Kulturalna dzidka: Barbara Piórkowska "Kraboszki"
Pierwsze rozdziały czytałam, rozkoszując się zapachami, smakami i zmysłowością, które biły z każdego zdania. Zwłaszcza rozdział „Typical Mieszko”, ten w którym robią przetwory, zapadł mi w pamięć jako przesiąknięty zmysłowością. Ale może to były promienie późnego, lipcowego słońca, które rozgrzewały papier i otaczający mnie park? Bo widzicie, tak to jest z poetyckimi opisami, że odbieramy je nadzwyczaj subiektywnie. Ten rozdział już zawsze będzie mi pachnięć wyobrażonymi wekowanymi pomidorami, tak jak „Dom Mokoszy” będzie mi pachniał wilgotną, ciemną ziemią.