Kira: Kroniki Nowego Świata - Rozdział I: Przebudzenie
2
Kira otworzyła oczy, ale ciemność nie ustąpiła. Przez chwilę leżała nieruchomo, próbując zorientować się w otoczeniu. Chłodne powietrze pachniało wilgocią i metalem. Powoli podniosła się do pozycji siedzącej, czując pod palcami gładką, zimną powierzchnię.
"Światło" wyszeptała. Nic się nie stało.
Westchnęła z frustracją, przypominając sobie, że nie znajduje się już na statku kolonizacyjnym "Nowa Nadzieja". Tam każde polecenie było natychmiast wykonywane przez sztuczną inteligencję. Tutaj, na nieznanej planecie, musiała radzić sobie sama.
Kira sięgnęła do kieszeni kombinezonu i wyciągnęła małą latarkę. Strumień światła przebił mrok, ujawniając wnętrze metalowej kapsuły ratunkowej. Dziewczyna wstała ostrożnie, czując zawroty głowy po długim okresie hibernacji.
Podeszła do włazu i nacisnęła przycisk otwierania. Mechanizm zaskrzypiał, ale drzwi pozostały zamknięte. Kira zaklęła cicho. Musiała użyć awaryjnej korbki, by manualnie otworzyć wyjście.
Gdy właz w końcu ustąpił, do środka wdarło się fioletowe światło i powiew ciepłego, wilgotnego powietrza. Kira wyjrzała na zewnątrz i zamarła z wrażenia.
Stała na skraju gęstego lasu, ale drzewa przed nią w niczym nie przypominały ziemskiej roślinności. Miały giętkie, spiralne pnie pokryte błyszczącą, srebrzysto-fioletową korą. Zamiast liści, ich korony składały się z delikatnych, świecących włókien, poruszających się leniwie w powietrzu jak macki meduzy.
Niebo nad lasem miało głęboki, indygowy odcień. Dwa księżyce - jeden zielonkawy, drugi czerwonawy - wisiały nisko nad horyzontem. W oddali majaczyły zarysy ogromnych, poszarpanych gór.
Kira zrobiła niepewny krok w stronę lasu. Grunt pod jej stopami był miękki i sprężysty, pokryty czymś przypominającym mech o tęczowych odcieniach. Każdy jej ruch powodował, że pobliska roślinność reagowała delikatnymi ruchami i pulsowaniem światła.
"Gdzie ja jestem?" wyszeptała Kira, czując mieszaninę strachu i fascynacji. To nie była planeta docelowa kolonii. Musiało dojść do jakiejś awarii podczas podróży.
Nagle coś poruszyło się wśród drzew. Kira zastygła w bezruchu, wstrzymując oddech. Z cienia wyłoniło się stworzenie przypominające nieco jelenia, ale o sześciu smukłych nogach i ciele pokrytym mieniącymi się łuskami. Istota spojrzała na dziewczynę wielkimi, fosforyzującymi oczami.
Kira powoli wyciągnęła rękę w kierunku stworzenia. "Cześć" powiedziała cicho. "Chyba się zgubiłam."
To był początek jej nowego życia na nieznanym świecie. Życia pełnego tajemnic, niebezpieczeństw i cudów, których nie mogła sobie nawet wyobrazić.
"Światło" wyszeptała. Nic się nie stało.
Westchnęła z frustracją, przypominając sobie, że nie znajduje się już na statku kolonizacyjnym "Nowa Nadzieja". Tam każde polecenie było natychmiast wykonywane przez sztuczną inteligencję. Tutaj, na nieznanej planecie, musiała radzić sobie sama.
Kira sięgnęła do kieszeni kombinezonu i wyciągnęła małą latarkę. Strumień światła przebił mrok, ujawniając wnętrze metalowej kapsuły ratunkowej. Dziewczyna wstała ostrożnie, czując zawroty głowy po długim okresie hibernacji.
Podeszła do włazu i nacisnęła przycisk otwierania. Mechanizm zaskrzypiał, ale drzwi pozostały zamknięte. Kira zaklęła cicho. Musiała użyć awaryjnej korbki, by manualnie otworzyć wyjście.
Gdy właz w końcu ustąpił, do środka wdarło się fioletowe światło i powiew ciepłego, wilgotnego powietrza. Kira wyjrzała na zewnątrz i zamarła z wrażenia.
Stała na skraju gęstego lasu, ale drzewa przed nią w niczym nie przypominały ziemskiej roślinności. Miały giętkie, spiralne pnie pokryte błyszczącą, srebrzysto-fioletową korą. Zamiast liści, ich korony składały się z delikatnych, świecących włókien, poruszających się leniwie w powietrzu jak macki meduzy.
Niebo nad lasem miało głęboki, indygowy odcień. Dwa księżyce - jeden zielonkawy, drugi czerwonawy - wisiały nisko nad horyzontem. W oddali majaczyły zarysy ogromnych, poszarpanych gór.
Kira zrobiła niepewny krok w stronę lasu. Grunt pod jej stopami był miękki i sprężysty, pokryty czymś przypominającym mech o tęczowych odcieniach. Każdy jej ruch powodował, że pobliska roślinność reagowała delikatnymi ruchami i pulsowaniem światła.
"Gdzie ja jestem?" wyszeptała Kira, czując mieszaninę strachu i fascynacji. To nie była planeta docelowa kolonii. Musiało dojść do jakiejś awarii podczas podróży.
Nagle coś poruszyło się wśród drzew. Kira zastygła w bezruchu, wstrzymując oddech. Z cienia wyłoniło się stworzenie przypominające nieco jelenia, ale o sześciu smukłych nogach i ciele pokrytym mieniącymi się łuskami. Istota spojrzała na dziewczynę wielkimi, fosforyzującymi oczami.
Kira powoli wyciągnęła rękę w kierunku stworzenia. "Cześć" powiedziała cicho. "Chyba się zgubiłam."
To był początek jej nowego życia na nieznanym świecie. Życia pełnego tajemnic, niebezpieczeństw i cudów, których nie mogła sobie nawet wyobrazić.