A czemu by nie

14
Pasta o Parówkach (historia prawdziwa)

Swego czasu pracowałem w pewnej firmie budowlanej, wiecie Vw t4, radio makita i troche harnasia no i zbieranina przeróżnego pospólstwa jednak szef był uczciwy to mu trzeba przyznać nie to co jacyś Janusze...

W firmie panowała pewna tradycja, że wypłate szefuncio przywoził na budowe w ostatni piątek miesiąca, a my całą ekipą wiadomo poza kierowcą piliśmy wódeczke w drodze powrotnej do domu (w wyżej wymienionym t4)
A droga nie była krótka bo w piatki jechaliśmy nawet 2h.

Wódeczke piliśmy z plastikowego kubka który służył za kieliszek no i tak sobie podawaliśmy to szkło i przepitke w postaci 1.l fanty w plastikiwej butelce. Po jakichś 1.5h wszyscy byli już mocno wstawieni ale impreza trwała w najlepsze.

Gdziew w tle pewien otyły pan nazwijmy go zbyszek cały zasmarkany od jakiejś alergi wpierdalał parówki marki berlinki.. odwijał je z folijki i wpierdalał takie zimne.. no i kiedy przyszła jego kolej wypił kielona troche się skrzywił i kiedy przepijał zrzygał się do tej butelki fanty (głównie parówkami) to wygladało tak jakby automat nabijał butelke pod ciśnieniem... tych co to widzieli aż zmroziło... I w tym momencie gościu nazwijmy go Ukasz który pił zaraz po Zbyszku, ale siedział do niego plecami więc nic nie widział odwrócil sie i wyrwał mu butelke fanty i zaczął nieświadomie pić jego rzygi... Ja sie zrzygałem na podłoge a kumpel obok zdażył otworzyć okno i tam pawiować... A co na to najebany Ukasz??? Czemu czuje parówki???
A czemu by nie
Obrazek zwinięty kliknij aby rozwinąć ▼

Historia współczesna czytana głosem wołoszańskiego

6
Historia współczesna czytana głosem wołoszańskiego
Był rok 2016.

Młoda polka Anna, wracała właśnie po upojnej nocy nad ranem. Od szwedzkiego chada, biznesmena, który przyjechał na weekend do Warszawy.

Osiągnęła wszystko, jest kobietą wyzwoloną. W dodatku, jej skopiowany od influencerek pomysł na Instagrama - osiąga sukcesy.

Był to szczytowy moment umiejętności Anny. Jej doradcy z Kukoldwehry mówili jej wtedy, żeby znalazła sobie męża, odpowiedniego faceta.

Ale dla niej przeciętny facet to za mało. Przeciętny facet, czyli prawnik 1.85m, jak sama powiedziała - jest po prostu przeciętny.
Ona wierzyła w Der Vatertschad.

Koncepcja Der Vatertschad, Ziemi Obiecanej, wynikła z książki, którą czytała Anna, poczas jej studiów na UAMie. Książka ta nazywała się "Mein Netflix". Mówiła ona jasno - każdy kukold i przeciętny facet nie jest godny tej księżniczki.

Wbrew temu co doradzają jej doradcy z Kukoldwehry podejmuje działania na wielu kutangach, ta decyzja już wkrótce okaże się brzemienna w skutkach.

Na bunkrze, czyli jej makeupie, pojawiają się pierwsze rysy. To może oznaczać tylko jedno - ściana jest już blisko.

Przenieśmy się teraz do roku 2020, szczęście Anny zdaje się być na wykończeniu. Powoli zbliża się do 30ski, chady przestają dzwonić przed 22. Oznacza to tylko jedno - uważają ją za swój plan B albo C czy D na dzisiejszą noc.

Ciężko też o obcokrajowca. Jedyne na co teraz Annę stać to portugalski manlet z Erazmusa, który zna trzy zdania po polsku: "Kocham Cię", "Jesteś piękna" i "Chodź ze mną".

Nie pomogło nawet wsparcie generała Benito Kukoldini, duce kukoldów z południa. Jej wiernego betaorbitera. Współpraca z nim okazała tylko większe pokłady żenady.

Dawniej potężna Kukoldwehra to teraz zbieranina chłopców i starych zboków z Kukoldszturmu.

Anna nadal oczekuje na generała Waltera-Chada, który miał przybyć z odsieczą. Ale generał Walter-Chad dawno już znalazł sobie młodsze Julki i nie jest już nią zainteresowany.

Zdesperowana Anna postanawia zakręcić tą karuzelą kutangi jeszcze raz.

Upadek polki, która kiedyś miała być gwiazdą Instagrama, a teraz jest tylko marnym trollem na kobiecych grupkach obrażających mężczyzn, jest dosyć dramatyczny.

Pojawia się wiele pytań - "Czy wszystkie polki są hipergamiczne jak Anna?", "Gdzie był wtedy Martin Bormann?" i "Dlaczego teraz stoję w tej kurtce w 30 stopniowym upale?"

Na te, i inne pytania, odpowiemy już wkrótce.
Obrazek zwinięty kliknij aby rozwinąć ▼

Ale "Źródło" naprawdę polecam przeczytać

3
Anony, co się u mnie ostatnio odjebało to ja nie. Jak co roku chciałem zjeść sobie tę słynną kanapkę drwala. Jednak, jako że nie zarabiam zbyt wiele w swojej gównopracy, a do tego, mimo 29 levelu mieszkam w gównopokoju w gównomieszkaniu z pięcioma obcymi ludźmi, jakimiś studentami itp. to na taką fanaberię musiałem zacząć oszczędzać już od września. Ostatecznie, za cenę żywienia się przez ostatnie dwa tygodnie suchymi bułkami i rezygnacji z konta premium na portalu z małpą z logo udało mi się uzbierać te 28 zł na drwala i 5 zł na colę z Biedronki do zapicia. Poszedłem do McD, a jako że akurat przyjechała wycieczka z podbazy i wszystkie miejsca siedzące były zajęte, wziąłem na wynos. Spieszyłem do swojej wynajmowanej piwnicy, tak, aby burger mi nie wystygł, na szczęście miałem blisko. Byłem już niedaleko bloku w osiedlowej uliczce, gdy zza rogu wyszedł nie kto inny, jak sam lider demokratycznej opozycji, były premier i były przewodniczący Rady Europejskiej, i pewnie wkrótce znowu premier Donald Franciszek Tusk.
Popatrzył się na mnie, na moją torbę z maka i zagaduje, czy przypadkiem nie kupiłem sobie drwala na wynos.
Ja mu zadowolony mówię, że tak panie premierze, czasami trzeba coś mieć od życia i że mi miło, że pan zauważył.
Tusk powiedział mi tylko:
>ŚMIEĆ BĘDZIE JADŁ ŚMIECIE
Mi szczęka opadła i nie wiem o co chodzi. Tusk pyta, której części jego wypowiedzi nie rozumiem, „śmieć”, czy „będzie jadł śmiecie”. No to ja mówię, że wszystko rozumiem tylko nie wiem dlaczego tak mówi. Tusk mówi, że dlatego, że tylko śmieć może jeść takie chujowe, biedackie jedzenie. Że on jako premier i prezydent Europy do dzikich krajów jeździł i jak chcieli tam w ramach pomocy humanitarnej dawać polskie burgery, jakieś drwale czy inne bigmaki to nawet murzyni tego jeść nie chcieli tylko wyrzucali, a ambasady Burkina Faso i Gambii pisały noty protestacyjne, że ich śmieciami chce Europa karmić, więc to wszystko odesłali z powrotem do Polski.
Przechodnie na ulicy już się śmieją pod nosami i patrzą na moją torbę ze stygnącym drwalem, ja już gula w gardle i staram się jakoś jeden za drugim schować ale to nic nie daje. Ale jednak pomyślałem, że nie dam sobą pomiatać nawet znanemu człowiekowi i krzyczę na Tuska, że on sam przecież w kampanii wyborczej chwalił się, że do Tuskobusa swoim ludziom jakieś fastfoody zamawiał, pizze czy burgery, sam widziałem na facebooku bo obserwuję profil Koalicji Obywatelskiej.
Tusk w śmiech i mówi że fast foody to on specjalnie najbliżej w Berlinie albo w Brukseli, w eleganckich zachodnich stolicach zamawia, i mu helikopterem dostarczają w ogrzewaczu na energię atomową, a nie polskie fastfoody gdzie dają do tego chuj wie co, mięso najgorszej jakości i czerstwe pieczywo, i że w Polsce to on jada tylko ekskluzywne potrawy i wyciąga ze skórzanej aktówki ozdobionej biało-czerwonym serduszkiem jakieś eleganckie pudełko na lunch z jakimiś złoceniami, i pokazuje mi swoje jedzenie, o którym nawet nie wiedziałem, jak to się nazywa i mówi że to jest taka jakość tego jedzenia, że jak go lawina w górach zasypie to i przez tydzień mógłby tym się spokojnie żywić.
Ja nie daję za wygraną i krzyczę, że przecież on jest liberałem i powinien docenić że ja za własne zarobione pieniądze kupuję sobie na co mam ochotę, choćby i to by było popularne, więc dlaczego on obraża mnie za mój wolny wybór. Tusk na to, że z tym swobodnym kierowaniem się upodobaniami to lewacka propaganda socjalliberałów, której on co prawda musi czasami schlebiać, żeby mieć poparcie tych komuchów od Czarzastego i Zandberga przy powoływaniu rządu, ale to się skończy jak już znowu zostanie premierem, i jakbym czytał np. „Źródło” Ayn Rand to bym wiedział, że prawdziwy liberał nie kieruje się gustami tłumu i nie je czegoś tylko dlatego, że motłoch to wpierdala, chyba że sam jest motłochem, i jakby taka Ayn Rand teraz wstała z grobu i zobaczyła mnie z drwalem to by mi w mordę przypierdoliła, co on wie najlepiej jako twórca Kongresu Liberalno-Demokratycznego.
Ja cały czerwony, nie wiem co powiedzieć, ludzie ryczą ze śmiechu a Tusk mówi mi, żebym się zachował jak zachodni Europejczyk i wypierdolił to gówniane jedzenie. No to biorę torbę z zimnym już drwalem i chcę wyrzucić do kosza na śmieci, ale Tusk mówi, że on dobrze wie, że nie mam silnej woli prawdziwego liberała i nie jestem jak Howard Roark i na pewno jak on pójdzie to ja tego drwala wyciągnę z kosza i zjem. Miałem istotnie taki zamiar, ale Tusk mi kazał oddać sobie torbę z drwalem i mówi, że sam to wypierdoli tak, że tego nie znajdę.
Zapłakany odszedłem, ale niedaleko i schowałem się za altanką śmietnikową, żeby zobaczyć, gdzie Tusk to wyrzuci, żeby gdy odejdzie odzyskać swoją własność. Ale on wyciągnął mojego drwala z torby i zaczął jeść tak łapczywe,  że aż roztopiony ser ściekał mu po brodzie. Wychyliłem się trochę zza altany i uchwyciłem jego spojrzenie, a on, patrząc się na mnie i zajadając się drwalem z uśmiechem powiedział „für Deutschland”. Potem jeszcze widziałem, jak sobie robił selfie z tym drwalem, które potem zobaczyłem na profilu KO na fb otagowane #sezonnadrwala.
Obrazek zwinięty kliknij aby rozwinąć ▼
0.09897518157959