreskowy jeden: no kurwiszon, co tu dużo gadać…
Ogólnie Jej wersja jest taka, że: to były wspaniałe lata, ja jestem supcio i ogólnie, no ale… Dostała kryzysu, zagubiła się i coś się pojebało w główce. Wykryłem, przeprosiła, przebaczylem. Mieliśmy budować wszystko na nowo. Od początku. Lepiej. Na prawdzie, zaufaniu i miłości, kurwa! Ale okazało się, że jebło Ją nie tylko po główce, ale i po serduchu. Po tym samym z którego przezornie wypierdoliła: mnie, szacunek do mnie, godność i pokrewne. Po co? Żeby wpuścić tam swojego byłego kolesia sprzed 20 lat. Wspaniała historia. Łezka się w nosie kręci. A to dopiero początek.