Dziekanat czesc 128,5

8
Pracuje w lokalnej firmje budowlanej, której właścicielem jest szwagier jednego z radnych.
Płaca mierna, ale konkurencyjna względem innych firm, bo nasz zakład dziwnym trafem wygrywa przetargii organizowane przez urząd miasta, w każdym razie z tą pensją wytrzeźwieć się nie da.
Ostatnio w modzie są te wszystkie "zachodnie innowacje", projekty różnych ruchów związanych z promowaniem ekologii czy innych badziewi. Nie specjalnie mi to przeszkadza, bo podłubiemy chwile łopatą, wsadzimy w to 2 patyki, otoczymy sznurkiem i tak oto kończymy zlecenie na "ogródek deszczowy" czy jakoś tak, a, że odbiorą Nas dopiero na fajrant to zostaje jeszcze czas żeby napatrzeć się na Nasze dzieło podczas celebrowania jego ukończenia na pobliskiej ławce.
Janina, moja małżonka w sensie, ostatnio narzekała, że od lat żyjemy ciągłą rutyną dnia codziennego. Truje mi wiecznie tyłek, że kiedyś byłem dużo bardziej kreatywny i szarmancki, ale, kurde bela, zasówa człowiek od rana do przedpołudnia w pocie czoła, a potem musi jeszcze czekać aż go odbiorą, zanudzić się idzie.
Wracasz potem taki znudzony do domu i wysłuchujesz, że znowu wali od ciebie gorzałą i ona ma dosyć stresu w pracy żeby jeszcze chłopowi gotować, aby rano chociaż sprawiał w pracy wrażenie trzeźwego.
Józek, w sensie kolega mój co z nim ten ogródek przekopywaliśmy, poradził mi, że, gdy jego baba narzeka, kupuje jej kwiatka czy inny badziew i ma przez reszte dnia spokój, a i czasem cimcirimci się trafi.
Dodałem dwa do 2ch i wyszedłem z założenia, że lepszej okazji nie będzie. Wybrałem najokazalszego badyla z tego ogródka cośmy zrobili, a, że jeszcze ze 3 godziny do fajrantu, uznałem, że podjade do Janinki do pracy, taki ze mnie romantyk, hehe.
No i wchodze do do urzędu w którym żonka pracuje, a, bo nie mówiłem, Janinka to wykształcona kobieta, nawet ma swój gabinet.
Po drodze pytam się ludzi, gdzie znajdę Janinke i maszeruje dumnie we wskazanym kierunku.
Nie uwierzycie, ile tam osób przed jej gabinetem, no, nie kłamała z tym, że ta jej praca to ciężka jest skoro tak wiele osób codziennie załatwia u niej jakieś sprawy.
Przepchałem się przez tłum, a, gdy wszedłem do środka zobaczyłem wystrojoną Janinke, która najwyraźniej akurat miała przerwe na drugie śniadanie, bo zajadała się szarlotką nie przerywając sobie, by odebrać dzwoniący telefon. Niech je, musi mieć siłe, bo przecież nie dość, że takie tłumy potrzebują jej pomocy to jeszcze telefonicznie musi obsługiwać. Zuch dziewczyna.
Reakcja Janinki nie była niestety taka jak się spodziewałem - zamiast ucieszyć się z kwiatka-niespodzianki, opierdoliła mnie z góry na dół, że do domu przywykła, że nachlany wracam, ale, że wstyd jej w pracy robie i jeszcze przychodze w roboczych ciuchach.
-Janinko, no nje pszybirałem sje, kfiatuncia si pszynsłem
-buty całe upierdolone, gdzieś ty był, błota naniosłeś, zaraz ktoś się przewróci i jeszcze większy wstyd będzie.
-pszeeeesruci, nie pszzzzewróci, frócem póśniej, pzyyygotuj kolasje, bo ide z juskiem do knajpy
0.049875974655151