Często natykam się na dzidce na komentarze osób, które doszukują się żydowskiego spisku na szczytach władzy.
Oglądając najnowszy odcinek Wojny Idei, zainteresowałem się fragmentem, w którym wspomniana została BlackRock - największa na świecie spółka handlująca aktywami, która uzależnia finansowanie nawet największych spółek filmowych, takich jak Disney, od CEI, czyli indeksu oceniającego, jak bardzo firma promuje ideologię lgbtqwertyuiop+-=, ile pieniędzy przeznacza na kampanie, czy usiłuje wymuszać na władzach wprowadzanie prawa dającego przywileje osobom nieidentyfikującym się z rozumem itd.
Oczywiście im więcej firma odwala lewackich akcji, tym wyżej w rankingu.
Coś mnie tknęło, zobaczyć, czy aby za BlackRockiem wciskającym lewactwo w USA, nie stoją żymianie.
Efekt: Blackrock ma 8 założycieli nazywają się: Larry Fink, Robert S. Kapito, Susan Wagner, Barbara Novick, Ben Golub, Hugh Frater, Ralph Schlosstein i Keith Anderson
Zgadnijcie, ilu z nich to żydzi.
Wymienił bym, ale szybciej powiedzieć, że pan Anderson żydem nie jest. Jest w tym niestety osamotniony.
Dalej mamy dyrektorów krajowych i regionalnych. Za wyjątkiem indii, gdzie trafiło się kilku ludzi z lokalnym rodowodem i jednej Chinki zarządzającej oddziałami w Azji, praktyczne wszyscy po sprawdzeniu w googlu, są żydami. Nie sprawdzałem tylko panów Goldsteina i Hildebranda, ale mam swoje podejrzenia.
Ja niczego nie sugeruję, nie mówię, że żymianie chcą zlewaczyć cywilizowany świat, ale że forsują swoich na wysokie stanowiska w firmach, uważam za argument ciężki do obalenia.