Dziekanat 5

16
Cóż za dzień. Wracając z pracy (której nienawidzę) kupiłem sobie i żonce po winku. W połowie butelki pomyślałem, że odbiorę Marzenkę z pracy w dziekanacie. Więc wsiadam do naszego Twingo i jadę. Na światłach dopijam winko i od razu humorek lepszy. Będą już pod budynkiem widziałem płaczącego dozorce z mopem który coś tam przeklinał. Próbuję się z nim witać no ale to wino więc słabo wyszło i usłyszałem co "huj ci w dupe". Wchodzę a tam podłoga ujebana błotem i gównem więc jak się nie wywalić. Dodatkowo zachczyłem o tych co stali i czekali przed drzwiami do mojej Marzenki i Anetki. Leżąc na podłodze widziałem jak dziekan wracając do swojego gabinetu trzasnął drzwiami i krzyknął "jebane nieroby". Wpycham się na chama do Marzenki i mówię "Kochanie jestem i mam to co lubisz". A ona tylko zrobiła się czerwona chyba z wściekłości ale nie wiem czemu.
0.041527032852173