Wyjechalem 3 dni po maturze robić na szklarni, zeby odciazyc rodziców i zarobić na studia.
Przyjeżdżam, no kurwa auschwitz, hotel pracowniczy to blok z koncówki PRL gdzieś na wsi w lubuskim xD
Trafiam z moim ziomkiem do pokoju gdzie mieszka gość o pseudonimie Misia z Yellowstone.
Chlop 130kg, 50cm w łapie i dowiedzieliśmy się w pierwszej godzinie rozmowy z nim, że garował 8 lat gdy przerzucał na pontonach pakistańców do Niemiec zanim Polska weszła do Unii, no kurwa dobry start znajomości Panie Yogi.
Na robocie zapierdol, 3-4k skrzynek przechodzi dziennie przez ręce, każda po 7-12kg i ustawiaj je na paletach do wysokości 2,4m xD
12km dziennie, 50*C i jedziemy.
Spartnańskie warunki to nikt by przecież nie chlał, no ale kurwa nie Pan Yogi.
W naszym pokoju zbierało się towarzystwo gdzie każdy prawie garował, na gorzałe bo na co by innego, no i chcieli mi spalić brodę jak spałem.
Dobry vibe jak na 18latka ale na studia trzeba zarobić, przecież nie będę ciągnął od rodziców jak muszą zainwestować w dach.
Leci pierwszy tydzień, piąty, siódmy no i Pan Yogi ma twarz spuchniętą jak kurwa arbuz a w kolorze buraka od dojenia flachy. Jebany potrafił pół litra z gwinta ojebać pod netto zamim bus pracowniczy odwiózł ludzi do hotelu z zakupów xD
Myślicie, że zezgonował? Taki chuj, Kubuś wbijaj na kwadrat xD
Kurwa 8 tydzień pracy i coś się dzieje, koniec sezonu truskawek, które zbierały babki niepracujące na szklarni i Niemcy zrobili z tego tytułu imprezę.
Zaprosili Dja, cover band Depeche Mode (który całkiem dawał radę).
Natomiast, co może kurwa pójść nie tak kiedy towarzystwo polsko niemieckie spotka sie przy otwartym barze xD?
Nie co, tylko kto. No kurwa Pan Yogi.
Idziemy pod koniec imprezy przez las na bus powrotny.
Ja, Pan Yogi, Pan Grzesiek i Pan Gunther.
Tamci ni chuj po niemiecku, ten ni chuj po polsku ale wzajemnie sobie cisną śmiejąc się w niebogłosy.
Dopóki nie padają od śmiejącego się Gunthera dwa złote słowa „POLNISCHE SCHWEINE”
Yogi stanął jak wryty, Gunther już leciał. 1,5m chłopa mignęło mi w linii prostej lecąc z prędkością 21,37km/h w stronę lasu gdzieś pomiędzy czeremchę a paprocie.
Yogi złapał go za szyję i jebnął jak oszczepem xD
Ja pojechałem do hotelu, idę w kimę i nagle budzę się w środku nocy.
Do dzisiaj nie wiem co się mogło wydarzyć w tym mieście ale Pan Yogi po drugiej rano sobie przypomniał o pewnym traumatycznym przeżyciu i głosem niedźwiedzia darł pizdę „eeeeEEEEEEEE ŁEEEEEBAAAAA KURWAAAAAAA”
i tak przez jakieś 3 minuty xD
Chłop najebany jak bela, z zamkniętymi oczami łapy w górę podnosił i opuszczał z impetem jak Triple H w DX z okrzykiem „ŁEEEEEEBAAAA KURWAAAAAA”
Wpadło 3 chłopa i go obezwładnili, bo nie wiedzieli co się dzieje xD
Płonęła wtedy katedra w Gorzowie ale chuj tam, to tak offtopem.
Następnego wieczora Yogi i Buła z Kubusiem dostali zaproszenie od pewnego Adriana, na wodke bo ma urodziny, Yogi zapukał grzecznie, po czym jak tamten otworzył drzwi to przywitał go gongiem i napierdalali chłopa aż krzyczał, że już będzie grzeczny. Podobno dzien wczesniej nakablował Niemcom, że Kubuś nie pozamiatał jak palety odwieźli xD
Na odchodne jak wyjeżdżałem grzecznie Panu Yogiemu przybiłem piątkę i out.
W tym samym czasie wyjeżdżał Zbyniu, który zajebał komuś ręczniki, wszystkie papiery toaletowe z tych wspólnych części i wyrzucił suszarkę do prania, bo mu się w Vectrze nie mieściła a Rysiek smutno pomachał, bo śniło mu się, że kuna podusiła mu gołębie.
Trzymajcie się w tej Brandenburgii