Czarnoksiężnik z Angmaru- nieśmiertelna istota kóra została zajebana bo tak i już.
Co wiemy?
1) Miał istnieć tak długo jak więżąca go wola a więc jedyny pierścień.
2)Mimo to zginął jak pizda od ciosu zwykłego miecza w zwykłej ręce choć pierścień tak jego jak i jedyny nadal istniały...
3)Przepowiednia przepowiadała jak zginie ale nie dlaczego zginie a dodatkowo przepowiedział to sobie jakiś kurwa, elf bo mu się akurat zachciało.

Więc- czy tutaj Tolkien przypadkiem nie dał ciała? Przecież  to nie trzyma się kupy i pod gównianą przepowiednie mógł się bardziej postarać a nie na odpierdol zadziabać tak długo i dobrze budowaną postać bo akurat jakiś karzeł i baba go dziugnęli. Wychodzi bowiem na to że tak naprawdę Nazgula mógł zabić każdy a elf przepowiedział tylko że akurat nie zabije go facet i tyle.

Jak wy to widzicie?
PS Mówię o książkach i zapiskach Tolkiena a nie o filmach.