Pewien milioner postanowił spytać syna o wymarzony prezent na nadchodzące urodziny.
- Jak wstanę rano, to chciałbym zobaczyć przez okno trzech ukrzyżowanych murzynów – dość niespodziewanie odpowiada syn.
Ojciec trochę zaskoczony, ale nie zamierza zawieść własnego dziecka. W dzień urodzin synek wstaje i od razu biegnie do okna. W ogrodzie faktycznie stoją trzy wbite w ziemię wielkie krzyże, a na nich brutalnie przybici grubymi ćwiekami murzyni. Dwóch zwisa bezwładnie, ewidentnie martwi, wykrwawili się na mur-beton, ale jeden szarpie się jeszcze i wyraźnie próbuje coś powiedzieć, ale w domu w ogóle go nie słychać. Dzieciak otwiera okno i pyta:
- Co tam mówisz? Nic nie rozumiem!
- Mhmhhmmh – dalej mruczy niezrozumiale umierający czarny.
- Nie słyszę!
- Mhmmhh, mhmmm
- Cholera, już tam idę!
Podekscytowany chłopak wyciąga z szopy drabinę, wspina się na wysokość krzyża i pochyla się nad konającym.
- Co chciałeś powiedzieć?
- Stooo lat, stooo lat, niech żyje, żyje nam...