Rocznica śmierci i męczęństwa św. Maksymiliana Kolbe.

416
Pod koniec lipca 1941 roku z obozu uciekł więzień Zygmunt Pilawski. Esesmani zaprowadzili więźniów na apel i okazało się, że na bloku 14a brakuje jednego z osadzonych. Więźniowie z tego bloku zostali ukarani staniem na baczność - przez cały dzień i noc, bez czapek. Choć dla wielu osadzonych, zwłaszcza starszych, już ta forma kary była ponad siły, Niemcy na niej nie poprzestali.
Rocznica śmierci i męczęństwa św. Maksymiliana Kolbe.
Rano oficer niemiecki wykrzyczał w naszym kierunku: „Ponieważ z waszego bloku uciekł więzień, a wy nie przeszkodziliście temu, dlatego dziesięciu z was umrze śmiercią głodową, ażeby pozostali zapamiętali, że nawet najmniejsza próba ucieczki nie będzie tolerowana”. Karl Fritzsch, kierownik obozu, patrzył na nas, mierzył każdego i co chwilę podnosił prawą rękę i mówił: „Du! - ty”. Ten jeden wyraz był wyrokiem śmierci dla wskazanego. Esesmani wywlekali biedaka z szeregu, zapisywali jego numer i odstawiali pod strażą na boku. (…) Modliłem się do Matki Bożej. Nigdy przedtem ani potem, muszę to uczciwie przyznać, już tak żarliwie się nie modliłem. Esesmani minęli mnie. Nie usłyszałem tego strasznego słowa: „Du”. Minęli o. Maksymiliana i stanęli przed Franciszkiem Gajowniczkiem. Niemiec wskazał na niego, a on zawołał: „Jezus, Maria! Moja żona, moje dzieci!”. Niemcy jednak nie zwrócili na to najmniejszej uwagi
Rocznica śmierci i męczęństwa św. Maksymiliana Kolbe.
Wówczas z szeregu wystąpił o. Maksymilian, spokojnie podchodząc do oficerów, mimo że wyjście z szeregu bez zezwolenia było karane śmiercią. Współwięźniowie byli więc przekonani, że Niemcy zabiją franciszkanina, jednak „stało się coś nadzwyczajnego, co nigdy dotąd nie miało miejsca”.
Rocznica śmierci i męczęństwa św. Maksymiliana Kolbe.
Było to dla Niemców coś tak niewyobrażalnego, że stali jak skamieniali. Patrzyli po sobie i nie wiedzieli, co się dzieje. Mieli pilnować porządku, a naraz okazało się, że ten porządek narzuca więzień. Taki jak wszyscy, umęczony, udręczony…(…) Stanął spokojnie przed oficerami. Cała świta, która dokonywała selekcji, wszyscy stali i patrzyli po sobie, nie wiedzieli, co robić. Wreszcie opamiętał się kierownik obozu i wściekły, zapytał swojego zastępcę: „Czego chce ta polska świnia?”. Zaczęli szukać tłumacza, ale okazało się, że tłumacz jest zbędny. O. Maksymilian w postawie na baczność odpowiedział spokojnie po niemiecku: „Chcę umrzeć za niego” i wskazał lewą ręką na stojącego obok Gajowniczka. Padło kolejne pytanie: „Kim jesteś?” - „Jestem polskim księdzem katolickim”. O. Maksymilian, mimo iż wiedział, jak Niemcy traktują polskich księży, nie bał się przyznać do swojego kapłaństwa. Panowała wtedy nieznośna cisza. Każda sekunda wydawała się trwać wieki. Wreszcie stało się coś, czego do dzisiaj nie mogą zrozumieć ani Niemcy, ani więźniowie. Kapitan SS, który zawsze zwracał się do więźniów przez wulgarne „ty”, zwrócił się do o. Maksymiliana per „pan”: „Dlaczego pan chce umrzeć za niego?” O. Maksymilian odpowiedział: „On ma żonę i dzieci”. Po chwili esesman powiedział: „Dobrze”
Rocznica śmierci i męczęństwa św. Maksymiliana Kolbe.
Ojciec Kolbe przez ostatnie dni swego życia konał w celi nr 18 w podziemiach bloku 11, gdzie został przeniesiony z grupą innych więźniów wyznaczonych na śmierć.

Dodawał otuchy pozostałym 9 skazańcom, którzy początkowo byli zrozpaczeni i rozżaleni, a swój żal kierowali także przeciwko Bogu. W rozpaczy wypowiadali bluźnierstwa. Później pod wpływem ojca Kolbego zaczęli się modlić i śpiewać pieśni do Matki Najświętszej. Zakonnik dodawał im otuchy, spowiadał i przygotowywał na śmierć. Stojąc lub klęcząc, wpatrywał się pogodnym wzrokiem w dokonujących inspekcji esesmanów.
(Wspominał więzień Bruno Borgowiec)

Niemcy sukcesywnie wynosili ciała kolejnych nieżywych osób. O. Kolbe zmarł jako ostatni, 14 sierpnia, dobity zastrzykiem z kwasu karbolowego.

Jak wspominał Brunon Borgowiec, tłumacz z bloku śmierci, który przeżył obóz: „Ojciec Kolbe siedział na posadzce oparty o ścianę i miał oczy otwarte"
Rocznica śmierci i męczęństwa św. Maksymiliana Kolbe.
Papież Paweł VI 17 października 1971 r. ogłosił ojca Maksymiliana Kolbego błogosławionym. Papież Jan Paweł II 10 października 1982 r. zaliczył ojca Maksymiliana do grona świętych męczenników Kościoła katolickiego. Stał się pierwszym polskim męczennikiem z czasu II wojny światowej, który został wyniesiony na ołtarze.

W celi śmierci o. Maksymiliana modlili się trzej kolejni papieże: Jan Paweł II, Benedykt XVI oraz Franciszek, którzy pielgrzymowali do Miejsca Pamięci Auschwitz-Birkenau.

Franciszek Gajowniczek przeżył wojnę. Zmarł w 1995 r. w Brzegu na Opolszczyźnie w wieku 94 lat. Pochowany został na cmentarzu przyklasztornym franciszkanów w Niepokalanowie.
0.044074058532715