Przywódcy Hamasu nie żałują ataku na Izrael. Twierdzą, że cena śmierci tysięcy Palestyńczyków jest tego warta

10
Przedstawiciele Hamasu twierdzą, że rosnąca liczba ofiar śmiertelnych, wśród których znajdują się tysiące dzieci, nie sprawiła, by ugrupowanie żałowało wywołanej rzezi 1400 osób. Gdyby mieli szansę, powtórzyliby atak.
Ponad 10 tys. Palestyńczyków zostało zabitych w ciągu miesiąca, odkąd Hamas przeprowadził atak terrorystyczny w południowym Izraelu, podaje kontrolowane przez Hamas ministerstwo zdrowia w Strefie Gazy.

W rzeczywistości przywódcy Hamasu twierdzą, że ich celem było wzbudzenie właśnie takiej reakcji i że nadal mają nadzieję na większą wojnę. Mówią, że wszystko to jest częścią strategii zmierzającej do wykolejenia rozmów dotyczących normalizacji stosunków Izraela z regionalnymi potęgami — a mianowicie Arabią Saudyjską — i zwrócenie uwagi świata na sprawę palestyńską.

Według tych urzędników Hamas jest bardziej zainteresowany zniszczeniem Izraela niż tym, co postrzega jako tymczasowe trudności, z jakimi borykają się Palestyńczycy pod izraelskimi bombardowaniami.

— To, co mogłoby zmienić równanie sił, to wielki akt i bez wątpienia wiadomo było, że reakcja na ten wielki akt będzie duża — powiedział w wywiadzie dla The New York Times Khailil al-Hayya, członek jednostki kierowniczej grupy.
Wraz z atakiem z 7 października Hamas ujawnił, że jest mniej zainteresowany rządzeniem Strefą Gazy i jej ponad 2 milionami mieszkańców, z których część protestowała przeciwko autorytarnym rządom i złemu zarządzaniu gospodarczemu w tygodniach i latach poprzedzających ostatnią wojnę z Izraelem, niż toczeniem wojny w imieniu Palestyńczyków na całym świecie.

— Celem Hamasu nie jest rządzenie Gazą i dostarczanie jej wody, elektryczności i tym podobnych — wyjaśnia al-Hayya. Przyznał, że atak z 7 października "obudził świat z głębokiego snu" i zmusił go do skonfrontowania się z trudną sytuacją Palestyńczyków w Strefie Gazy i na okupowanym Zachodnim Brzegu, gdzie w ostatnich tygodniach Izraelczycy w nielegalnych osiedlach nasilili śmiertelne ataki na swoich palestyńskich sąsiadów.

— Ta bitwa nie była spowodowana tym, że chcieliśmy paliwa lub robotników — powiedział al-Hayya. — Jej celem nie była poprawa sytuacji w Strefie Gazy. Ta bitwa ma na celu całkowite obalenie tej sytuacji.

Czytaj też: Do Strefy Gazy wkraczają elitarne oddziały Izraelskich Służb Specjalnych. Oto one

Hamas ma nadzieję, że wojna się rozszerzy
Izraelska odpowiedź na masakrę z 7 października była najbardziej śmiercionośna w historii Strefy Gazy, zabijając rekordową liczbę pracowników ONZ i wysiedlając setki tysięcy mieszkańców terytorium, z których niektórzy powiedzieli Insiderowi, że — pomimo izraelskich zapewnień — nigdzie nie czują się bezpiecznie. Izraelskie bombardowania były tak intensywne i tak dotkliwe dla palestyńskich cywilów, że nawet jego sojusznicy wyrażają zaniepokojenie zniszczeniami.

Ale ta właśnie masakra sprawiła, że sprawa cierpiących Palestyńczyków stała się międzynarodową wiadomością. Rzecznik Hamasu Taher El-Nounou powiedział Timesowi, że jego ugrupowanie wolałoby, aby konflikt się rozszerzał, a nie zakończył zawieszeniem broni.

— Mam nadzieję, że stan wojny z Izraelem obejmie na trwałe wszystkie granice i że świat arabski stanie po naszej stronie — powiedział Timesowi.

W wywiadzie udzielonym w tym tygodniu libańskiej gazecie Al-Liwaa inny przywódca Hamasu, Osama Hamdan, powtórzył, że grupa nie żałuje ataku na Izrael.

Zapytany, czy Hamas, z perspektywy czasu, przeprowadziłby go ponownie, Hamdan odpowiedział, że pytanie jest hipotetyczne, ale "odpowiedź brzmi 'tak'". Wyjaśnił, że operacja z 7 października "nie była chwilowym krokiem, ale raczej częścią strategii, która chce zakończenia działań Izraela mających na celu położenie kresu sprawie palestyńskiej i stworzenie lokalnych sojuszy, które usuną naród palestyński z historii".
Obrazek zwinięty kliknij aby rozwinąć ▼

Zmartwychwstał?

15
- ile godzin Jezus wisiał na krzyżu?

Według Ewangelii, Jezus wisiał na krzyżu przez około 6 godzin. Ewangelia według Marka mówi, że Jezus został ukrzyżowany na trzecią godzinę dnia, a umarł około godziny dziewiątej wieczorem (Mk 15,25.34-37). Ewangelia według Łukasza podaje podobny czas ukrzyżowania i śmierci Jezusa, mówiąc, że zmarł około godziny dziewiątej wieczorem (Łk 23,44-46). Ewangelia według Jana podaje, że Jezus został ukrzyżowany około godziny szóstej rano i zmarł około godziny dwunastej w południe (J 19,14-16.30-42).
Warto zauważyć, że różnice w podaniu czasu śmierci Jezusa wynikają z różnych metod obliczania czasu w tamtych czasach oraz z odmiennych tradycji kulturowych. Jednakże we wszystkich Ewangeliach jest podobny czas trwania ukrzyżowania Jezusa, wynoszący około 6 godzin.

- A po jakim czasie inni ukrzyżowani konali?

Czas, jaki potrzebny był innym ukrzyżowanym, aby umrzeć, mógł się różnić w zależności od wielu czynników, takich jak wiek, kondycja fizyczna, sposób ukrzyżowania, a także tempo ich tortur i straty krwi.
W Biblii nie ma jednoznacznych informacji na temat czasu, jaki inni ukrzyżowani potrzebowali, aby umrzeć, ale z historii i badań medycznych wynika, że ukrzyżowanie było jednym z najbardziej bolesnych i wyniszczających sposobów egzekucji, które prowadziło do powolnej agonii i śmierci przez uduszenie lub zatrzymanie krążenia.
W starożytnym Rzymie zwykle po kilku dniach zdejmowano ciała ukrzyżowanych z krzyża, gdy już byli martwi. Jednakże, czas, jaki był potrzebny, aby osoba umarła, mógł się różnić w zależności od okoliczności i warunków.

- No ale oszacuj te wartości...

Oszacowanie dokładnego czasu, jaki inni ukrzyżowani potrzebowali, aby umrzeć, jest bardzo trudne, ponieważ zależy od wielu czynników, takich jak wiek, kondycja fizyczna, sposób ukrzyżowania i tempo tortur.
Niektóre źródła sugerują, że ukrzyżowani mogli przeżyć nawet do kilku dni, podczas gdy inni mogli umrzeć po kilku godzinach. Jednakże, zwykle uważa się, że czas trwania ukrzyżowania wynosił co najmniej kilka godzin, a często kilka dni, co było wynikiem ciągłej tortury i cierpienia, jakie doznawali ukrzyżowani.
W każdym przypadku, ukrzyżowanie było bardzo bolesnym i wyniszczającym sposobem egzekucji, a osoby poddane temu procesowi były zwykle torturowane i męczone do upadku ich sił i śmierci.

- Czy jest możliwe że Jezus żył jeszcze po zdjęciu z krzyża i doszedł do siebie?

Nie ma jednoznacznej odpowiedzi na to pytanie, ponieważ brak jest wystarczających dowodów na to, co dokładnie wydarzyło się z Jezusem po zdjęciu z krzyża. Jednakże, większość historyków i naukowców uważa, że Jezus zmarł na krzyżu.
Według opisu w Ewangeliach, Jezus został ukrzyżowany, a po jego śmierci z krzyża zdjęto jego ciało i złożono w grobie. Mimo to, w niektórych źródłach pojawiają się teorie, że Jezus mógł przeżyć ukrzyżowanie i doszedł do siebie po zdjęciu z krzyża.
Jednakże, większość specjalistów uważa, że jest to mało prawdopodobne, ponieważ ukrzyżowanie było bardzo ciężkim i wyniszczającym procesem, a krzyż był zaprojektowany, aby zadać jak najwięcej bólu i cierpienia. Ponadto, po zdjęciu z krzyża, Jezus został pochowany w grobie, co sugeruje, że zmarł.
W każdym razie, to, co dokładnie wydarzyło się z Jezusem po ukrzyżowaniu, pozostaje przedmiotem debaty i różnych interpretacji, a ostateczna odpowiedź może być nie do znalezienia.
Obrazek zwinięty kliknij aby rozwinąć ▼

Wyrzyg emocjonalny

83
Drogie Dzidki, nie bardzo mam do kogo ryka otworzyć w tej materii, więc wyleję żale tutaj.

Mam żonę i rozkosznego gówniaka, dach nad głową i wspaniałych teściów. Niby spoko, nie? Ano nie. Żona jest od teściów uzależniona emocjonalnie i finansowo, po tym jak urodził się gówniak, stwierdziła, że ona do pracy już nie wróci. Siedzi cały czas z dzieckiem narzekając na życie i na mnie, bo mam pracę wyjazdową (nie ma mnie w domu ciurkiem 4 miechy, ale potem siedzę w domu ile chcę), że nie zajmuję się dzieckiem (co jest nieprawdą, bo jak jestem w domu, to poświęcam dzieciakowi niemal cały mój wolny czas) i w ogóle, że teść jest dla niej lepszym mężem niż ja. Z kasą nie mam problemu, ale nie przebiję (przynajmniej jeszcze) jego dla córeczki prezencików w stylu mieszkanie.

Oczywiście mieszkamy z teściami (w tym samym budynku, choć szczęśliwie nie w tym samym mieszkaniu) no i ona w kkażdej chwili może sprzedać dzieciaka rodzicom i robić co chce, co zwykle oznacza spanie.

Dzieciak jest rozkoszny i rozwija się normalnie, ale w wieku dwóch lat posługuje się tylko słowem nie, a poza tym tylko pomrukuje. Kontaktu z rówieśnikami nie ma żadnego, bo żona jest paranoiczną kowidziarą i nie pozwala na bliższy kontakt z innymi dziećmi. Więc dzieciak ogląda świat tylko na spacerach i krótkich postojach na huśtawkach, kiedy akurat na placu zabaw nie ma innych dzieci. Udało się też teściom i żonie uzależnić młodą od noszenia na rękach, więc jak ich widzi i jest na ziemi, to zwykle jest pisk i wrzask. Mi takich scen dziecko nie urządza.

Oczywiście jak wracam z pracy to ja sprzątam, gotuję i skskładam gacie, jak mnie nie ma, żona przysyła mi zdjęcia jak młode szaleje w porozrzucanych rzeczach.

Żona przez większość zeszłego roku okazywała mi w zasadzie jedynie pogardę i ciągle tylko krytykowała moje metody wychowawcze. Teraz zaczyna się do mnie trochę przytulać, ale jak mówię, że ma oddać córkę do żłobka i sama iść do roboty, to mina jej rzednie, pojaeia się też pytanie, czy to napewno najlepszy czas, skoro mamy pierdyliard zachorowań dziennie. Na moje pytanie, co by było, gdyby nie miała pod bokiem rodziców - tak jak przytłaczająca większość dorosłych ludzi - odpowiada mi głucha cisza.

I tu dochodzimy do sedna. Na początku zeszłego roku, zaangażowałem się w romans. Kobieta jest wspaniała, pełna emocji, marzeń, ale jest też trochę przytłaczająca i zaborcza. Mówi, że chciałaby ze mną spróbować życia na poważnie. Mimo to boję się tego jak cholera, boję się, że cały świat (moi rodzice, rodzice żony i moi przyjaciele, którzy nic o moich "ekscesach" nie wiedzą) mnie znienawidzi, a mimo że jestem piwniczakiem, reset totalny w wieku blisko 40 lat jest ciężki do wyobrażenia. Nie wiem, czy mam ratować małżeństwo, czy całkowicie zaangażować się w nowy związek. Oczywiście wykluczam porzucenie córki, którą kocham nad życie. W sumie nie pytam Was o radę, tylko musiałem to z ssiebie wyrzucić. Ale z ciekawości: był ktoś z Was podobnej sytuacji?

Dość smutów. Wypierdalam.
Obrazek zwinięty kliknij aby rozwinąć ▼
0.15367388725281