taki świat

66
taki świat
Od 2017 r. około 1,8 miliona Ujgurów, Kazachów i przedstawicieli innych, przeważnie muzułmańskich, mniejszości etnicznych zostało oskarżonych przez chiński rząd o przenoszenie "ideologicznego wirusa" oraz szerzenie "terrorystycznych myśli" i zesłanych do obozów koncentracyjnych. Rząd zdefiniował również "trzy wielkie pokusy zła" — terroryzm, separatyzm i ekstremizm. O tym, co ich czeka, opowiada książka "Doskonałe państwo policyjne", która została wydana przez Wydawnictwo SQN.
Dwa miliony ludzi zamkniętych w pułapce. "Trzy wielkie pokusy"MOHAMMED BADRA / PAP

W regionie Sinciang w zachodnich Chinach ludzie nazywają swoją dystopijną rzeczywistość "Sytuacją".

Obozy te – liczone obecnie w setkach – to dawne szkoły i inne budynki użyteczności publicznej zmienione w ośrodki tortur, prania mózgu i indoktrynacji w ramach największej operacji internowania mniejszościowych grup etnicznych od czasów holokaustu.

Sinciang ma stać się "turystycznym rajem". Media mówią o "turystyce ludobójczej"
Zresztą życie to piekło nawet dla kogoś, kto nie wylądował w obozie. Jeśli jesteś kobietą, pewnego ranka możesz obudzić się obok nieznajomego mężczyzny wyznaczonego przez rząd na miejsce twojego partnera, który "zniknął" za sprawą działań policji. Ten nowy opiekun każdego dnia będzie wpajał ci i twojej rodzinie cnoty narodowe, takie jak lojalność, czystość ideologiczna i harmonijne pożycie z partią komunistyczną. Postępy w wysiłkach edukacyjnych będzie zaś weryfikował, zadając ci pytania, które mają sprawdzić, czy nie zostałaś przypadkiem "zarażona wirusami umysłu" – jak to określa rząd – i nie uległaś jednej z trzech wielkich pokus zła: terroryzmowi, separatyzmowi albo ekstremizmowi.

Po porannej indoktrynacji możesz usłyszeć pukanie do drzwi. To przedstawicielka straży sąsiedzkiej wyznaczona przez władze, aby mieć na oku rewir obejmujący dziesięć domów. Przyszła sprawdzić, czy do twojego gospodarstwa nie wkradły się żadne "nieprawidłowości", takie jak posiadanie książek religijnych albo więcej niż trójki dzieci. Przy okazji może cię też spytać, czemu spóźniłaś się wczoraj do pracy.

Wyjaśni prawdopodobnie, że "donieśli na ciebie sąsiedzi".

Ze względu na popełnione przestępstwo – zapomniałaś nastawić budzik – musisz teraz stawić się na posterunku policji, żeby wytłumaczyć się z tego uchybienia.

Skończywszy codzienną inspekcję, przedstawicielka straży sąsiedzkiej przykłada kartę do czytnika na drzwiach. To znak, że wywiązała się z obowiązków.

Jeśli przed pójściem do pracy postanowisz wyskoczyć na stację benzynową albo do sklepu spożywczego, w każdym z tych przybytków, w obecności uzbrojonych strażników, musisz przed drzwiami przyłożyć do skanera dowód osobisty. Przy odrobinie szczęścia na wyświetlaczu obok urządzenia pojawi się komunikat "godna zaufania", co oznacza, że rząd uważa cię za przykładną obywatelkę i możesz wejść.

Wstępu odmawia się każdemu, kto otrzyma komunikat "niegodny zaufania". Następnie dane takiego człowieka zostają szybko sprawdzone i mogą go czekać dalsze nieprzyjemności. Być może kamery systemu rozpoznawania twarzy odnotowały, że ten ktoś modlił się w meczecie. Albo monitoring w sklepie zarejestrował, że kupił sześciopak piwa, i sztuczna inteligencja (SI) podejrzewa go o alkoholizm. Możliwe, że nigdy się nie dowie, przez co tak naprawdę wpakował się w kłopoty. Wszyscy jednak wiedzą, że nawet za najmniejsze potknięcie państwo może człowiekowi obniżyć ranking zaufania.
Do pechowca podchodzą policjanci i zaczynają zadawać mu pytania. Na początek potwierdzają jego tożsamość, używając smartfonów, a dokładnie programu nazywanego Zintegrowaną Platformą Działań Połączonych, który daje dostęp do ogromnej, obsługiwanej przez SI bazy danych gromadzonych przez rząd na temat obywateli na podstawie nagrań z milionów kamer, akt sądowych i doniesień informatorów działających w lokalnych społecznościach.
Obozy koncentracyjne, przymusowe aborcje i sterylizacja kobiet. To się dzieje w XXI w.
Wykorzystując "program prewencji policyjnej", SI ustala, że próbujący dostać się do sklepu człowiek popełni w przyszłości przestępstwo, i zaleca zesłanie go do obozu. Policjanci zgadzają się z tą oceną. Ładują pechowca do radiowozu. Możliwe, że za jakiś czas, po udanej "reedukacji", wróci do domu. Możliwe też, że nikt go już nigdy nie zobaczy.
Tymczasem ty, odstawszy swoje w specjalnej kolejce dla mniejszości etnicznych, płacisz za zakupy. Rządowe kamery i komunikator WeChat w twoim telefonie dokładnie rejestrują, co pakujesz do toreb. Wychodzisz ze sklepu i jedziesz do pracy. Po drodze mijasz kilkanaście punktów kontrolnych zwanych "osiedlowymi posterunkami policji". W dwóch z nich policjanci cię zatrzymują, proszą o papiery i pytają, dokąd się wybierasz. Usłyszawszy satysfakcjonującą odpowiedź, puszczają cię dalej, ale tylko dlatego, że jesteś "godna zaufania".
W biurze współpracownicy bezustannie cię obserwują. Przed rozpoczęciem pracy wstajecie wszyscy, żeby odśpiewać hymn, a potem oglądacie krótki film propagandowy, który wyjaśnia, po czym rozpoznać terrorystę. Tłumaczy się w nim, że terroryści "często przestają pić i palić i robią to niespodziewanie". Chce ci się śmiać. Ale koledzy, licząc na rządową nagrodę albo podwyższenie rankingu zaufania, mogą donieść, że okazałaś brak szacunku. Siedzisz więc cicho.
Codziennie w południe każda kobieta ma obowiązek zażyć pigułkę antykoncepcyjną. I tak uważasz się za szczęściarę: rząd często regularnie wzywa kobiety do lokalnej kliniki na obowiązkową sterylizację. Władze twierdzą, że chcą ograniczyć wskaźnik urodzeń wśród mniejszości, bo niższy wskaźnik urodzeń przyniesie wzrost zamożności.
Po pracy wracasz do siebie, znowu mijasz kilkanaście punktów kontrolnych, a potem przykładasz dowód osobisty do czytnika, aby przejść przez bramę prowadzącą na osiedle, otoczone murem albo wysokim ogrodzeniem getto, z którego nie można wyjść ani do którego nie można wejść, nie sczytując najpierw dokumentu tożsamości. W domu dzieci opowiadają ci o wyznawanych przez partię cnotach patriotyzmu i harmonii – uczyły się o nich w szkole. Nie omawiasz z nimi lekcji. Nauczyciel kazał uczniom natychmiast im zgłaszać, jeśli któreś z rodziców zacznie podważać to, co zostało przekazane na zajęciach.
Wieczorem, po kolacji, oglądasz wiadomości pod czujnym okiem rządowej kamery zainstalowanej w rogu pokoju. Potem kładziesz się do łóżka z przydzielonym ci przez władze opiekunem. Po cichu liczysz, że będziesz mogła zasnąć; musisz pamiętać, że on, tutaj, w łóżku, może wszystko, bo reprezentuje państwo. Jeśli będziesz mu się opierać, zmyśli jakieś oskarżenie, doniesie na ciebie i zostaniesz zesłana do obozu.
Tym razem masz szczęście. Ale kto wie, jak długo? Zasypiasz, a następnego ranka powtarzasz wszystko od nowa.
Tak właśnie wygląda dzień z życia przeciętnego Ujgura, Kazacha albo przedstawiciela jednej z innych mniejszości etnicznych w Sinciangu.
0.043896913528442