Jakaś losowa pasta z gothuczka do poczytania na nocną zmianę nr 4

4
>Przebicie ostatniego serca orkowego szamana spowodowało, że wielka stonka zawyła w konwulsjach jak Testo na słynnym filmiku z pomarańczą.
>Skurwol machnął odnóżami, a resztę roboty zrobił portal, który zabrał go z powrotem do wymiaru żartów Chajzera…
>Wymiaru Beliara znaczy się.
>Humor gituwa, Śniący rozjebany, a tu nagle JEB. Ziemia zatrzęsła się jak polski złoty po denominacji, a masywne głazy uwięziły mnie w świątyni.
>Sam fakt przygniecenia kamieniami nie był taką torturą, jak ten jeden jebany piekielnik na drugim końcu komnaty, którego zapomniałem podnieść i przez system podświetlania obiektów, świecił się jak wargowi jajca i uderzał w moje poczucie bycia powergamerem, który podniesie każdy, największy nawet śmieć.
>Po kilku dniach prób wyglitchowania się z tekstur odpuściłem sobie i straciłem świadomość.
-Ach jesteś już...
>Co do chuja – pomyślałem.
-Czuje się, jakbym kilka tygodni leżał pod stertą głazów.
-Dokładnie tak było
>Pierdolił nekromanta.
Zrobiłem mu raban o tego piekielnika w świątyni, a ten mi na to, że Pankratz z resztą ferajny wycięli zen grobowca Śniącego, żeby oszczędzić na pamięci i już tego grzyba nie podniosę. Strasznie trudno mi się robiło wywody, bo po całym pobycie pod skałami strasznie spuchnął mi nos.
>Zajebiście
>W sumie teraz chuja to znaczy, bo cały ekwipunek pusty, więc i piekielnik zmuszony jestem olać. Założę się, że cała ta misja w Światyni była tylko po to, żeby Xardas mógł ukradkiem zajebać moje serafisy i zardzewiałe miecze.
>Mag przerwał moje doniosłe wywody, powiedział jakieś bzdety o smokach i puścił na projektorze jakiś chujowy film dokumentalny o kamiennych strażnikach i rzucających kule ognia magach wody.
>Z uruchomieniem tego projektora męczył się jak rasowy nauczyciel. Szkieleta musiał przyzwać debil, żeby mu pomógł perłę wody włożyć jako szkiełko w obiektywie XD.
-POTRZEBUJE BRONI – zakomunikowałem.
-Wszystko co uznasz za przydatne należy do ciebie
>Git.
>Zrobiłem obchód po wieży. Zabrałem wszystkie patyki, które służyły mu na opał, kilka magicznych mikstur, powieszoną na ścianie harpie i wszystkie inne małe bzdety.
>Co się działo w pierwszych chwilach po opuszczeniu wieży, opowiem w dużym skrócie, bo nie jest to istotne dla historii.
>Oczywiście owcę zajebałem, bo jakżeby inaczej.
>Znalazłem kilka szkieletów w pobliżu włości nekromanty, więc napisałem też kilka spiskowych teorii na gothicawach, że to na pewno Xardas ich zajebał – standardowe rzeczy na początku rozgrywki.
>Kiedy dotarłem już do miasta pod przykrywką zbieracza ziół, tak jak Pan Lester powiedział, to zostałem ojebany przez Moego w dzielnicy portowej i w ten sposób zostałem z niczym. Nawet harpii mi nie zostawił.
>No cóż, zdarza się. W kolonii wcale nie było lepiej.
-LARES TY STARY DRANIU.
>Od słowa do słowa i kilku spacerów po mieście udało mi się przekonać go, by zaprowadził mnie do majątku ziemskiego. Ruszyliśmy w drogę.
>Na szlaku zaskoczył nas most, pod którym wszystko leżało rozjebane jak na jakimś skłocie.
>Trzymajcie się w tej jaskini kretoszczury.
>Tuż za łukiem skalnym, na ławce siedział zrezygnowany, siwy mężczyzna.
>Lares niecierpliwie czekał, aż skończę z nim rozmowę. W końcu do tego doszło.
>Towarzysz podróży zapytał, czy wszystko w porządku. Wprost powiedziałem, że Erol potrzebuje pomocy z bandytami. Jeśli nie odzyska tablic, to jest zrujnowany.
>Lares tak bardzo wyjebane.
>Stawia mi ultimatum, że albo idę z nim dalej, albo on wraca do miasta.
>Pod wpływem chwili kazałem Laresowi iść sobie samemu wracać do tego portu obsranego gównem trolla. Z ornamentem też mu potem nie pomogłem. W sumie to właśnie pod tym mostem zdecydowałem się olać cały motyw ratowania świata i w końcu zająć się sobą.
>Erol kurwa, słuchaj. Chuj w te tabliczki. Mam dla ciebie lepszy układ.
>I tak oto zaczęła się moja opowieść. Handlarz usłyszał o wieży nekromanty, który pozwolił mi zabrać z jego wieży WSZYSTKO, co uznam za przydatne.
>Nie zwlekając, ustaliliśmy zasady naszej spółki partnerskiej. Ruszyliśmy do miasta, by wpisać się do KRS-u (Khorinisowego Rejestru Sądowego) w ratuszu.
>Udaliśmy się w stronę wieży Xardasa, przy okazji po drodze zabierając zostawiony przez Canthara wóz i podpinając pod niego owce podjebaną Lobartowi.
>Dotarliśmy do wieży. Było trochę trudno, bo teren pod górkę, ale daliśmy radę.
>Siema, siema o tej porze każdy nekromancie wizytę strzelić może.
-Co wy tu robicie, oszalałeś? Mówiłem ci że nikt nie może się dowiedzieć o mojej obecności na wyspie
-Spokojnie. Erol to mój partner biznesowy. Mamy na siebie nawzajem tyle haków, że żadnemu z nas nie opłaca się zdradzić drugiego.
>Xardas nieco ochłonął – a my? Wręcz przeciwnie. Dla nas prawdziwa praca dopiero się zaczynała.
>Uznaliśmy, że Xardas mimo wszystko może wycofać się ze swoich słów, a biorąc pod uwagę, że nigdy nie opuszcza głównej komnaty i pokoju z kominkiem, to doszliśmy do wniosku, że należy zacząć od dolnych kondygnacji.
>Przed samym wejściem do wieży mój zgarbiony nos wyczaił dwie pochodnie – wszystko, to wszystko. - Pomyślałem.
>Pierwsze pomieszczenie: 2 pochodnie, skrzynka, 6 półek – wszystko wyrzucam przed wieżę, a Erol ładuje na wózek.
>Okurwa, magazyn XDD
>3 długie stoły z jakimiś ziołami, paskiem siły i inny syf.
>Załadowane na wózek.
>Kurwa już nie ma miejsca. Trzeba wrócić do miasta.
>Ugadaliśmy się z Hanną na 400 monet, a ta odstąpiła nam całe górne piętro „Pod Senną Sakiewką” – to był nasz magazyn, jak i sypialnia.
>Za bezcen zgarnęliśmy kilku meneli z placu wisielców i dzielnicy portowej. Nawet Nadia i jakiś strażnik się przyłączyli do pomocy XDD.
>Zgarnęliśmy wszystkie wózk,i jakie były w mieście oraz na okolicznych farmach, by z powrotem, tanecznym wręcz krokiem wrócić do wieży nekromanty.
>Pomocnicy mieli za zadanie transportować przedmioty do miasta – wynoszeniem dóbr z wieży nekromanty zajmowałem się tylko ja i Erol – w końcu nie możemy nadużywać zaufania Xardasa, obiecałem, że o wieży żaden człowiek się nie dowie.
>Dobra, czyścimy magazyn dalej.
>Ujebaliśmy łańcuchy z sufitu – mamy ich 9, do tego dwie klatki, z czego jedna ze szkieletem – Constantino nie pogardzi kośćmi.
>Kolejne 2 pochodnie. – mamy już 6, a będzie jeszcze więcej. Na pewno odkupi je Bosper lub Matteo.
>Japierdole najgorzej było z tymi cholernymi beczkami i skrzyniami. Jeśli nie machnąłem się w rachunkach w Excelu, to wynieśliśmy 72 beczki i około 27 skrzynek. – beczka po 5 monet. Skrzynia po 10.
>Już za same te syfy mamy ponad 600 monet.
>Polna bestia z tego biznesu.
>Znaczy się stonka.
>STONKS.
>Lecimy dalej.
>Klatka schodowa – 11 pochodni, a na samym szczycie obraz Van Grega i komoda firmy ONAR
>Biblioteka – stylowy dywan. Idealny do burdelu Bromora, stół, skrzynia, 5 pulpitów i 7 regałów na książki – te ostatnie musieliśmy zjebać ze szczytu wieży, bo nie szło się z nimi zmieścić na klatce schodowej. Jeśli kiedykolwiek znosiliście szafę po schodach, to dobrze wiecie jak wkurwia każdy zakręt.
>O żyrandolku w kształcie pentagramu też nie można zapomnieć.
>Chram Beliara również swoje będzie kosztować. Zgadaliśmy się z Cassią i załatwiła nam kontakt z niejakim Czarnym Magiem z wyspy Irdorath – chętnie odkupił chram i zapiski Xardasa. Profit motzno.
>Został najcięższy fragment zabawy – sypialnia Xardasa i pokój z pentagramem.
>Trzeba poczekać do zmroku, a parobkowie od wożenia rzeczy do Sennej Sakiewki zaczynają marudzić – boost wypłaty do 3 sztuk złota za godzinę.
>Moe przyszedł z informacją, że chram beliara po wniesieniu na piętro rozjebał podłogę w Sennej Sakiewce.
>Huk ponoć obudził Ignaza.
>Trzeba wynająć jeszcze dolne piętro i kawałek klatki schodowej prowadzącej do kanałów, ale chuj. Stać nas już XDDD
>Nastała nocka. Xardas usnął, patrząc na kominek.
-LESTER KURWA WSTAWAJ Z TEGO ŁÓZKA.
-Opowiedziałem Xardasowi o smokach
-Chuj w twoje smoki. Pomóż wynieść łóżko.
>Nie dyskutował po daniu mu skręta.
>Poleciała jeszcze beczka, 2 świece, regał, komoda, stół z leżącymi na nim biografiami gothicowych youtuberów jebiących o ciekawostkach i robiących ewenement z nagrywania gothica na L’hiver Edition lub Dx’em 11-tką, co robiło może wrażenie w 2016, ale teraz to jebana monotonia.
>Kolejny obraz, nice.
>Kominkiem też zajmiemy się później. Nie będziemy w stanie umiejętnie go odmontować i przenieść bez zniszczenia.
>Xardas po butelce ginu – „GIN, KRÓL GÓRNICZEJ DOLINY, KAZDEGO DNIA DOJONY” zsunął się z fotela, więc i go w końcu wynieśliśmy.
>Szatę nekromanty zostawiliśmy – nie jesteśmy na tyle okrutni, by go rozbierać.
>Została główna komnata.
>5 świeczek na podłodze, jedna na regale, 4 pochodnie, stół runiczny, 2 beczki, stół alchemiczny – Ignaz przehandlował nas zwojami zapomnienia (sprzedawaliśmy mu stół za 10 zwojów, rzucaliśmy zaklęcie zapomnienia i tak aż chłop się pogrążył i został z niczym XD), 2 komody, 1 regał, stół, 3 pulpity na książki, 5 łańcuchów na suficie, rozkładające się zwłoki, skrzynia.
>To już wszystko. Pora wracać na miasto.
>Zawiązaliśmy współpracę z klasztorem – odsprzedaliśmy im kilka regałów i stół runiczny. Ostatecznie za zarobione pieniądze najęliśmy Vino, by ożywić jego bimbrownie. Rozjebaliśmy cały interes magów ognia na winie, przez co zbankrutowali i zmuszeni byli odsprzedać nam klasztor XD
>Bromor wynajmował komnaty klasztorne, by kultywować ekspansje najstarszego zawodu świata. Nawet sam Hagen tam zaglądał, by zakonsekrować ostrze XDD
>Z tymi chorobami wenerycznymi, jakie mają na sobie dziewczyny Bromora, to się nie dziwię, że ostrze można zakonsekrować tylko raz – nawet przy zadziwiająco kuszącej cenie 50 sztuk złota.
>Jako, że Hanna była kobietą i nie znała się na interesie, to wyjebaliśmy ją z naszej kadry pracowniczej i wykupiliśmy prawa do całego lokalu. Złodzieje mieli chuja do gadania, kiedy zagarnęliśmy ich kanały – albo dacie nam składować tutaj rzeczy, albo będziecie mieli najazd ekipy Freeza… czytaj strażników miejskich ze zwojami bryły lodu – krótka kula ognia.
>Podkurwiony Xardas, mając totalnie wyjebane w swoją chęć pozostania w ukryciu, uznał, że pora złożyć wizytę właścicielom spółki „B&Erol®”.
>Za zakłócanie spokoju w mieście, zamknęli go w lochach na czas nieokreślony XD.
>W tym czasie zdążyłem skoczyć do Jarkendaru, znaleźć wspólników handlowych wśród bandytów – po dwóch tygodniach od końca wyroku Xardasa, udało mi się przeszmuglować go do kopania dla nich złota w kopalni.
>Piraci też wychodzili dobrze na kontaktach ze mną i Erolem. Mieliśmy dobre kontakty, kupowałem od nich alkohol do należącej do mnie od niedawna „Gospody pod martwą harpią”.
>Greg polecił mi orków z kanionu obok biblioteki uczonych jako tanią siłą roboczą. Faktycznie. Orkowie mieli w sobie ukraińską krew. Chętnie przyjęli propozycję ruszenia na Khorinis. Orkowy bimber, dłuta i kilka innych narzędzi dało radę, by rozmontowali kominek. Jeden z nich miał uprawnienia spawacza i pomógł nawet wyjebać kratę w głównej sali XD.
>Po 3 tygodniach roboty, z wieży nie pozostał nawet kamień.
>Najpierw brali cegłę po cegle, ale pod koniec prac sprzedawaliśmy już tylko gruz, bo jakiś Mietek zajebał się w kalkulacjach. Źle wyliczono wytrzymałość skarpy, na której stała wieża i no – skarpa pierdolnęła.
>Straty w ludziach zerowe, bo pracowali orkowie.
>Opuściłem kolonię już 6 miesięcy temu. Biznes z Erolem kwitnie w najlepsze. Z tego, co słyszałem Xardas umarł na rozpierdolenie się totalne – po trupach do celu jak to mówią.
>Nawet Hagen okazał się przekupką. Dałem mu wystarczająco kasy, by przekupić najemników. Onar znowu musi zakurwiać dla gospodarki centralnie planowanej XDDD
>Trzymajcie się na tym kontynencie.
Obrazek zwinięty kliknij aby rozwinąć ▼

Jakaś losowa pasta z gothuczka do poczytania na nocną zmianę nr 3

4
>Od wczesnej młodości chciałeś zostać magiem.
>Pewnego razu gdy wracałeś z pola po ciężkim dniu wyrywania rzepy, zobaczyłeś za miastem orka. 
>Byłaby to ostatnia rzecz, którą widziałeś, gdyby między wami nie wyrósł nagle szkielet goblina. A potem kolejny, następny i jeszcze kilka. 
>Mag w czerwonej szacie również pojawił się po chwili, kulą ognia ostatecznie kończąc żywot zielonej bestii. Nie wiedziałeś co powiedzieć, więc patrząc z podziwem mruknąłeś tylko:
-"Dziękuję..."
>Mag odpowiedział, że widzi w tobie wielki magiczny potencjał, który chciał zbadać w stodole. 
>Ostatecznie bada co innego, bardzo dogłębnie, ale stwierdzasz że lepiej zostać zgwałcony niż być martwym.
>Po nocach nie daje ci spać to, skąd brały się te szkielety gobliny. 
>Postanowiłeś przeczytać wszelkie dostępne książki o magii, by zrozumieć ich sekret.
>Niestety, liczba dostępnych książek o magii na farmie gdzie pracujesz wynosi zero, no i nie potrafisz czytać. 
>Postanawiasz udać się do klasztoru, by zgłębić tam nauki.
>Okazuje się, że ta przyjemność słono kosztuje. Tysiąc sztuk złota i owca
>To o tysiąc sztuk złota i owcę więcej niż posiadasz. 
>Szczęściem w nieszczęściu pojawia się spotkany już kiedyś mag, >Proponuje ci układ, w którym dary na rzecz kościoła spłacisz w naturze. 
>Jesteś zdesperowany aby poznać prawdę więc się zgadzasz.
>Prawda o tym, co ów mag robi nowicjuszom, wychodzi na jaw. >Za karę zostaje strażnikiem biblioteki, nieustannie musząc pilnować przejścia, które uruchamiała lampa. Jakby kogokolwiek to obchodziło xD
>Niestety, przydzielono ci rolę opiekuna stada owiec. Te zaś nie są skłonne podzielić się z tobą technikami magii. 
>Próbujesz ze wszystkich sił zwrócić na siebie uwagę, pokazać, że jesteś wartościowym nowicjuszem i zasługujesz na dostęp do biblioteki.
>Mijają lata 
>Pewnego dnia pokazuje się w klasztorze nowy nowicjusz.
>Inny niż wszyscy, jakich do tej pory widziałeś. 
>Koleś jest naprawdę dziwny
>Nosi przy sobie czterdzieści rodzajów broni i żywność, która starczyłaby do nakarmienia małej armii, nie mówiąc już o innym szmelcu. 
>Nieustannie truje wszystkim dupę
>Skutkuje to tym, że w dwa dni dostaje się do biblioteki. 
>Nienawidzisz go
>Ostatecznie po trzech dniach od wejścia do klasztoru zostaje magiem. 
>Podglądasz przez szczelinę tę ceremonię 
>Słyszysz najbardziej wzruszające słowa w swoim życiu:
-"Masz prawo do jednego życzenia...!"
-"Niech ten śmieć od owiec wejdzie do biblioteki i coś poczyta, bo mnie wkurwia jego ignorancja."
-No tak, zapomniałeś że nowego przybysza po tym jak otrzymał klucze do biblioteki, nieustannie pytałeś o szkielety-gobliny. 
>Płaczesz ze szczęścia
>Podchodzisz do pierwszej ambony w bilbiotece
>Jest! Krąg pierwszy, księga magów ognia. 
>Rozmowa z Mistrzem Parlanem i Karrasem rozwiewa twoje wątpliwości. 
>Wiesz już czego chcesz i jak to osiągnąć
>Ścieżka do kariery maga ognia jest długa i nudna
>Mimo to udaje ci się to mniej więcej wtedy, gdy druga wyprawa paladynów wyrusza do byłej kolonii karnej.
>Cóż, strasznie się martwisz o losy tej wyprawy i to ile masz czasu zanim zawitają tu orkowie. 
>Naucz się jednego czaru, oczywiście szkielet-goblin, później tylko rozwijasz swój magiczny potencjał
>Nie masz jednak zamiaru walczyć. 
>Prowadź długie badania nad właściwościami przyzwanej materii. >Szkielet goblin po tym jak padał, gdy magiczna energia go utrzymująca wygasała, zmieniał się w stos kości i drewnianą pałkę. Ot po prostu.
>...
>Tutaj w grę wchodzi chłodna kalkulacja ekonomiczna w gospodarce wolnorynkowej.
>Ponieważ magia jest dobrem wolnym i już po krótkiej drzemce wraca, postanowiasz całość tego zasobu przekuwać na goblinie kości i lagi.
>Alchemicy i inni magowie kupują je, bo chyba nie wiedzą jak działa wolny rynek. 
>Popyt na drewno jest ogromny, a twoje ceny biją na głowę konkurencję.
>Oczywiście na tym nie poprzestajesz. 
>Z kolejnym kręgiem magii uczysz się wyzywać z eteru wilka. >Postanowiłeś zostać czeladnikiem Bospera w mieście Khorinis >Wykupujesz magazyn w porcie gdzie spędzasz całe dnie
>Gobliny zabijają wilki, skórują  je i oddzielają mięsko od kości. Następnie porcjują wytworzone przedmioty wraz z innymi wilkami oraz goblinami, które z kolei ładują wszystko do skrzyń.
>Twoja moc rośnie, a wraz z nią produkcja – i dochody!
>Zacznij organizować marsze równości i walcz z dyskryminacją szkieletów goblinów w przestrzeni miejskiej. 
>Namów paladynów, a później nawet szarych mieszkańców, że szkielet-goblin pod twoją kontrolą to dobry ziomek, a nie szkodnik.
>W zamian za oddelegowanie trzech szkieleto-goblinów do zamiatania ulic, mogą teraz swobodnie podróżować z twoimi towarami po mieście, bez budzenia strachu. W ten sposób produkcja, transport i dystrybucja, zostają w pełni zmechanizowane.
>Czas wykupić aktywa w mieście. ostatecznie są one czymś, co przyniesie długoterminowe zyski. 
>Twoja moc rośnie nieustannie, magia wolnego rynku jest w tobie silna
>Postanów zatrudnić innych magów do produkcji
>Głupcy zgodzili się na umowę o dzieło xD ty płacisz niskie podatki, a oni nie mają opłaconych składek na ubezpieczenia społeczne. 
>Zasadniczo wyparłeś konkurencję z zakresu dystrybucji futer i drewna
>Ogranicz podaż, by nie doszło do przesycenia rynku i spadku cen. Dzięki temu możesz więcej czasu poświęcić na naukę kolejnych kręgów magii
>Kości szkieletu, serca golema... Popyt na te towary na rynku magicznym i alchemicznym jest spory 
>Mimo to zaniżasz dopływ tych towarów. 
>Zauważyłeś że golemy są doskonałymi magazynierami i lepiej sobie radzą w transporcie a szkielety zaś lepiej zamiatają ulice, donoszą pocztę i sortują rzeczy w magazynach. 
>Tak "magazynach"
>Wykupiłeś już połowę dzielnicy portowej 
>Zatrudnij dwa golemy jako ochroniarzy, w końcu twoje życie jest bardzo cenne.
>Zostajesz arcymagiem.
>Pomyśleć, że tytuł, szata i dostęp do najpotężniejszych zaklęć, kosztuje cię jednorazowy datek – 100 tysięcy sztuk złota.
>Serca demona przestają być towarem luksusowym 
>Nagle tragedia
>Dochodzi dociebie wieść o porażce drugiej ekspedycji
>Swierdzasz że czas się zmywać
>Ale masz jeszcze jeden pomysł na zarobek
>Wykup od Lorda Andre mury miejskie. 
>W imię świętego prawa własności może teraz tylko bezradnie patrzeć, jak sprzedajesz je z dziesięciokrotnym przebiciem wodzowi orków. 

>Wykup od Garvella jego statek
>Spakuj swój majątek i opuść wyspę
>Nazywasz się Opolos, zajmujesz się owcami
Obrazek zwinięty kliknij aby rozwinąć ▼

Mój stary to fanatyk kwiaciarstwa

20
Mój stary to fanatyk kwiaciarstwa
Mój stary to fanatyk kwiaciarstwa. Pół mieszkania zawalone doniczkami, ziemią i nawozami. Średnio raz w miesiącu ktoś potknie się o leżący na podłodze sekator czy grabie i trzeba jeździć do szpitala, bo są ostre jak brzytwa. W swoim 22-letnim życiu już z 10 razy byłem na takich wizytach. Tydzień temu poszedłem na jakieś losowe badania, to baba z recepcji jak mnie tylko zobaczyła, to kazała buta ściagać xD bo myślała że znowu grabie w nodze.

Druga połowa mieszkania zawalona "Ogrodnikiem Polskim", "Światem Kwiatów", "Super Różami" xD itp. Co tydzień ojciec robi objazd po wszystkich kioskach w mieście, żeby skompletować wszystkie kwiaciarskie tygodniki. Byłem na tyle głupi, że nauczyłem go into internety, bo myślałem, że trochę pieniędzy zaoszczędzimy na tych gazetkach, ale teraz nie dość, że je kupuje, to jeszcze siedzi na jakichś forach dla kwiaciarzy i kręci gównoburze z innymi o najlepsze nawozy itp. Potrafi drzeć mordę do monitora albo wypierdolić klawiaturę za okno. Kiedyś ojciec mnie wkurwił, to założyłem tam konto i go trollowałem, pisząc w jego tematach jakieś losowe głupoty typu „róże jedzo guwno”. Matka nie nadążała z gotowaniem bigosu na uspokojenie. Aha, ma już na forum rangę "Tulipan", za najebanie 10k postów.

Jak jest ciepło, to co weekend zapierdala na targi kwiatowe. Od jakichś 5 lat w każdą niedzielę jem obiad przy stole pełnym świeżych kwiatów, a ojciec pierdoli o zaletach tego zielonego gówna. Jak się dostałem na studia, to stary przez tydzień pierdolił, że to dzięki temu, że otaczam się kwiatami, bo produkują tlen i mózg mi lepiej pracuje.

Co sobotę budzi ze swoim znajomym Mirkiem całą rodzinę o 4 w nocy, bo hałasują pakując doniczki, nawozy, robiąc kanapki itd.

Przy jedzeniu zawsze pierdoli o kwiatach i za każdym razem temat schodzi w końcu na Polski Związek Kwiaciarzy, ojciec sam się nakręca i dostaje strasznego bólu dupy, durr niedostatecznie zasiewajo tylko kradono hurr, robi się przy tym cały czerwony i odchodzi od stołu klnąc i idzie czytać Wielką Encyklopedię Kwiatów Doniczkowych żeby się uspokoić.

W tym roku sam sobie kupił na święta mini szklarnię. Oczywiście do wigilii nie wytrzymał, tylko już wczoraj ją rozpakował i rozstawił w dużym pokoju. Ubrał się w ten swój cały strój ogrodniczy i cały dzień siedział w tej szklarni na środku mieszkania. Obiad (zupa z dyni) też w niej zjadł [cool][cześć].

Gdyby mnie na długość ręki dopuścili do wszystkich kwiatów w Polsce, to bym je wyrwał z korzeniami i spalił.

Jak któregoś razu, jeszcze w podbazie czy gimbazie, miałem urodziny, to stary jako prezent wziął mnie ze sobą do jakiegoś ogrodu w drodze wyjątku. Super prezent, kurwa.

Pojechaliśmy gdzieś w pizdu za miasto, dochodzimy do wielkiej szklarni, a ojcu już się oczy świecą i oblizuje wargi podniecony. Rozłożył cały sprzęt i siedzimy w szklarni i patrzymy, jak kwitną rośliny. Po pięciu minutach mi się znudziło, więc włączyłem discmana, to mnie ojciec pierdolnął łopatą po głowie, że kwiaty słyszą muzykę z moich słuchawek i się stresują. Jak się chciałem podrapać po dupie, to zaraz krzyczał szeptem, żebym się nie wiercił, bo szeleszczę i kwiaty czują ruch i przestają rosnąć. Sześć godzin musiałem siedzieć w bezruchu i patrzeć na kwiaty, jak w jakimś jebanym Guantanamo. Urodziny mam w listopadzie, więc jeszcze do tego było zimno jak sam skurwysyn. W pewnym momencie ojciec wyszedł ze szklarni, odszedł kilkanaście metrów i się spierdział. Wytłumaczył mi, że nie można w szklarni pierdzieć, bo inaczej kwiaty słyszą i czują.

Wspomniałem, że ojciec ma kolegę Mirka, z którym jeździ na targi kwiatowe. Kiedyś towarzyszem wypraw ogrodniczych był hehe Zbyszek. Człowiek o kształcie piłki z wąsem i 365 dni w roku w fartuchu ogrodniczym.
Byli z moim ojcem prawie jak bracia, przychodził z żoną Bożeną na wigilię do nas itd. Raz ojciec miał imieniny, Zbysio przyszedł na hehe kielicha. Najebali się i oczywiście cały czas gadali o kwiatach i ogrodnictwie. Ja siedziałem u siebie w pokoju. W pewnym momencie zaczęli drzeć na siebie mordę, czy generalnie lepsze są róże czy tulipany.

WEŹ MNIE NIE WKURWIAJ ZBYCHU, WIDZIAŁEŚ TY KIEDYŚ JAKIE RÓŻA MA KOLCE? CHWILA NIEUWAGI I RĘKA UJEBANA! 
KURWA TADEK, TULIPANY W POLSCE PO 80 CM ROSNĄ, TWOJA RÓŻA TO IM MOŻE NASKOCZYĆ.
CO TY MI O TULIPANACH PIERDOLISZ, JAK LEDWO TRAWNIK POTRAFISZ OGARNĄĆ. RÓŻA TO KRÓLOWA OGRODU JAK LEW JEST KRÓL DŻUNGLI.

No i aż zaczęli się nakurwiać, zapasy na dywanie w dużym pokoju, a ja z matką musieliśmy ich rozdzielać. Od tego czasu zupełnie zerwali kontakt. W zeszłym roku zadzwoniła żona Zbysia, że Zbysio spadł z rowerka i zaprasza na pogrzeb. Odebrała akurat matka, złożyła kondolencje, odkłada słuchawkę i mówi o tym ojcu, a ojciec:

I BARDZO KURWA DOBRZE

Tak go za te tulipany znienawidził.

Wspominałem też o arcywrogu mojego starego, czyli Polskim Związku Kwiaciarzy. Stał się on kompletną obsesją ojca i jak np. w telewizji mówią, że gdzieś było trzęsienie ziemi, to stary zawsze mamrocze pod nosem, że powinni w końcu coś o tych skurwysynach z PZK powiedzieć. Gazety niekwiaciarskie też przestał czytać, bo miał ból dupy, że o kwiaciarstwie polskim ani aferach w PZK nic się nie pisze.

Szefem koła PZK w mojej okolicy jest niejaki pan Adam. Jest on dla starego uosobieniem całego zła wyrządzonego polskim ogrodom przez Związek i ojciec przez wiele lat toczył z nim wojnę. Raz poszedł na jakieś zebranie kwiaciarzy, gdzie występował Adam, i stary wrócił do domu z podartą koszulą, bo siłą go usuwali z sali, takie tam inby odpierdalał.

Po klęsce w starciu fizycznym ze zbrojnym ramieniem PZK ojciec rozpoczął partyzantkę internetową polegającą na szkalowaniu PZK i Adama na forach lokalnych gazet. Napierdalał na niego jakieś głupoty typu, że Adam był tajnym współpracownikiem UB albo że go widział na ulicy, jak komuś gwoździem samochód rysował itd. Nie nauczyłem ojca into TOR, więc skończyło się bagietami za szkalowanie i stary musiał zapłacić Adamowi dwa tysiące złotych.

Jak płacił, to przez tydzień w domu się nie dało żyć, ojciec kurwił na przekupne sądy, PZK, Adama i w ogóle cały świat. Z jego pierdolenia wynikało, że PZK jak jacyś masoni rządzi całym krajem, pociąga za sznurki i ma wszędzie układy. Przeliczał też te dwa tysiące na doniczki, ziemię czy nawozy i dostawał strasznego bólu dupy, ile on by mógł np. siarczanu amonu za te 2k kupić (kilkaset kilo).

Stary jakoś w zeszłym roku stwierdził, że koniecznie musi mieć własną szklarnię, bo niby wynajem za drogo wychodzi i wszyscy go chcą oszukać.

SYNEK, W SZKLARNI TO SIĘ PRAWDZIWE OKAZY HODUJE! TAM JEST ŻYWIOŁ!

Ale nie było go stać ani nie miał jej gdzie postawić, a hehe frajerem to on nie jest, żeby komuś płacić za przechowywanie, więc zgadał się z jakimiś ogrodnikami z okolicy, że kupią szklarnię na spółkę, ona będzie stała u jakiegoś Janusza, który ma dom a nie mieszkanie w bloku jak my, na podwórku, i się będą tą szklarnią dzielili albo będą sadzić razem.

Na początku ta kooperatywa szła nawet nieźle, ale w któryś weekend ojciec się rozchorował i nie mógł z nimi jechać i miał o to olbrzymi ból dupy. Jeszcze ci jego koledzy dzwonili, że kwiaty rosną jak pojebane, więc mój ojciec tylko leżał czerwony ze złości na kanapie i sapał z wkurwienia. Sytuację jeszcze pogarszało to, że nie miał na kogo zwalić winy, co zawsze robi.
W końcu doszedł do wniosku, że to niesprawiedliwe, że oni sadzą bez niego, bo przecież po równo się zrzucali na szklarnię i w niedzielę wieczorem, jak te Janusze już wróciły z wyprawy, wyszedł nagle z domu.
Po godzinie wraca i mówi do mnie, że muszę mu pomóc z czymś przed domem. Wychodzę na zewnątrz, a tam nasz samochód z przyczepą i szklarnią xD Pytam, skąd on ją wziął, a on mówi, że Januszowi zajebał z podwórka przed domem, bo oni go oszukali i żeby łapał z nim szklarnię i wnosimy ją do mieszkania XD Na nic się zdało tłumaczenie, że zajmie cały duży pokój. Na szczęście szklarnia nie zmieściła się w drzwiach do klatki, więc stary stwierdził, że on ją przed domem zostawi.
Za pomocą jakichś łańcuchów co były w szklarni i mojej kłódki od roweru przypiął ją do latarni i zadowolony chce iść wracać do mieszkania, a tu nagle przyjeżdżają dwa samochody z Januszami współwłaścicielami, którzy domyślili się, gdzie ich własność może się znajdować xD Zaczęła się nieziemska inba, bo Janusze drą mordy, dlaczego szklarnię ukradł i że ma oddawać, a ojciec się drze, że oni go oszukali i on 500zł się składał, a nie sadził w ten weekend. Ja starałem się załagodzić sytuację, żeby ojciec od nich nie dostał wpierdolu, bo było blisko.
Po kilkunastu minutach sytuacja wyglądała tak:
– Mój ojciec leży na ziemi, kurczowo trzyma się przyczepy i krzyczy, że nie odda.
– Janusze krzyczą, że ma oddawać.
– Jeden Janusz ma rozjebany nos, bo próbował leżącego ojca odciągnąć od szklarni za nogę i dostał drugą nogą z kopa.
– Dwóch policjantów ciągnie ojca za nogi i mówi, że jedzie z nimi na komisariat, bo pobił człowieka.
– We wszystkich oknach dookoła stoją sąsiedzi.
– Moja stara płacze i błaga ojca, żeby zostawił szklarnię, a policjantów, żeby go nie aresztowali.
– Ja smutnazaba.psd

W końcu policjanci oderwali starego od szklarni. Ja podałem Januszom kod do kłódki rowerowej i zabrali szklarnię, rzucając wcześniej staremu 500zł i mówiąc, że nie ma już do niej żadnego prawa i lepiej dla niego, żeby się nigdy na targach ogrodniczych nie spotkali. Matka ubłagała policjantów, żeby nie aresztowali ojca. Janusz, co dostał w mordę butem, powiedział, że on się nie będzie pierdolił z łażeniem po komisariatach i ma to w dupie, tylko ojca nie chce więcej widzieć.

Stary do tej pory robi z Januszami gównoburzę na forach dla ogrodników, bo założyli tam specjalny temat, gdzie przestrzegali przed robieniem jakichkolwiek interesów z moim ojcem. Obserwowałem ten temat i widziałem, jak mój ojciec nieudolnie porobił trollkonta:

Tulipan54
Liczba postów: 1

Ten temat założyli jacyś idioci! Znam użytkownika stary_anona od dawna i to bardzo porządny człowiek i wspaniały ogrodnik! Chcą go oczernić, bo zazdroszczą wyhodowanych okazów!

Potem jeszcze używał tych trollkont do prześladowania niedawnych kolegów od szklarni. Jak któryś z nich zakładał jakiś temat, to ojciec się tam wpieprzał na trollkoncie i np. pisał, że chujowe kwiaty hoduje i widać, że nie umie sadzić xD
Z tych samych trollkont udzielał się w swoich tematach i jak na przykład wrzucał zdjęcia swoich kwiatów, to sam sobie pisał:
NOOOO GRATULUJĘ OKAZU! WIDAĆ, ŻE DOŚWIADCZONY OGRODNIK!
A potem się z tego cieszył i kazał oglądać mi i starej, jak go chwalą na forum.
Mój stary to fanatyk kwiaciarstwa
Mój stary to fanatyk kwiaciarstwa
Mój stary to fanatyk kwiaciarstwa
Zdjęcia podesłał mi kolega z Norwegii który obecnie szuka nowego mieszkania i taką właśnie znalazł ofertę xD
Obrazek zwinięty kliknij aby rozwinąć ▼

Kał Wars - Zemsta Shitu

272
> Bądź mną, anon, level 15
> Sobota, chillowanie bomby, grasz w gierkę online z kolegami
> Nagle do pokoju wpada matka, od progu drze się jak ranne yeti
> "Czy ty, do licha ciężkiego, nauczysz się podcierać? Wszystkie majtki obsrane!"
> Rzuca ci w mordę twoje cottonworldy
> Zaglądasz do środka, draska jak gówniana autostrada od gumki paska do samych szwów pod jajami
> Kumple ostro  kisną, czekają cię ciężkie dni w szkole, za późno opuszczasz rozgrywkę
> Idziesz do łazienki, na podłodze leży stos twojej bielizny, matka prezentuje ci kolejne majty, wrzucając je do pralki
> "Pierwsze - osrane, drugie - osrane, kolejne - osrane aż śmierdzą!" - wylicza matka z mieszanką wkurwu i obrzydzenia do ciebie
> "Mame, ja nie wiem, jak to możliwe. Ja zawsze podcieram się nawet więcej niż trzeba! Często nawet myję rowa  pod kranem!"
> "Zejdź mi z oczu, anon. I zrób coś ze sobą. Nie masz trzech lat, żeby w gównie siedzieć"
> Wracasz do siebie, opuszczasz gacie, majty czyściutkie, a waliłeś dzisiaj kloca chyba ze trzy razy
> Przez cały tydzień pucuj dupę na wysoki połysk, sprawdzaj bieliznę przed wrzuceniem do kosza na brudy
> Masz nową ksywkę w szkole - Pan Kleks
> Sobota, kolejny dzień prania, matka woła cię do łazienki
> "Czy ty jesteś jakiś upośledzony? Masz coś z głową, jelita masz chore, o co chodzi?"
> WTF? We wszystkich majtach gówniane stemple!
> Matka każe ci się wynosić, zaczynasz podejrzewać ją o jakiś chory spisek, zastanawiasz się nad potencjalnymi motywami
> Nie jesteś w sumie pewien, że w majtach było gówno, a nie budyń albo czekolada. Niby jebało, ale smród też da się spreparować, a matka jest sprytna
> Powtórz tydzień ultraczystości dupy, na każde sranie schodzi pół rolki papieru, trzesz dupę zaciekle, jakbyś mógł wywołać z niej dżina
> W szkole dramat, nawet Pani od matmy prosi do tablicy "Pana Kleksa", ksywka przylepiła się do ciebie jak, nie przymierzając, gówno do buta
> Codziennie zaglądaj do kosza na pranie, czy majtki mają świeże draski - zero śladów gówna
> Nadchodzi piątek, czas na złapanie sprawcy na goracym uczynku, ustal z mamą, że idziesz do kolegi pograć w Fifę i wrócisz dopiero koło północy
> Tak naprawdę z prowiantem chowasz się w krzakach pod domem, wystarczy wspiąć się na palce, by zajrzeć przez okno do łazienki
> Czujesz się jak as wywiadu, adrenalina krąży po ciele, czekasz na rozwój wydarzeń
> W kiblu wreszcie zapala się światło, to na pewno matka ze słoikiem nutelli, puddingiem czy tam inną imitacją gówna, gotowa znów spreparować dowody fekalnej zbrodni
> Pudło! To tylko twój najebany stary - myślałeś, że po piątkowym tęgim chlaniu leży już nieprzytomny w łóżku, niezdolny do rana powłóczyć nogami
> Stary pijus siada na muszli, przynajmniej nie obleje wszystkiego dookoła
> O chuj, pierwszy wystrzał wprowadza szybę łazienki w drganie, to balast w jelicie przywiódł tu tego ćwoka! Obiema rękami trzyma się brzegu kibla, stopy w powietrzu, wygląda jakby jechał na kolejce górskiej
> Tęgie sranie kończy się po kwadransie, widzisz ulgę na spoconej twarzy ojca, niech już podciera to dupsko i wraca do łóżka, czekasz tu na inny spektakl
> Psia krew, co on wyprawia?! Stary wstaje znienacka z klozetu, unosi spodnie za pasek do wysokości kolan i krokiem pingwina zmierza... do kosza na pranie!
> Nie, to nie do wiary, nie, to być nie może
> Ojciec wyciąga twoje bokserki z kosza, odwraca na lewą stronę i przeciąga po swoim brudnym kominie, pozostawiając szeroką smugę niczym ludzki flamaster!
> Zalewa cię fala autentycznego wkurwu, wpadasz do domu i biegniesz do łazienki, walisz w drzwi pięścią, słyszysz krzątaninę w środku, za chwilę drzwi się uchylają
> "No co robisz, młody? Matkę obudzisz" - strofuje cię jeszcze jebaniutki.
> "Co ja robię?? To ty srasz w moje majty!"
> Na twarzy ojca nie widzisz wstydu, raczej lekkie zaskoczenie i... dumę ze swojej zbrodni, jakby w końcu chciał zostać złapany, by autor tego dzieła nie pozostał bezimienny
> Stary nakazuje ci skleić mordę i wejść do środka, w ciężkich oparach poalkoholowego kloca składa ci ofertę nie do odrzucenia
> "Ty nie piśniesz słowa matce o naszej małej gównianej tajemnicy, a ja nie dam ci szlabanu na wyjścia i komputer na całe wakacje"
> Cholera, źle to rozegrałeś, mistrz gównianych marionetek ma cię w garści, nawet jak matka cudem ci uwierzy to i tak nie postawi się ojcu, a ty będziesz udupiony
> Wskazujesz palcem na leżące na podłodze majty ze świeżymi śladami stolca, "Ale... czemu?" - pytasz tylko
> "Bo mogę XD"
> Skurwiel, tyran, lump.. wracasz do siebie, pałając żądzą zemsty, masz nowy priorytet w życiu, stary słono zapłaci za to upokorzenie
> Może nasrasz mu w jego ukochanym Passacie albo wysmarujesz gównem kanapki, które bierze do roboty? Nie, stary od razu przypnie ci winę, musisz go zhańbić, pozostając całkowicie poza kręgiem podejrzeń
> Twoje myśli przez kilka dni krążą wyłącznie wokół stolca, jesteś jak w transie, mówisz ciągle do siebie, po szkole chodzą słuchy, że Panu Kleksowi coś się odkleiło i lepiej na niego uważać
> Wychowawczyni też się o ciebie martwi, wysyła cię któregoś dnia do higienistki 
> Siedzisz u piguły, bezwiednie błądzisz wzrokiem po sali, wreszcie dostrzegasz plakat promuje szczepienia i.. EUREKA, KURWA! - drzesz ryja ku zdumieniu starej baby i wypadasz z gabinetu
> Twój plan wyklarował się w ułamku sekundy, jest genialny w swojej prostocie
> W aptece nabywasz największą strzykawkę, jaką mają na składzie, rura gruba niczym knaga olbrzyma
> Zaczynasz codziennie w krzakach pod domem walić klocki do starego wiaderka po kleju z pokrywką, regularnie dolewasz trochę wody i mieszasz, by utrzymać półpłynną konsystencję
> Jesteś konsekwentny, czekasz na idealny moment na realizację planu, a ten nadejdzie wraz z kolejną libacją starego, czyli rychło
> Słyszysz wieści, że w weekend do starego planuje wpaść szwagier, to miód na twoje serce, nawet srasz do wiadra więcej i bardziej śmierdząco bez żadnych wspomagaczy - ludzki organizm i psychika bywają niesamowite
> Zgodnie z planem ojciec ze szwagrem ojebali litra, poprawiając kilkoma browarami i już koło północy stary padł na pysk do łóżka w samych majtasach typowego Janusza obok wkurwionej na niego matki
> It's showtime!
> Wymykasz się z domu jak ninja i nabierasz do strzykawki półpłynne, jebiące aż szczypie w oczy gówno, nie zostawiając choćby mililitra pustej przestrzeni
> Zakradasz się do sypialni rodziców i nasłuchujesz - najebus śpi na pewno, o czym świadczą gardłowe chrapnięcia spasionego wieprza, ale musisz upewnić się co do matki
> Po kilku minutach stania w ciemności nie chcesz już dłużej czekać, pokusa staje się zbyt silna, twoje serce wali jak młotem
> Podchodzisz na palcach do starego, wkładasz końcówkę strzykawki za gumę jego majtek przy ujściu rowa i z rosnącą ekstazą powoli zaczynasz wciskać tłoczek
> Kałowa masa tworzy najpierw w majtasach ojca bułę wielkości grejpfruta, by zaraz wylać się spod szwów cuchnącą falą po udach i całej dupie
> Jesteś zachwycony efektem, stary wygląda jak podręcznikowy lump, któremu puściły zwieracze i do tego nawet nie drgnął, nadal chrapiąc ciężko w alkoholowej śpiączce
> Wychodzisz bezszelestnie, kładziesz się do łóżka zbyt podjarany, żeby zasnąć, onanizujesz się raz za razem, oczekując na nadchodzący grand finale
> 4:30, trzecią masturbację przerywa ci wrzask matki - "TY JEBANY MENELU, ZESRAŁEŚ SIĘ DO ŁÓŻKA!"
> Pędzisz do sypialni starych, teatralnie przecierasz oczy, jakbyś jeszcze przed chwilą głęboko spał, "Co się stało, mame? Usłyszałem krzyki"
> "TWÓJ STARY SIĘ ZESRAŁ JAK NAJGORSZY ŚMIEĆ!"
> Matka skacze po pokoju niczym byk na rodeo, gdy stary siedzi na brzegu łóżka jak żałosny substytut człowieka - gówno lejące się po nogach zwieszone ramiona, pusty wzrok wbity w podłogę
> Napawasz się w sercu swoim triumfem, wykuwasz sobie ten obrazek z detalami w pamięci, by wracać do niego do końca życia, kim jesteś? Jesteś zwycięzcą!
> Wycofujesz się chyłkiem z pokoju, bo matka jeszcze wciągnie cię w sprzątanie, w glorii chwały wracasz do siebie
> Od nocy incydentu kałowego ojciec zapada się w sobie coraz bardziej, znika cwaniacki błysk w oku, pije coraz więcej
> Po miesiącu powtarzasz akcję, potem raz jeszcze i następny
> Ojciec stacza się na samo dno, chleje wódę codziennie, kilka razy zesrał się w spodnie bez twojego udziału
> Matka mówi staremu, że to koniec, bierze syna i wynosi się do matki, rzuca papiery rozwodowe
> Najlepsze okres w życiu ever, nabierasz potężnej pewności siebie, Pan Kleks odchodzi w zapomnienie, laski w szkole się do ciebie kleją
> Pewnego dnia przychodzi do was smutny pan policjant, informuje, że stary powiesił się w garażu, pyta, czy może coś dla was zrobić
> "Panie policjancie, mam tylko jedno pytanie"    
> "Śmiało"
> "Czy stary zesrał się na koniec w spodnie?"
> "Niestety, w takich sytuacjach zwieracze zazwyczaj puszczają"
> "Dziękuję, tyle chciałem wiedzieć"
> Żegnaj, ojcze. Kto stolcem wojuje, ten od gówna ginie
Obrazek zwinięty kliknij aby rozwinąć ▼
0.15487885475159