Lyra: Puls Nowej Ziemi - Rozdział I - Pył Gwiazd

19
Lyra oparła czoło o zimną powierzchnię okna obserwacyjnego, wpatrując się w bezkresną pustkę kosmosu. Jej statek, "Cygnus", dryfował powoli przez gęste pole asteroidów na obrzeżach systemu Tau Ceti. Kobieta westchnęła ciężko, jej oddech pozostawił na szybie mgiełkę, która szybko zniknęła.

"Komputer, ile czasu pozostało do końca skanowania?" - zapytała, nie odrywając wzroku od migoczących w oddali gwiazd.

"Skanowanie zakończy się za trzy minuty i czterdzieści dwie sekundy," odpowiedział monotonny głos komputera pokładowego.

Lyra skinęła głową, mimo że nikt nie mógł tego gestu zobaczyć. Była sama na pokładzie od... właściwie straciła już rachubę. Miesiące? Lata? Czas zdawał się płynąć inaczej w przestrzeni kosmicznej, szczególnie gdy podróżowało się między układami gwiezdnymi.

Kobieta odwróciła się od okna i przeszła do głównej konsoli sterowniczej. Jej smukła sylwetka poruszała się z gracją w warunkach niskiej grawitacji. Długie, srebrzyste włosy unosiły się lekko wokół jej twarzy, tworząc aurę, która w półmroku wnętrza statku sprawiała, że Lyra wyglądała niemal jak zjawa.

"Skanowanie zakończone," oznajmił komputer. "Brak wykrytych anomalii planetarnych w zasięgu skanera."

Lyra zacisnęła pięści, czując jak fala rozczarowania przepływa przez jej ciało. Kolejny system, kolejna porażka. Ile jeszcze będzie musiała szukać?

"Uruchom sekwencję przygotowawczą do skoku nadprzestrzennego," poleciła, siadając w fotelu pilota. "Cel: system Epsilon Eridani."

Gdy statek zaczął przygotowywać się do skoku, Lyra sięgnęła do kieszeni kombinezonu i wyciągnęła mały, owalny przedmiot. Był to staroświecki kompas, pamiątka po jej babce. Igła kompasu, zamiast wskazywać północ, wirowała nieprzerwanie, jakby szukając czegoś w bezmiarze kosmosu.

"Gdzie jesteś?" szepnęła Lyra, gładząc kciukiem powierzchnię kompasu. "Gdzie jest ten świat, który może nas wszystkich ocalić?"

Nagle, tuż przed inicjacją skoku nadprzestrzennego, kompas w jej dłoni zadrżał. Igła zatrzymała się na ułamek sekundy, wskazując kierunek prostopadły do obecnego kursu statku. Lyra wstrzymała oddech, ale zanim zdążyła zareagować, "Cygnus" wszedł w tunel nadprzestrzenny.

Kiedy wir energii otoczył statek, Lyra poczuła znajome szarpnięcie w żołądku. Zamknęła oczy, ściskając kompas w dłoni. Czy to był znak? Czy nareszcie jest na właściwym tropie?

Gdy "Cygnus" wynurzył się z tunelu nadprzestrzennego w systemie Epsilon Eridani, Lyra otworzyła oczy i spojrzała na ekrany diagnostyczne. To, co zobaczyła, sprawiło, że jej serce zabiło szybciej.

"Komputer, potwierdź odczyty," powiedziała, starając się zachować spokój.

"Potwierdzam. Wykryto anomalię grawitacyjną w czwartym kwadrancie systemu. Charakterystyka zgodna z poszukiwanym obiektem planetarnym."

Lyra poczuła, jak adrenalina przepływa przez jej ciało. Czy to możliwe? Czy wreszcie znalazła to, czego szukała przez tyle lat?

"Ustaw kurs na źródło anomalii," poleciła, przygotowując się do najważniejszego etapu swojej misji.
Lyra poczuła, jak jej serce przyspiesza. Palce, zaciśnięte na kompasie, zbielały od napięcia. Przez lata nauczyła się tłumić nadzieję, bo każde rozczarowanie zostawiało w jej duszy kolejną, bolesną bliznę. Ale teraz? Teraz czuła, jak ta starannie budowana tama emocji zaczyna pękać.

"Spokojnie, Lyra," szepnęła do siebie, próbując opanować drżenie rąk. "To może być kolejny fałszywy alarm."

Ale głęboko w sercu wiedziała, że tym razem jest inaczej. Coś w tej anomalii, w sposobie, w jaki kompas zareagował tuż przed skokiem, mówiło jej, że wreszcie jest na właściwym tropie.

Wstała z fotela pilota, nie mogąc usiedzieć w miejscu. Zaczęła krążyć po mostku, jej kroki odbijały się echem w cichym wnętrzu statku. Myśli wirowały jej w głowie jak asteroidy w polu, które właśnie opuściła.

Co, jeśli to naprawdę jest ta planeta? Co, jeśli jej wieloletnie poszukiwania wreszcie dobiegną końca? Lyra poczuła nagły przypływ strachu. Przez tyle lat żyła tylko tą misją, tym poszukiwaniem. Co zrobi, gdy cel zostanie osiągnięty?

"Nie," potrząsnęła głową, odganiając te myśli. "Najpierw muszę ją znaleźć. Potem będę martwić się o resztę."

Podeszła do okna obserwacyjnego, wpatrując się w przestrzeń przed sobą. Gdzieś tam, w otchłani kosmosu, czekała na nią odpowiedź. Planeta, która według legend mogła ocalić ludzkość. Miejsce, które nawiedzało jej sny od dzieciństwa.

Lyra zamknęła oczy, pozwalając wspomnieniom przepłynąć przez umysł. Przypomniała sobie opowieści babci, szept staruszki na łożu śmierci: "Znajdź ją, Lyra. Znajdź Nową Ziemię."

Otworzyła oczy, czując jak łza spływa po jej policzku. "Obiecuję, babciu," wyszeptała. "Znajdę ją. Dla ciebie. Dla nas wszystkich."

Nagle ciszę przerwał alarm komputera. Lyra błyskawicznie odwróciła się i podbiegła do konsoli.

"Raport," zażądała, wpatrując się w migające na czerwono ekrany.

"Wykryto nieznany obiekt zbliżający się do statku," odpowiedział komputer. "Prawdopodobnie sztucznego pochodzenia."

Lyra poczuła, jak krew odpływa jej z twarzy. W ciągu lat swoich podróży nigdy nie spotkała innej inteligentnej formy życia. Aż do teraz.

"Pokaż mi," poleciła, starając się zachować spokój.

Na głównym ekranie pojawiło się powiększenie nieznanego obiektu. Lyra wstrzymała oddech. To, co zobaczyła, przeczyło wszystkiemu, czego się spodziewała...
Obiekt na ekranie przypominał kryształ - ogromną, wielościenną strukturę, która odbijała światło pobliskiej gwiazdy, tworząc hipnotyzujący spektakl kolorów i blasku. Lyra nigdy wcześniej nie widziała czegoś podobnego.

"Komputer, analiza obiektu," poleciła, nie odrywając wzroku od ekranu.

"Obiekt składa się z nieznanego materiału. Wykryto emisję energii o niezidentyfikowanym wzorze. Prawdopodobieństwo sztucznego pochodzenia: 99.8%."

Lyra poczuła, jak jej serce przyspiesza. Sztuczny obiekt w kosmosie mógł oznaczać tylko jedno - nie była sama. Ale czy to dobra wiadomość?

Nagle poczuła ostry ból w skroni. Przed oczami mignął jej obraz - wspomnienie tak żywe, że przez chwilę myślała, że znów tam jest. Zobaczyła płonące miasta, tłumy ludzi uciekających w panice, niebo ciemne od dymu i... coś jeszcze. Coś, co czaiło się na krawędzi jej świadomości, ale nie mogła tego uchwycić.

Potrząsnęła głową, odpędzając wizję. To nie był odpowiedni moment na rozpamiętywanie przeszłości. Musiała skupić się na teraźniejszości.

"Komputer, czy obiekt wykazuje jakiekolwiek oznaki agresji?" zapytała, przygotowując się mentalnie na najgorsze.

"Negatywne. Obiekt utrzymuje stałą odległość od statku. Nie wykryto aktywacji systemów ofensywnych."

Lyra odetchnęła z ulgą, ale nie pozwoliła sobie na rozluźnienie. Lata samotnych podróży nauczyły ją, że kosmos jest pełen niespodzianek - nie wszystkie z nich przyjemne.

"Uruchom protokół pierwszego kontaktu," poleciła, siadając z powrotem w fotelu pilota. "Przygotuj wszystkie systemy obronne, ale nie aktywuj ich bez mojego wyraźnego rozkazu."

Gdy komputer wykonywał jej polecenia, Lyra zamknęła oczy i wzięła głęboki oddech. W jej umyśle pojawiło się kolejne wspomnienie - tym razem łagodniejsze. Zobaczyła swoją babcię, siedzącą w fotelu w ich starym domu na Ziemi. Starsza kobieta trzymała w dłoniach ten sam kompas, który Lyra nosiła teraz przy sobie.

"Pamiętaj, kochanie," usłyszała głos babci, jakby dobiegający z oddali. "Ten kompas nie wskazuje północy. On wskazuje drogę do domu. Do prawdziwego domu całej ludzkości."

Lyra otworzyła oczy, czując jak determinacja wypełnia jej ciało. Bez względu na to, co kryło się za tym tajemniczym obiektem, bez względu na niebezpieczeństwa, które mogły czyhać przed nią, wiedziała jedno - nie mogła się poddać. Zbyt wiele zależało od jej misji.

"Komputer, rozpocznij transmisję," powiedziała, prostując się w fotelu. "Nadaj standardowe pozdrowienie na wszystkich częstotliwościach."

Gdy statek zaczął nadawać sygnał, Lyra wpatrywała się w krystaliczny obiekt na ekranie. Czuła, że stoi na progu czegoś wielkiego - odkrycia, które mogło zmienić los nie tylko jej, ale całej ludzkości.

Nagle ekran zamigotał, a krystaliczna struktura zaczęła emitować pulsujące światło. Lyra wstrzymała oddech, jej palce zacisnęły się na podłokietnikach fotela. To był moment prawdy.

"Odbieram sygnał zwrotny," oznajmił komputer. "Próbuję zdekodować..."
Sekundy wlokły się jak godziny. Lyra czuła, jak każde uderzenie jej serca odbija się echem w cichym wnętrzu statku. Pulsujące światło krystalicznej struktury hypnotyzowało ją, tworząc skomplikowane wzory, które zdawały się mieć jakieś znaczenie – znaczenie, którego nie potrafiła pojąć.

"Dekodowanie zakończone," oznajmił wreszcie komputer. "Wiadomość zawiera sekwencję matematyczną oraz... koordynaty."

Lyra poczuła, jak jej gardło się zaciska. "Pokaż mi," poleciła ochrypłym głosem.

Na ekranie pojawiła się seria liczb i symboli. Dla niewprawnego oka mogłyby wyglądać jak przypadkowy ciąg znaków, ale Lyra od razu rozpoznała w nich elegancką sekwencję matematyczną – dowód inteligencji stojącej za tą wiadomością.

A potem zobaczyła koordynaty.

Jej serce zamarło. Te liczby... Czy to możliwe?

"Komputer, porównaj te koordynaty z naszymi dotychczasowymi poszukiwaniami," poleciła, starając się zachować spokój.

"Analiza zakończona," odpowiedział komputer po chwili. "Koordynaty wskazują lokalizację w obrębie anomalii grawitacyjnej wykrytej wcześniej w tym systemie. Prawdopodobieństwo, że to poszukiwany obiekt planetarny: 97.3%."

Lyra poczuła, jak łzy napływają jej do oczu. Po tylu latach, tylu porażkach i rozczarowaniach, wreszcie znalazła to, czego szukała. Nowa Ziemia – planeta, która według legendy miała być zbawieniem dla ludzkości – była na wyciągnięcie ręki.

Ale radość szybko ustąpiła miejsca niepokojowi. Skąd ta krystaliczna struktura wiedziała, czego szuka? I dlaczego postanowiła jej pomóc?

Zanim zdążyła głębiej zastanowić się nad tymi pytaniami, krystaliczny obiekt zaczął się poruszać. Powoli, z gracją, która zdawała się przeczyć jego rozmiarom, struktura zaczęła się obracać.

"Obiekt zmienia pozycję," zaraportował komputer. "Wykryto wzrost emisji energii."

Lyra instynktownie sięgnęła do kontrolek defensywnych, ale zatrzymała się w pół ruchu. Coś jej mówiło, że to nie jest atak. To było... zaproszenie.

"Komputer, przygotuj się do podążania za obiektem," poleciła, czując jak adrenalina przepływa przez jej ciało. "Utrzymuj bezpieczną odległość, ale nie trać go z oczu."

Gdy "Cygnus" ruszył za krystaliczną strukturą, Lyra poczuła, że wkracza w nowy rozdział swojej podróży. Wszystko, co do tej pory przeżyła, wszystkie trudności i wyzwania, doprowadziły ją do tego momentu.

Zamknęła oczy i wzięła głęboki oddech. W jej umyśle pojawiło się ostatnie wspomnienie – twarz jej babci, pełna nadziei i wiary.

"Jestem blisko, babciu," wyszeptała Lyra. "Obiecuję, że dokończę to, co zaczęłaś."

Otworzyła oczy i spojrzała przed siebie. Gdzieś tam, poza zasięgiem wzroku, czekała na nią Nowa Ziemia. A wraz z nią – nadzieja dla całej ludzkości.

"Cygnus" przyspieszył, podążając za swoim tajemniczym przewodnikiem w nieznane. Lyra nie wiedziała, co ją czeka, ale była gotowa stawić czoła każdemu wyzwaniu.

Bo tym razem nie chodziło tylko o nią. Chodziło o przyszłość całego gatunku ludzkiego.
0.096273899078369