Witam, w zasadzie tak jak w tytule, ale postaram się o w miarę sensowne streszczenie. Moja chrzestna ma męża - łot, typowy tyran rodziny, wszystko musi być po jego myśli bo pan i władca wie najlepiej. Jak wypije za dużo to robi awantury, no klasyka patologii. Wymyślił sobie, że zostanie myśliwym, przeszedł kurs, zrobili mu badania lekarskie w tym psychologiczne i wszystko super, czeka na papier. Tylko jest jedno ale... Typ ma zdolności do odpierdalania, raz nam się wjebał przez zamkniętą bramę na podwórko, najebany, stwierdził, że będzie się wieszał. Jak mój ojciec poszedł z nim gadać to się pobili bo lina na której zawisł pękła, a tatuś to skwitował niezbyt wybrednymi słowami. Wiadomo, policja, pogotowie, spędził chyba z tydzień w lokalnej Choroszczy. No było minęło. Teraz jednak wisi w powietrzu fakt, że niedługo dostanie pozwolenie na broń i moja chrzestna zastanawia się czy w przypływie kolejnej furii spowodowanej procentami nie wystrzela ich jak kaczki, ale jeśli policja by robiła wywiad środowiskowy to oczywiście powie, że to przykładny mąż i ojciec. I tu do gry wchodzę ja, nie boję się typa ale jakoś nie widzi mi się organizować pogrzebu najbliżej rodziny. I nie zrozumcie mnie źle - nie chcę jakiemuś dziadowi uprzykrzać żywota - po prostu wedle mojego rozeznania ten człowiek pozwolenia na broń nie powinien dostać bo może stwarzać zagrożenie dla własnych dzieci, żony, mojej babki i pewnie i mnie (w zależności co tam mu się odpali). Mam się kontaktować w tej sprawie z kołem myśliwskim, lokalnym komisariatem czy może nie mogę nic zdziałać? Z góry dziękuję, złotem nagrodzę i WYPIERDALAM.