Tajemnice zza lady kebsa cz. 1

446
Witam wszystkie drogie dzidki. Obiecałem, na dodatek przy świadkach, kilku osobom napisanie dzidy o tym, jak produkcja najbardziej polskiego dania ze wszystkich przebiega od kuchni. Wiadomo, kebab kebabowi nie równy, i są jakieś wybitne przypadki, gdzie sanepid w lokalu sprzedającym kebsy robi zdjęcia, żeby pokazać właścicielom restauracji jak to się robi. Jednak najbardziej pospolity przypadek to przydworcowa buda zbita z desek z 6 różnych rodzajów drewna znalezionych na śmietniku. Na takich budach właśnie się skupimy, bo w takiej mam zaszczyt pracować.

Zacznijmy od pytań. Ktoś spytał, czy kiedyś zdarzyło się dawać na grilla psujące się mięso. Nie, na grilla raczej nie, bo na patyk nabija się w tanich budach mięso głęboko mrożone z hurtowni. Ma ono rok przydatności do spożycia, a w lokalu leży w zamrażarce może maksymalnie 4 dni. Ale jak mięso już się skroi z patyka i zostanie po zamknięciu... Tutaj wkracza pazerna ręka szefa, przecież to mięso jest warte z 40 zlotych, zapakujcie je w coś i do lodówki, rano się odgrzeje. Wtedy mięso jest w stanie mniej lub bardziej jebać. Sam takie zjadłem, klientom nic się nie dzieje, bo takie lekko przeleżałe mięso to loteria, raz na 1000 przypadków ktoś się zrzyga. Ale jednak się zrzyga. 

Tutaj wtrącę pierwszą poradę dla miłośników kebaba. Nigdy nie jedzcie z rana, w zależności od tego jak ruchliwy jest lokal, pierwsze 2-4 godziny od otwarcia zużywa się składniki, które zostały z wczoraj. Kapusta, która wodą podeszła i biała, i czerwona, smakujące lekko jak kiszona. Pomidory też pływają w basenie. Odlewa się wodę i jazda, aż nie zejdzie wszystko. No przecież szkoda kapusty :)

Drugie pytanie - czy ktoś mnie tak wkurwił, żebym napluł do kebaba? Niestety nie mogłem, w lokalach takich jak mój, gdzie nie ma na zmianie kierownika jesteś i na wizji i na podsłuchu pod kamerami również na kuchni. Ale da się mścić na wkurwiających klientach. Zawsze coś tam się przypali te mięso, wybierasz te przypalone i do śmieci, reszta idzie do jedzenia. Jak klient wkurwia to odwrotnie. Albo znajdą się pomidory z przedwczoraj w najdalszym zakamarku lodówki, w sam raz. A jak bierze mieszany to leci 90% najostrzejszego sosu w menu. Trzeba to robić tak, żeby nie było problemu u właściciela.

Czy stosunek mięso-warzywa to indywidualna decyzja kucharza? Tak. Ale tylko do pewnego stopnia. Zawsze w lokalu jest rozpisana jakaś gramatura, na przykład małe rollo 130g mięsa, duże 200g mięsa, mega kurwa rollo 300g mięsa. No to jak ktoś chce mniej warzyw do małego, to można dać te 150g mięsa, czy 170. Właściwie można dać ile się chce, o ile jest w lokalu tylko jeden klient i żadnego innego w zasięgu wzroku. Bo jak jeden zamówi dużego kebaba, a drugi małego i ten, co zamówił dużego zobaczy, że ten mały jest taki sam jak jego duży, to może robić problemy, a w tej pracy jest ich wystarczająco dużo. 

Zabawne sytuacje (przynajmniej dla mnie) są wtedy, kiedy ktoś pyta: "jest kebab z samym mięsem?". Odpowiadam, że nie. To on mówi, myśląc, że przechytrzył system "To ja poproszę małą pitę bez warzyw żadnych". I myśli, że dostanie w chuj mięsa. A dostaje małą jak siusiak niemowlaka pitę z mięsem i sosem. Bo mała to 120g mięsa. A to mniej, niż się wydaje.

Jest w budach z kebabem haczyk, jeśli chodzi o sosy. Wybierajcie, jeżeli to możliwe, budy, gdzie są inne rodzaje sosów niż łagodny i ostry. Wypatrujcie takich z oryginalną etykietą. Jeżeli sos jest w butelka na sos starter packu, to znaczy, że pracownicy sami go dolewają. A on przyjeżdża w wiadrach po 10-15 kilogramów, i stoi jakiś tydzień. I to pewnie nie w lodówce, bo trzy takie wiadra pół lodówki zajebią, a przecież co się może z sosem stać. A, znam też przypadki, gdzie szef każe dolewać wody, by na dłużej sosu starczyło. I potem z dnia na dzień był coraz rzadszy XD.
Także jak dostaniecie kebaba z bardzo wodnistym sosem, to znaczy, że leżał już dobry tydzień gdzieś na obsranej przez szczury kuchni. A jeśli jest sos z oryginalną etykietą z hurtowni, po której nie widać śladów użytkowania od pół roku, to już lepiej weź ten kurwa duński sos do kebaba, przynajmniej będzie miał konsystencję i smak jak sos. 

W budach przy dworcu nigdy nie ma baraniny. W sumie te budy też zwykle nikomu nie wciskają, że to baranina jest. Pewnie jest napisane wołowina, tak jak u mnie w lokalu. Ale klient przychodzi i na pytanie "kurczak czy wołowina" odpowiada "baranina". Pewnie ciężko się zdawało maturę, jak dostając odpowiedzi od A do E zaznacza się J.

Właśnie, w prawie każdym kebabie w jakim byłem, było napisane w menu do wyboru na przykład pita, tortilla, bułka. Nie grube i cienkie ciasto. A ktoś się wpierdala i mówi, że chce dużego kebaba na NAJCIEŃSZYM cieście. Co ten gość myślał, że my robimy sami ciasto drożdżowe i wałkujemy placki na kebaby? XD A w domu mama robiła do szkoły szynkę  na grubym cieście? Moja mówiła na to bułka z szynką.

Jeszcze mi się coś przypomniało, raz wszedł klient i od razu wyjechał do mnie "ostry na cienkim z baraniną". Wtedy zaciąłem się na dobre 10 sekund, udałem, że nic nie słyszałem i przeprowadziłem go za rączkę przez wybór parametrów kebaba, którego chce zamówić XD

Jeszcze jedna sprawa. Nie ufajcie ocenom na google, pyszne.pl i tak dalej. Właściciele takich przybytków często, a właściwie prawie zawsze kupują oceny. Powiecie, że na pyszne.pl trzeba zamówić, żeby ocenić? Żaden problem, zamawiasz, we własnej budzie z własnego konta za gotówkę, akceptujesz, po godzinie klikasz, że dostarczono i piszesz opinię marzeń. Tak się nabija gwiazdki, bo prawdę mówiąc w przeciętnym kebabie do pisania opinii fatygują się tylko wkurwieni klienci, czyli realne oceny dałyby średną maksymalnie dwóch gwiazdek. 

Dobra, czekam na pytania, jak chcecie coś wiedzieć to piszcie. W następnej części, jeżeli się spodoba, poruszę temat niebezpieczeństw podczas pracy w takiej budce. Bo bywa ostrzej niż mogłoby się wydawać.
Obrazek zwinięty kliknij aby rozwinąć ▼
0.14816212654114